Yoshiko
Wbiłam jej w bok kunai? Nie. Rozkruszył się na jej
skórze, ześlizgując się w dół, aż do biodra. Wtedy go upuściłam na
lodową posadzkę, czując jakbym upuściła cząstkę siebie. Blondynka
zaśmiała się okropnie, a ja dalej stałam pod ostrzem Hakuri, z zamiarem
zabicia ich obu.
Chwyciłam jej katanę i raniąc sobie przy tym
dłonie, odrzuciłam daleko przed siebie, gdzie nie było już słychać jak
odbija się od podłoża, tylko lekko wbija się ostrzem w piach.
Zdezorientowana niebiesko-włosa, zawyła głośno, jakbym zabrała jej
lalkę. Teraz, była łatwą zdobyczą. Wplotłam palce w granatową czuprynę,
podkosiłam jej nogi, a ona runęła jak długa, prawie pociągając mnie za
sobą. Dalej trzymając jej głowę, uderzałam nią o twardą posadzkę, do
momentu, gdy nie zostałam potężnie kopnięta w plecy. Szarpnęło mną w
dół, leżałam na plecach Hakuri, dalej nie przerywając szalonej serii
uderzeń. Przy trzecim uderzeniu pociekła jej z czoła krew, prawie
roztrzaskałam jej czaszkę, co nie spodobało się tej drugiej, bo
pociągnęła mnie za kołnierz do góry, serwując mi kilkanaście silnych
uderzeń w twarz z otwartej ręki.
- Niech to już się skończy…- Jęknęła blondyna, wbijając mi paznokcie w szyję.
- Shizuka, Shizuka, SHIZUKAAA!!! – Wrzasnęła rozpaczliwie Hakuri,
dotykając delikatnie twarzy, po której ściekała krew, na jej nienagannie
czyste, różowe kimono. Patrzała na czerwone palce, a ja miałam już
coraz mniej powietrza. Oddychała spazmatycznie, wyjąc i rycząc na
przemian.
- Zamknij się! – Ryknęła ta cała Shizuka, patrząc teraz
na mnie. – Gadaj, gdzie jest Akatsuki. – Odparła do mnie, jeszcze
mocniej ściskając mi gardło.
- Nic ci nie powiem, głupia szmato. –
Wycharczałam z ledwością, uderzając w jej policzek pięścią. Wyszarpnęła
mi kawałek skóry z szyi, a ja wpadłam prosto w ramiona
niebiesko-włosej, która złapała mnie pod ramionami, zakładając dźwignię i
prawie wyłamując mi ręce ze stawów.
- Głupia szmato?! Zrobię ci
coś, z czym będziesz się czuła jak ostatnia sierota na świecie. – W
dłoni trzymała bryłę lodu, uderzając mnie w głowę jeszcze mocniej niż ja
waliłam Hakuri. Zemdlałam, zapadając się w zupełną ciemność.
Narrator
Siedzieli w trójkę w jednym ciemnym pokoju, szepcąc
do siebie. Zachowywali się najciszej jak mogli, nie chcieli, żeby Madara
tu wpadł i przy okazji zabił bardzo ważną osobę.
- Shizuka Tsura
i Hakuri, której nazwiska nie pamiętam, były wcześniej właścicielkami
Hoko. Zapieczętowany był w Hakuri, ale jego mocą w sumie dzieliły się
razem. Teraz chcą go odzyskać. Najpierw szukały Shichi, ale gdy nie
mogły jej znaleźć, wtedy zaczęły węszyć przy Akatsuki. I obawiam się, że
mogły natrafić już na kilka tropów, aż w końcu doszły do Yoshiko. –
Skończył Ryuuki, popijając herbatę.
- I ty to mówisz z takim
spokojem?! – Szepnął gniewnie Lider, wyładowując złość na fotelu, w
który uderzył z całej siły. – Wysłałem na tę misję Shukketsu! Jej nie
mogę stracić!
- Nie stracisz. Była moją uczennicą, poradzi sobie. – Rzekł Ryutaro, przeczesując swoje włosy palcami.
- Kochasz ją? – Wypalił po chwili ciszy Uchiha. Lider popatrzał na
niego z politowaniem, prychając przy tym niczym zdenerwowany kot. No bo
od kiedy go kurwa obchodzą takie pierdoły?!
- Co to za pytanie.
- Po prostu odpowiedz. – Naciskał Itachi, bliski już uruchomienia sharingana i dowiedzenia się tego swoimi sposobami.
- Chyba nie. – Lider momentalnie zamarł, jakby to co powiedział ich gość było zakazane.
- Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Było widać jak na nią patrzysz,
wzrok Deidary był zupełnie inny. Zupełnie zakochany i obłędny. –
Skwitował odpowiedź Uchiha, jako jedyny teraz siedząc zupełnie
rozluźniony. Żaden z nich nie spodziewał się, że sprawy przybiorą taki
obrót.
- Skończcie już te pogaduchy, ja się pytam, czy szybko
się je załatwi! – Powiedział dość głośno Lider, aczkolwiek z nieopisaną
ilością jadu w słowach, co oznaczało, że najzwyczajniej w świecie na
nich krzyczy.
- Obie mają skórę jakby z lodu, w sumie to nim
władają. Bardzo ciężko je zranić, więc nie sądzę, aby ta wasza Yoshiko
sobie jakoś poradziła. Do tego są dwie, a ona jedna. Ma małe szanse na
przeżycie.
- Kurwa mać! – Teraz Lider ryknął na cały głos. Tobi
chyba nie miał zamiaru przybiegać i wypytywać się o co chodzi. Pein nie
czekając ani chwili, chwycił dwa kubki i rzucił nimi o ścianę, klnąc
przy tym głośno. W jednej sekundzie pojawił się przy nim Itachi, łapiąc
go za nadgarstki i sadzając w fotelu.
- Już spokojnie. Shichi i
Deidara na pewno przyprowadzą ją żywą. – Czarno-włosy wyszeptał to z
takim przekonaniem, że sam był skory w to uwierzyć.
- Ja chcę tylko jej oczy! – Wycharczał dziko rudy, wbijając palce w ręce Uchihy.
- Dostaniesz je, teraz się uspokój. – Lider rzeczywiście zaczął się
uspokajać po niezwykle kuszących obietnicach swojego podwładnego. Jak na
złość, rozbolała go głowa.
- Na dziś chyba koniec…Przekazać
coś…Tylko prawdę…- Pein usłyszał tylko urywki z tego co mówił Itachi.
Bez słowa wstał i wyszedł z pomieszczenia na chwiejących się nogach.
Obyście ją kurwa mieli żywą. Przeleciało mu przez głowę, nim zsunął się
bezsilnie po ścianie.
Shichi
Pędziłam jak szalona już od kilku dobrych godzin po tej
zasranej pustyni, bo Lider wyraził się nadzwyczaj jasno: Sprężcie się,
ona jest w niebezpieczeństwie. Obyście ją kurwa mieli żywą. Co
oznaczało, że marny nasz los gdy jej nie przyniesiemy. Czy nie mógł iść
Uchiha?! Deidary też nie widziałam od dość dawna. Wydawało mi się nawet,
że go wyprzedziłam. Nagle jakiś głośny krzyk przerwał mi w
rozmyślaniach.
- Dwieście metrów przed tobą! – Deidara. Miał
rację, majaczył się tam czarny kontur, który był coraz bliżej. Leżała na
ziemi. Podeszłam paręnaście kroków bliżej. Umorusana krwią na twarzy,
włosach, dekolcie, wyglądała jak siedem nieszczęść.
- Nie
podchodź tu! – Wrzasnęłam do blondyna. Zleciał trochę niżej, ale nie
miał zamiaru schodzić. Widocznie wiedział, że jest z nią źle. Dotknęłam
jej twarzy, o dziwo nadal była ciepła. Piasek wokół niej zlepił się w
bordową grudę, musiała tu długo leżeć. Rozpięłam jej płaszcz, pod którym
znajdowała się rana w brzuchu, zrobiona tak umiejętnie, że broń nie
przeszła przez żaden z organów. Ktoś bardzo silny tu był i miał zamiar
zafundować jej długą męczarnię przed śmiercią. Widać było, jak unosi się
jej klatka piersiowa; zdążyliśmy. Miała zamknięte oczy, ale chyba była
przytomna. Nagle wypluła z ust krew, która ściekała jej mozolnie po
brodzie i policzkach. – Słyszysz mnie? – Zapytałam, a ona pokiwała
głową. Było z nią coraz gorzej. Obejrzałam ja szybko całą i odkryłam
kolejną ‘niespodziankę’. Nie miała palców u lewej ręki. To jeszcze nie
wzbudziło u mnie takiego szoku. Zaczęłam leczyć jej ranę na brzuchu,
która ładnie się zasklepiła, ale ona nadal wypluwała krew. Otworzyłam
jej usta, nawet nie stawiała oporu. – O Boże. – Szepnęłam cicho. –
Deidara, Deidara, Deidara, Deidara! – Zaczęłam panikować, powtarzać jego
imię cały czas, ręce zaczęły mi się trząść, nawet nad tym nie
panowałam. – Chodź tu szybko! – Wrzasnęłam bliska płaczu. Zeskoczył obok
mnie, patrząc na jej zakrwawioną twarz.
- Co się stało? – Zapytał głupkowato.
- Ona…ona nie ma języka. – Zająknęłam się, nie będąc jeszcze pewną
tego co zobaczyłam. Znowu z jej ust wyciekła krew. Spojrzała na mnie
błagalnie, przełknęła czerwoną ciecz i dziko zawyła, chwytając mnie za
dłoń. Ogarnęło mnie współczucie do tej dziewczyny. Szczerze jej
nienawidziłam, gdyby o to poprosiła, bez skrupułów mogłabym ją zabić,
ale ona tak mocno mnie trzymała…Strasznie się bałam i ona również.
Deidara patrzał się na nią bez słowa, klęcząc koło jej głowy. Zerwał się
na równe nogi i wrzasnął jeszcze głośniej niż Yoshiko.
- Dlaczego ona, kurwa?! – Ryknął, padając z powrotem na piasek.
- Zbierajmy się stąd. – Szarpnęłam za rękaw blondyna, który dźwignął
się do góry. Pomógł mi podnieść Yoshiko, która teraz nie ukrywała
gorących łez.
Słońce prażyło niemiłosiernie, chciałam, żeby ten
dzień minął jak najszybciej. Lewą dłoń zaczęłam leczyć dopiero, na
grzbiecie ogromnej sowy.
Narrator
Weszli wolnym krokiem do organizacji w grobowych
nastrojach. Stan blondynki nieco się pogorszył, lecz rana w ustach nie
krwawiła tak mocno. Lider od razu wyczuł ich chakry, przygotowywał się w
myślach na spotkanie z trójką ninja. Zapukali cicho i nie czekając na
odpowiedź weszli do gabinetu. Usiedli na krzesłach, wcześniej już
przygotowanych. Pein uważnie przypatrywał się ich minom, nawet nie
myślał zaglądać im w umysły.
- Mogę kartkę i długopis? –
Zapytała Shukketsu, roztrzęsionym głosem, powstrzymując się z ledwością
od histerycznego śmiechu i ukryciu się w kącie pokoju, kiwając się przy
tym jak sierota. Rudo-włosy podał jej te rzeczy bez pytania, a ona
podała je blondynce, która na nowo się rozpłakała.
- Czego
ryczysz, wróciłaś przecież! – Lider popatrzał na jej zakrwawioną twarz,
ubranie, włosy, denerwując się przy tym jeszcze bardziej. Powiedz mu.
Przeczytał Deidara na kartce, gładząc dłoń Yoshiko.
- Ktoś ją
napadł. Była strasznie pobita, miała ranę na brzuchu. – Głos zatrzymał
mu się w gardle, ciężko było mu to powiedzieć, nie zawstydzając przy tym
dziewczyny.
- Cały czas wypluwała krew. Nawet się nie opierała,
gdy zaglądałam do jej ust. Po prostu nie miała języka! Nic, nawet nie
pisnęła słówkiem! I jeszcze nie miała palców u lewej ręki.- Dokończyła
Shichi, zanosząc się histerycznym śmiechem. Zaczęły trząść się jej ręce i
bez słowa wyszła na korytarz, gdzie dało się słyszeć jej głośny wrzask.
Uderzyła w ścianę pięścią, by zsunąć się po niej mozolnie.
Na
Peinie zupełnie to nie zrobiło wrażenia. Obciętych języków na swoim
koncie miał 10, nie wspominając już o palcach, więc zupełnie go to nie
przerażało. Choć sam fakt, że stało się to jego podopiecznej, którą
wychowywał od dziesięciu lat, nieźle go wpienił.
- Nie musicie się tłumaczyć. – Odparł krótko. – Możecie już iść, Deidara, zawołaj Shichi.
Pein
Weszła bez słowa, zdecydowanie spokojniejsza, niż
wcześniej. Usiadła na krześle, patrząc nieprzytomnie w jeden punkt,
utkwiony za moimi plecami.
- Wiesz, kto to zrobił? – Zapytałem, a
ona wtedy spojrzała na mnie, wyczekując odpowiedzi. – Shizuka Tsura i
niejaka Hakuri. – Zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc o kim mówię.
Podałem jej dwa zdjęcia, które dostałem kilka godzin wcześniej od
Ryuukiego. Ona otworzyła szerzej oczy, jakby niesamowicie przestraszyły
ją twarze kobiet.
- Ta niebieska miała w sobie demona! – Wyszeptała, odkładając na biurko fotografie. – Po co to jej robiły?
- Był tu dzisiaj Ryuuki…- Urwałem, a ona spojrzała na mnie
niesamowicie smutnym wzrokiem, odsłaniając swoje myśli i pytając w nich,
czy coś mam dla niej do przekazania. – Nie wiem, chyba rozmawiał o
tobie z Uchihą. Mniejsza o to, teraz ważna jest Yoshiko. Ryoutaro
powiedział mi dość dużo interesujących rzeczy i myślę, że warto ciebie w
nie wtajemniczyć, zwłaszcza, że nie jesteś jakaś głupia i możesz na coś
się przydać. Okazało się, że te dwie, chcą z powrotem swojego demona.
Nie wiem dlaczego, ale szukały ciebie. Może chciały zemsty, nie obchodzi
mnie to zbyt. Były w Yuuki-gakure, bo wiedziały o rodzie Shukketsu i
myślały, że może tam cię znajdą, ale niestety, jesteś jedyna, w dodatku,
możesz być wszędzie. Shichi, nikomu o tym wcześniej nie mówiłem, więc
chcę, żebyś była dyskretna.
- Rozumiem. – Kiwnęła głową, słuchając mnie uważnie.
- Ostatnio kilku z naszych szpiegów zginęło poprzez tortury. Udało mi
się wyciągnąć z ich umysłów, że byli pytani, gdzie jest nasza siedziba.
Również majaczący obraz tych dwóch kobiet został zachowany. W ich ręce
wpadł szpieg Yoshiko. Powiedział, gdzie jest ich miejsce spotkań i tak
one ją odnalazły. Znając naszą honorową blondyneczkę, nic nie
powiedziała a za swój niewyparzony jęzor, została ukarana. Sam, nie raz
już tak postępowałem, więc wcale nie dziwię się zachowaniu tych dwóch…
- To okrutne, co Lider mówi! – Fuknęła, krzyżując ręce na piersiach.
Zbulwersowała się nie na żarty, a po chwili jej twarz się rozpogodziła. –
Nie po to mnie wzywałeś, prawda?
- Prawda. Chodźmy. – Wstałem i
zaprowadziłem ją do mojego pokoju. Widać było, że przestraszyła się
niesamowicie, myślała pewnie, że chcę ją wykorzystać. Usiadłem na łóżku,
a ona rozsiadła się w fotelu, próbując ukryć przerażenie. – Mam dla
ciebie misję. Możesz powiedzieć o niej tylko jednej osobie, a mianowicie
Itachiemu. Nikt inny nie ma prawa o tym wiedzieć, chcę, żebyś to
rozegrała tak, aby wszyscy myśleli, że to przypadek.
- Mam kogoś zabić, tak? – Zapytała, siadając już normalnie.
- Dokłanie. Twoim celem będzie Yoshiko. Nie interesuje mnie jak to
zrobisz, ma nie żyć. Daję ci na to dwa tygodnie. To pierwsza część
misji. Drugą, będzie przeszczepienie jej oczu, komuś z organizacji.
Wybierz kogoś, oprócz Uchihy, Tobiego, Sasoriego i siebie. Nie wiem jak
twoje ciało zareaguje na dwa kekkei genkai. Sama rozumiesz, że nie mogę
cię stracić. – Złapałem powietrze, a ona wpatrywała się we mnie z
jakąś…fascynacją? Wolałem nie wiedzieć dlaczego. – Na tę część misji,
masz czas nieograniczony przeze mnie, ale wymagam, aby oczy zachowały
swoją dawną moc.
- Rozumiem. Jest Kakuzu? – Zapytała, zrywając się z fotela.
_________
Boże, ale wena! Klękaj narodzie, bo Czisiowa po prostu emanuje weną i rozdaje ją naokoło, oby tylko jej nie straciła za dużo.
Nie
wiem co myśleć o tym rozdziale. Chyba przed wstawieniem tego, sprawdzę
kilka razy i z dumą odłożę na półeczkę, pisząc kolejną część. Znowu będę
miała kilka rozdziałów w zanadrzu, co niesamowicie mnie cieszy ;3
Pisałam
przez cały dzień 3/4 całości, o ludu, jestem hardcorem. Chyba ilość
odbije się na jakości, ale jestem z siebie dumna, autentycznie jestem z
siebie dumna!
Btw. Wena przyszła po słuchaniu the GazettE – Before i Decay, wy też spróbujcie, może to na serio działa? XD
Pozdrawiam,
wasza
nawenowana
Chihiro.
Tak
miałam was powitać, ale powitam zupełnie inaczej. Wena jest nadal,
wzrasta jak cholera, a ja mam pełno nauki do konkursu z historii.
Mogłabym go oczywiście nie pisać, ale są za niego punkty, więc czytam
historię Koszalina, czytam o konferencjach w Jałcie, Poczdamie i
Teheranie, o paktach Ribbentrop-Mołotow, agresji Niemiec i ZSRR na
Polskę, i jak zawsze uważam, że to cholernie ciekawe, bo kocham wręcz
historię. Pojawię się na dobre, dopiero w maju, bo teraz czeka mnie
ciągła nauka i przygotowywanie się do testu z przedmiotów ścisłych.
Boże, jakże ja jestem z nich cienka, aż wstyd mówić. No nic, ja tu tylko
na chwilę, wstawiam i zmykam. Rozdziałów waszych też sobie nie
przeczytam, czuję, że będę miała u was cholerne zaległości. Nie
informuję.
Pozdrawiam i 27-29 kwietnia trzymajcie kciuki – piszę testy XD
wasza
Chihiro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz