Narrator
Nad ciemnym, mrocznym gościńcem unosiła się mętna
mgła. Wiatr przynosił pod jego nos odór zgnilizny. Nie czuł go, miał na
twarzy maskę, spod której było widać tylko oczy. Szurał butami po ubitej
drodze, choć doskonale wiedział, że zetrą mu się podeszwy, a to kolejny
wydatek, na który już nie mógł sobie pozwolić. Przerzucił stary worek
przez ramię, a zawartość znaczyła za nim czerwony, krwisty szlak. Nie
obawiał się, że ktoś może na niego napaść, to raczej on był tym, którego
się obawiano. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest już
spóźniony, ale chciał zrobić mu na złość. Co prawda to pierwsza prośba
Uchihy, ale po cholerę mu ręka i język? On nawet nie jest medykiem. To
pewnie dla tej całej Shichi, a jej z pewnością nie spodoba się jego
spóźnienie.
Usłyszał trzepot skrzydeł, zobaczył czarny kontur
ptaka, nieznacznie unosząc głowę. Kruk usiadł na jego ramieniu, a on
zareagował błyskawicznie, lekko owijając nici wokół smukłej szyi
przybysza. Nie musiał nawet mówić, żeby się ujawnił. Czarna postać
zleciała z niego, zmieniając się. Kakuzu nie poruszył się nawet o krok.
Uchiha był szanowanym członkiem organizacji, był tam od kiedy pamięta i
jeszcze nigdy mu się nie naraził. Odwinął delikatnie nici, a Itachi stał
przed nim dalej niewzruszony.
- Ja się tym zajmę – mruknął
czarno-włosy, wyciągając rękę w stronę worka. Kakuzu bez słowa oddał to
czego chciał chłopak. – Świetnie się spisałeś – odparł Uchiha, z
powrotem zamieniając się w kruka i odlatując w stronę organizacji.
Yoshiko
Cisza w całej organizacji. Żadnego szmeru, pisku
Tobiego, czy rozmowy na korytarzu. Zupełna pustka, która mnie
przerażała. Oh, pewnie, że bym wyszła z pokoju, ale co bym powiedziała?
Wszyscy już pewnie wiedzą od Lidera, bo on wspaniałomyślnie wszystkich
poinformował. Ból w dłoni był lekki, w porównaniu do brzucha. On w
dalszym ciągu niesamowicie mi doskwierał. A język…Język znowu krwawił.
Shukketsu przyszła do mnie wczoraj z uśmiechem przylepionym do twarzy,
jakby bawiło ją moje cierpienie. Ale nagle spostrzegłam, że uśmiech był
nieszczery, a patrząc na mnie, krzywiła się nieznacznie, jakby mi
współczuła. Ten widok był przerażający. Jeśli wszyscy tak na mnie patrzą
i w dodatku tak myślą? Przecież ja od zawsze byłam twarda! Usiadła na
moim łóżku i spytała jak się czuję. Po chwili dodała, że to głupie
pytanie i zamilkła na chwilę.
- Przyniosłam ci herbatę na
uspokojenie. Mam nadzieję, że nic ci nie krwawi? – Mówiąc to, miała na
myśli mój język. To niesamowite, jak ludzie potrafią się zmienić w
obliczu tragedii. Wyszła pośpiesznie i więcej się już nie pojawiła tego
wieczoru. Upiłam łyka z kubka. Nie było tam chyba żadnej trucizny, po za
toną cukru, ale ja lubię słodkości.
Ktoś zapukał do drzwi,
odczekał trzy sekundy i wszedł do środka. Shukketsu…Doskoczyła do mojego
łóżka dwoma susami. Wyglądała na szczęśliwą do granic możliwości. Było
dość późno, bo około 22, więc na pewno nie cieszyła się z tego, że mnie
odwiedza.
- Musisz się zgodzić! – pisnęła podekscytowana, podając
mi ołówek i kartki. Wzięłam je, a ona klasnęła w dłonie. – Mam dla
ciebie propozycję. Załatwiłam rękę i język. – Zatrzymała się na chwilę,
wyczekując mojej reakcji. Ja tylko kiwnęłam dłonią, aby mówiła dalej. –
Operacja może być nawet jutro, tylko musisz się zgodzić. – Odpisałam
jej:
Co za to chcesz?
- Czy muszę od razu coś chcieć?! Drugi Uchiha – burknęła, wstając
gwałtownie. – Chyba nie podoba ci się takie życie, prawda? Chcemy ci
pomóc z Liderem. – Nie spodziewałam się, że Shichi jest zdolna do
takiego aktu miłosierdzia. A tym bardziej ten rudy palant.
Wydaje
mi się, że robicie to nie do końca bezinteresownie, ale myślę, że mogę
się zgodzić. Później ‘odpracuję’ waszą ‘dobroczynność’.
-
Wspaniale! Wiedziałam, że się zgodzisz! Więc kiedy chcesz operację? –
zapytała entuzjastycznie. Wyglądała jak psycholka. Szeroki uśmiech,
przećpane oczy i to co mówiła, było takie nieprawdopodobne. Albo była
najzwyczajniej w świecie szczęśliwa.
To chyba zależy od ciebie, kiedy masz czas, prawda? Ja chciałabym za dwa, trzy dni.
- OK, za trzy dni! – Zajrzała mi do kartki i wybiegła szybko z pokoju,
machając mi jeszcze na odchodne. Odbierałam wrażenie, że było w niej
coś nieszczerego. A może tylko mi się wydawało?
Shichi
Poszło łatwo. Aż za. Aż się dziwię. Gdy przyszłam
dzisiaj, kubek był opróżniony, więc wypiła to gówno. Tylko czekać, aż
zacznie działać…Z pewnością trzy dni wystarczą, aby wszelkie ślady
zniknęły, a misja dobiegła końca. Mam nadzieję, że oni wszyscy nie
wiedzą o moim zadaniu. Inaczej Uchiha też będzie miał u mnie przejebane.
Właśnie, Itachi. Świetnie się spisał, nie spodziewałam się, że załatwi
tak szybko te kończyny. Ma dar przekonywania.
Szłam do kuchni,
gdy nagle zostałam wciągnięta przez Uchihę do jego pokoju. Obrócił mnie i
z tą pierdoloną obojętną miną, chciał uderzyć mnie z całej siły w
brzuch. Zablokowałam ten atak, po nim były jeszcze dwa następne.
Chciałam kopnąć go w głowę, ale się uchylił. Szarpnęłam go za włosy, a
on zrobił to samo i prawie mnie oskalpował.
- Nie bądź głupia i
daj mi zrobić to, co powinienem – powiedział i puścił moją głowę.
Popatrzałam na niego zdziwiona. O czym on znowu mówi?! Chwila nieuwagi i
trzasnął mnie w kark z całej siły.
Znalazłam się w jakimś
dziwnym pomieszczeniu bez okien. W ciemności widać było tylko dwie pary
czerwonych tęczówek, które dziwnym sposobem było widać w zupełnej
czerni. Któryś z nich pstryknął palcami, a świece rozbłysły jasnym
światłem. W saloniku był Lider, Madara i Itachi. Lider miał przymknięte
oczy i opierał głowę o dłoń. Madara siedział po mojej lewej stronie,
wpatrując się we mnie z uśmiechem. Po prawej siedział Itachi, gapiąc się
na Peina.
- Jesteś na tajnym zebraniu, Shukketsu – mruknął Ten-Którego-Mam-Ochotę-Zabić.
- Nie mogłeś po prostu powiedzieć o co chodzi?! – syknęłam, obracając
się do niego plecami. – Masz przestarzałe, bolesne sposoby na
obezwładnianie przeciwnika.
- Skuteczne.
- Moje też są skuteczne.
- Cisza! – ryknął Lider – Shichi, może innym razem, co? – Uniósł rękę,
dalej opierając ją na podłokietniku i podrapał się po czole. Myślałam,
że trzeba się tutaj zgłaszać czy coś takiego, jeszcze większa dyscyplina
niż na normalnych zebraniach, a tu był niesamowity luz. Pili sobie
wino, na stoliku leżał półmisek z owocami. – Jak pewnie wiesz, Tobi to
Madara. On jest właściwym Liderem organizacji. Ukrywał się przez wiele
lat, z powodu Konohy. Akatsuki nie jest tylko po to, aby zbierać demony,
bo źli mają taką zachciankę. Zebraliśmy pod jednym dachem
najsilniejszych ninja tego świata, aby stworzyć najlepsze wojsko, a
demony będą tylko dodatkiem. Mamy zamiar zapieczętować każdego z tych
demonów po jednym w ciele danej osoby z organizacji.
- Macie
chyba świadomość, że pieczętowanie tego wszystkiego, zajmie mi
przynajmniej dwa miesiące? Skoro każda osoba ma mieć w sobie demona, to
wychodzi na to, że dwie osoby nie będą go w sobie posiadać. Ja widzę, że
siedzą tu cztery osoby. – Jestem przerażona wizją świata dwóch Liderów.
To jest przerażające! Pewnie wyjdzie jeszcze na to, że będę miała
zapieczętowanego demona w swoim ciele. Na prawdę, oni miewają
beznadziejne pomysły.
- Naturalnie w tobie będzie Kyuubi, Shichi – odparł Pein, składając ręce, jak do modlitwy.
- Nie zgadzam się! Skoro aktualnie jest 12 osób w organizacji, dwie
odpadają. Pewnie ty i Madara. Odpadają kolejne dwie. Yoshiko i Sasori.
Zostaje 8 osób. Odpadam ja, jestem ciekawa czy Itachiemu też podoba się
ten pomysł. Zostaje 6. Albo przekabacicie na swoją stronę jinchuuriki,
albo szukajcie równie utalentowanych ninja. – Pein patrzał się na mnie
spod byka, Madara dalej się uśmiechał, a Itachi podparł brodę na dłoni i
uważnie słuchał każdego naszego słowa.
- Od początku wiedziałem,
że nie spodoba się jej ten pomysł – mruknął Itachi. – Tak samo jak i
mnie. Nie było w nim uwzględnionych żadnych niepowodzeń. Ile czasu
miałaby nam zająć oswajać demony w naszym ciele? Dziesięć lat,
dwadzieścia? I po co wtedy to wszystko? – Nagle przemowę Uchihy przerwał
chichot Madary.
- Głosujemy. Nagato ma podwójny głos, jako, że w
tej sprawie tylko on miał odmienne zdanie. Więc kto jest przeciw? –
Itachi i ja podnieśliśmy ręce. Spojrzałam na pozostałych i niemalże
spadłam z fotela, gdy zobaczyłam, że nasz kochany Tobi też trzyma dłoń w
górze, uśmiechając się słodko. – Przegłosowane, trzy do dwóch dla
chomiczków! – wykrzyknął, klepiąc Peina po plecach. Tobi a Madara to na
prawdę nie wielka różnica.
- Więc jeśli mnie przegłosowaliście, to po cholerę nam demony?
- Oh, to bardzo proste! Będziemy je wynajmować innym wioskom i krajom
do prowadzenia wojen między sobą. – Madara ponownie się roześmiał, ale
widząc, że nikt mu nie zawtórował, zakończył swoją salwę westchnieniem.
Pein
Siedziała naprzeciw mnie i z zaciętą miną broniła swoich
racji. Nie mogłem w to uwierzyć. Była na tajnym zebraniu, na które
chodzą tylko zaufani ludzie Madary! Od czasu do czasu pojawiał się też
Zetsu, który informował nas o wszystkim co zdołał wysłuchać podczas
misji. Ale Shukketsu tu jest i może patrzeć na niego bez maski. Ciekawe,
kiedy jej się ujawnił.
Zastanawiałem się, co jemu podoba się w
Shichi. Urodę miała pospolitą, ale błękitne oczy potrafiły
zahipnotyzować bez żadnego genjutsu. Jej włosy były grube i długie (aż
do 1/3 pośladków), a w świetle świecy miały rudawe odblaski. Schodząc
wzrokiem niżej, mogłem utknąć tylko w jednej części ciała (nawet w
dwóch). Jej cycki były najlepsze jakie widziałem, wykluczając dwie
dziwki z Ame, które niestety musiały zginąć. Shichi miała talię osy i
wydatne biodra (i pewnie bardzo fajny tyłek). Nogi jak na swój wzrost
miała niesamowicie długie, ale trochę za chude. Dwoma jej innymi
mankamentami była ta plama na prawej dłoni między palcami, która po
każdym wyłowieniu demona stawała się bardziej wyraźna oraz blizna
przechodząca przez całe plecy, o której nikomu nie mówiła. Co ciekawsze
miała po 7 kolczyków w każdym uchu, ale przykrywała je włosami. Była
ładna, ale mnie nie zachwycała (Chyba, że jej cycki. Gdy na nie patrzę,
aż robi mi się gorąco).
- Shukketsu, powiedz im o swojej misji –
mruknąłem, przerywając całej trójce pogawędkę. Popatrzała na mnie,
upewniając się, że może to powiedzieć i zaczęła mówić wszystko od
początku. Madara, który jest wspaniałym rozmówcą i słuchaczem, cały czas
zadawał jej pytania, podpowiadał jej, jak mogłaby jeszcze zabić Yoshiko
i komu przekazać oczy owej dziewczyny. Itachi spojrzał na mnie w tym
czasie ukradkiem i lekko kiwnął głową, co oznaczało, że po tajnym
zebraniu, będziemy mieli jeszcze jedno, tym razem we dwóch.
-
Czas się zbierać, już późno. – Madara wstał z fotela, za nim Shichi i na
końcu Uchiha. Wyszli z pomieszczenia, a po 20 minutach wrócił Itachi.
- Dobrze się z nim dogaduje, prawda? – powiedział spokojnie, spoglądając na mnie, spod pół przymkniętych powiek.
- Tak…Z pewnością to nam pomoże – odparłem, a on jakby już wiedział o
co mi chodzi. – Będziemy musieli przekonać Shukketsu, że Madara jest
zły. Wtedy z pewnością wesprze i nasze szeregi, i Ryuukiego. – Itachi
pierwszy raz od bardzo dawna zaśmiał się serdecznie, zakrywając dłonią
usta, już chyba z przyzwyczajenia, że zaraz zacznie kaszleć krwią. Co
mnie zdziwiło, nie kaszlał, tylko śmiał się dalej.
- Czasami
nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie głupoty gadasz. Madara jest zły, a
my to co? Może ci dobrzy? – Śmiał się jeszcze chwilę, ale przestał, bo
chciałem coś powiedzieć.
- Od kiedy nie kaszlesz? Wyzdrowiałeś? – zapytałem, przeszukując jego umysł.
- Nie ważne. – Jego uśmiech zniknął, z powrotem przywdział maskę obojętności.
- Wiesz, że i tak się dowiem.
- Nie tym razem – uciął, uruchamiając sharingan i wbijając w moją osobę swoje wściekłe spojrzenie. – Przepraszam.
- Nie ma za co. Pamiętaj, że mnie możesz zaufać.
- Ile jeszcze będziesz to drążył?! Shukketsu wyleczyła mnie w zamian
za pomoc w misji! Zadowolony?! – krzyknął, wstając z fotela i otwierając
barek, wyjął z niego butelkę whisky. Odkręcił zakrętkę i nalał do
szklanek sporą ilość trunku. Stuknęliśmy się naczyniami i jednym haustem
wypiliśmy zawartość. Chyba wtedy koło na prawdę ruszyło i zaczęło się
toczyć w zastraszającym tempie…
______________
Zasmarkane dzień
dobry. Czuję się masakrycznie, z nosa leci mi jak z kranu, słucham Dir
en Grey i nawet to mi nie pomaga. Wierzę, że nie obchodzi was mój marny
los, muszę uczyć się matmy, żeby mieć tróję. Agrh, co za, co za wymyślił
twierdzenie Talesa? No nic.
Mam dwa rozdziały do przodu, zaraz
zaczynam trzeci :3 *taniec~zasmarkaniec* Nawet nie proście, żebym
wstawiała wcześniej! Mam taki zapierdziel, że ledwo miałam czas wstawić
to, tutaj. Przeziębienie zupełnie mnie zmasakrowało i wgniotło w
poduchy, więc bądźcie wyrozumiali co do błędów (bo wyszukiwałam je
teraz), do samej treści, nie zostawcie na niej suchej nitki, bo była
pisana chyba miesiąc temu.
Ważna informacja! O następnym rozdziale
nie informuję! Że tak powiem, nadobowiązkowy, bo jak to ładnie niektórzy
nazywają, jest to flash back, mnie znacznie bardziej podoba się nazwa
retrospekcja, która brzmi niesamowicie fachowo :3 Także jeśli interesuje
was życie ‘przed Akatsuki’ kilku postaci, możecie zajrzeć. Nomś, to
chyba wszystko.
AVE,
wasza
zasmarkana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz