4 kwietnia 2010

IX. Zbierajmy się stąd.

Yoshiko
    Wbiłam jej w bok kunai? Nie. Rozkruszył się na jej skórze, ześlizgując się w dół, aż do biodra. Wtedy go upuściłam na lodową posadzkę, czując jakbym upuściła cząstkę siebie. Blondynka zaśmiała się okropnie, a ja dalej stałam pod ostrzem Hakuri, z zamiarem zabicia ich obu.
    Chwyciłam jej katanę i raniąc sobie przy tym dłonie, odrzuciłam daleko przed siebie, gdzie nie było już słychać jak odbija się od podłoża, tylko lekko wbija się ostrzem w piach. Zdezorientowana niebiesko-włosa, zawyła głośno, jakbym zabrała jej lalkę. Teraz, była łatwą zdobyczą. Wplotłam palce w granatową czuprynę, podkosiłam jej nogi, a ona runęła jak długa, prawie pociągając mnie za sobą. Dalej trzymając jej głowę, uderzałam nią o twardą posadzkę, do momentu, gdy nie zostałam potężnie kopnięta w plecy. Szarpnęło mną w dół, leżałam na plecach Hakuri, dalej nie przerywając szalonej serii uderzeń. Przy trzecim uderzeniu pociekła jej z czoła krew, prawie roztrzaskałam jej czaszkę, co nie spodobało się tej drugiej, bo pociągnęła mnie za kołnierz do góry, serwując mi kilkanaście silnych uderzeń w twarz z otwartej ręki.
    - Niech to już się skończy…- Jęknęła blondyna, wbijając mi paznokcie w szyję.
    - Shizuka, Shizuka, SHIZUKAAA!!! – Wrzasnęła rozpaczliwie Hakuri, dotykając delikatnie twarzy, po której ściekała krew, na jej nienagannie czyste, różowe kimono. Patrzała na czerwone palce, a ja miałam już coraz mniej powietrza. Oddychała spazmatycznie, wyjąc i rycząc na przemian.
    - Zamknij się! – Ryknęła ta cała Shizuka, patrząc teraz na mnie. – Gadaj, gdzie jest Akatsuki. – Odparła do mnie, jeszcze mocniej ściskając mi gardło.
    - Nic ci nie powiem, głupia szmato. – Wycharczałam z ledwością, uderzając w jej policzek pięścią. Wyszarpnęła mi kawałek skóry z szyi, a ja wpadłam prosto w ramiona niebiesko-włosej, która złapała mnie pod ramionami, zakładając dźwignię i prawie wyłamując mi ręce ze stawów.
    - Głupia szmato?! Zrobię ci coś, z czym będziesz się czuła jak ostatnia sierota na świecie. – W dłoni trzymała bryłę lodu, uderzając mnie w głowę jeszcze mocniej niż ja waliłam Hakuri. Zemdlałam, zapadając się w zupełną ciemność.
Narrator
    Siedzieli w trójkę w jednym ciemnym pokoju, szepcąc do siebie. Zachowywali się najciszej jak mogli, nie chcieli, żeby Madara tu wpadł i przy okazji zabił bardzo ważną osobę.
    - Shizuka Tsura i Hakuri, której nazwiska nie pamiętam, były wcześniej właścicielkami Hoko. Zapieczętowany był w Hakuri, ale jego mocą w sumie dzieliły się razem. Teraz chcą go odzyskać. Najpierw szukały Shichi, ale gdy nie mogły jej znaleźć, wtedy zaczęły węszyć przy Akatsuki. I obawiam się, że mogły natrafić już na kilka tropów, aż w końcu doszły do Yoshiko. – Skończył Ryuuki, popijając herbatę.
    - I ty to mówisz z takim spokojem?! – Szepnął gniewnie Lider, wyładowując złość na fotelu, w który uderzył z całej siły. – Wysłałem na tę misję Shukketsu! Jej nie mogę stracić!
    - Nie stracisz. Była moją uczennicą, poradzi sobie. – Rzekł Ryutaro, przeczesując swoje włosy palcami.
    - Kochasz ją? – Wypalił po chwili ciszy Uchiha. Lider popatrzał na niego z politowaniem, prychając przy tym niczym zdenerwowany kot. No bo od kiedy go kurwa obchodzą takie pierdoły?!
    - Co to za pytanie.
    - Po prostu odpowiedz. – Naciskał Itachi, bliski już uruchomienia sharingana i dowiedzenia się tego swoimi sposobami.
    - Chyba nie. – Lider momentalnie zamarł, jakby to co powiedział ich gość było zakazane.
    - Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Było widać jak na nią patrzysz, wzrok Deidary był zupełnie inny. Zupełnie zakochany i obłędny. – Skwitował odpowiedź Uchiha, jako jedyny teraz siedząc zupełnie rozluźniony. Żaden z nich nie spodziewał się, że sprawy przybiorą taki obrót.
    - Skończcie już te pogaduchy, ja się pytam, czy szybko się je załatwi! – Powiedział dość głośno Lider, aczkolwiek z nieopisaną ilością jadu w słowach, co oznaczało, że najzwyczajniej w świecie na nich krzyczy.
    - Obie mają skórę jakby z lodu, w sumie to nim władają. Bardzo ciężko je zranić, więc nie sądzę, aby ta wasza Yoshiko sobie jakoś poradziła. Do tego są dwie, a ona jedna. Ma małe szanse na przeżycie.
    - Kurwa mać! – Teraz Lider ryknął na cały głos. Tobi chyba nie miał zamiaru przybiegać i wypytywać się o co chodzi. Pein nie czekając ani chwili, chwycił dwa kubki i rzucił nimi o ścianę, klnąc przy tym głośno. W jednej sekundzie pojawił się przy nim Itachi, łapiąc go za nadgarstki i sadzając w fotelu.
    - Już spokojnie. Shichi i Deidara na pewno przyprowadzą ją żywą. – Czarno-włosy wyszeptał to z takim przekonaniem, że sam był skory w to uwierzyć.
    - Ja chcę tylko jej oczy! – Wycharczał dziko rudy, wbijając palce w ręce Uchihy.
    - Dostaniesz je, teraz się uspokój. – Lider rzeczywiście zaczął się uspokajać po niezwykle kuszących obietnicach swojego podwładnego. Jak na złość, rozbolała go głowa.
    - Na dziś chyba koniec…Przekazać coś…Tylko prawdę…- Pein usłyszał tylko urywki z tego co mówił Itachi. Bez słowa wstał i wyszedł z pomieszczenia na chwiejących się nogach. Obyście ją kurwa mieli żywą. Przeleciało mu przez głowę, nim zsunął się bezsilnie po ścianie.
Shichi
    Pędziłam jak szalona już od kilku dobrych godzin po tej zasranej pustyni, bo Lider wyraził się nadzwyczaj jasno: Sprężcie się, ona jest w niebezpieczeństwie. Obyście ją kurwa mieli żywą. Co oznaczało, że marny nasz los gdy jej nie przyniesiemy. Czy nie mógł iść Uchiha?! Deidary też nie widziałam od dość dawna. Wydawało mi się nawet, że go wyprzedziłam. Nagle jakiś głośny krzyk przerwał mi w rozmyślaniach.
    - Dwieście metrów przed tobą! – Deidara. Miał rację, majaczył się tam czarny kontur, który był coraz bliżej. Leżała na ziemi. Podeszłam paręnaście kroków bliżej. Umorusana krwią na twarzy, włosach, dekolcie, wyglądała jak siedem nieszczęść.
    - Nie podchodź tu! – Wrzasnęłam do blondyna. Zleciał trochę niżej, ale nie miał zamiaru schodzić. Widocznie wiedział, że jest z nią źle. Dotknęłam jej twarzy, o dziwo nadal była ciepła. Piasek wokół niej zlepił się w bordową grudę, musiała tu długo leżeć. Rozpięłam jej płaszcz, pod którym znajdowała się rana w brzuchu, zrobiona tak umiejętnie, że broń nie przeszła przez żaden z organów. Ktoś bardzo silny tu był i miał zamiar zafundować jej długą męczarnię przed śmiercią. Widać było, jak unosi się jej klatka piersiowa; zdążyliśmy. Miała zamknięte oczy, ale chyba była przytomna. Nagle wypluła z ust krew, która ściekała jej mozolnie po brodzie i policzkach. – Słyszysz mnie? – Zapytałam, a ona pokiwała głową. Było z nią coraz gorzej. Obejrzałam ja szybko całą i odkryłam kolejną ‘niespodziankę’. Nie miała palców u lewej ręki. To jeszcze nie wzbudziło u mnie takiego szoku. Zaczęłam leczyć jej ranę na brzuchu, która ładnie się zasklepiła, ale ona nadal wypluwała krew. Otworzyłam jej usta, nawet nie stawiała oporu. – O Boże. – Szepnęłam cicho. – Deidara, Deidara, Deidara, Deidara! – Zaczęłam panikować, powtarzać jego imię cały czas, ręce zaczęły mi się trząść, nawet nad tym nie panowałam. – Chodź tu szybko! – Wrzasnęłam bliska płaczu. Zeskoczył obok mnie, patrząc na jej zakrwawioną twarz.
    - Co się stało? – Zapytał głupkowato.
    - Ona…ona nie ma języka. – Zająknęłam się, nie będąc jeszcze pewną tego co zobaczyłam. Znowu z jej ust wyciekła krew. Spojrzała na mnie błagalnie, przełknęła czerwoną ciecz i dziko zawyła, chwytając mnie za dłoń. Ogarnęło mnie współczucie do tej dziewczyny. Szczerze jej nienawidziłam, gdyby o to poprosiła, bez skrupułów mogłabym ją zabić, ale ona tak mocno mnie trzymała…Strasznie się bałam i ona również. Deidara patrzał się na nią bez słowa, klęcząc koło jej głowy. Zerwał się na równe nogi i wrzasnął jeszcze głośniej niż Yoshiko.
    - Dlaczego ona, kurwa?! – Ryknął, padając z powrotem na piasek.
    - Zbierajmy się stąd. – Szarpnęłam za rękaw blondyna, który dźwignął się do góry. Pomógł mi podnieść Yoshiko, która teraz nie ukrywała gorących łez.
    Słońce prażyło niemiłosiernie, chciałam, żeby ten dzień minął jak najszybciej. Lewą dłoń zaczęłam leczyć dopiero, na grzbiecie ogromnej sowy.
Narrator
    Weszli wolnym krokiem do organizacji w grobowych nastrojach. Stan blondynki nieco się pogorszył, lecz rana w ustach nie krwawiła tak mocno. Lider od razu wyczuł ich chakry, przygotowywał się w myślach na spotkanie z trójką ninja. Zapukali cicho i nie czekając na odpowiedź weszli do gabinetu. Usiedli na krzesłach, wcześniej już przygotowanych. Pein uważnie przypatrywał się ich minom, nawet nie myślał zaglądać im w umysły.
    - Mogę kartkę i długopis? – Zapytała Shukketsu, roztrzęsionym głosem, powstrzymując się z ledwością od histerycznego śmiechu i ukryciu się w kącie pokoju, kiwając się przy tym jak sierota. Rudo-włosy podał jej te rzeczy bez pytania, a ona podała je blondynce, która na nowo się rozpłakała.
    - Czego ryczysz, wróciłaś przecież! – Lider popatrzał na jej zakrwawioną twarz, ubranie, włosy, denerwując się przy tym jeszcze bardziej. Powiedz mu. Przeczytał Deidara na kartce, gładząc dłoń Yoshiko.
    - Ktoś ją napadł. Była strasznie pobita, miała ranę na brzuchu. – Głos zatrzymał mu się w gardle, ciężko było mu to powiedzieć, nie zawstydzając przy tym dziewczyny.
    - Cały czas wypluwała krew. Nawet się nie opierała, gdy zaglądałam do jej ust. Po prostu nie miała języka! Nic, nawet nie pisnęła słówkiem! I jeszcze nie miała palców u lewej ręki.- Dokończyła Shichi, zanosząc się histerycznym śmiechem. Zaczęły trząść się jej ręce i bez słowa wyszła na korytarz, gdzie dało się słyszeć jej głośny wrzask. Uderzyła w ścianę pięścią, by zsunąć się po niej mozolnie.
    Na Peinie zupełnie to nie zrobiło wrażenia. Obciętych języków na swoim koncie miał 10, nie wspominając już o palcach, więc zupełnie go to nie przerażało. Choć sam fakt, że stało się to jego podopiecznej, którą wychowywał od dziesięciu lat, nieźle go wpienił.
    - Nie musicie się tłumaczyć. – Odparł krótko. – Możecie już iść, Deidara, zawołaj Shichi.
Pein
    Weszła bez słowa, zdecydowanie spokojniejsza, niż wcześniej. Usiadła na krześle, patrząc nieprzytomnie w jeden punkt, utkwiony za moimi plecami.
    - Wiesz, kto to zrobił? – Zapytałem, a ona wtedy spojrzała na mnie, wyczekując odpowiedzi. – Shizuka Tsura i niejaka Hakuri. – Zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc o kim mówię. Podałem jej dwa zdjęcia, które dostałem kilka godzin wcześniej od Ryuukiego. Ona otworzyła szerzej oczy, jakby niesamowicie przestraszyły ją twarze kobiet.
    - Ta niebieska miała w sobie demona! – Wyszeptała, odkładając na biurko fotografie. – Po co to jej robiły?
    - Był tu dzisiaj Ryuuki…- Urwałem, a ona spojrzała na mnie niesamowicie smutnym wzrokiem, odsłaniając swoje myśli i pytając w nich, czy coś mam dla niej do przekazania. – Nie wiem, chyba rozmawiał o tobie z Uchihą. Mniejsza o to, teraz ważna jest Yoshiko. Ryoutaro powiedział mi dość dużo interesujących rzeczy i myślę, że warto ciebie w nie wtajemniczyć, zwłaszcza, że nie jesteś jakaś głupia i możesz na coś się przydać. Okazało się, że te dwie, chcą z powrotem swojego demona. Nie wiem dlaczego, ale szukały ciebie. Może chciały zemsty, nie obchodzi mnie to zbyt. Były w Yuuki-gakure, bo wiedziały o rodzie Shukketsu i myślały, że może tam cię znajdą, ale niestety, jesteś jedyna, w dodatku, możesz być wszędzie. Shichi, nikomu o tym wcześniej nie mówiłem, więc chcę, żebyś była dyskretna.
    - Rozumiem. – Kiwnęła głową, słuchając mnie uważnie.
    - Ostatnio kilku z naszych szpiegów zginęło poprzez tortury. Udało mi się wyciągnąć z ich umysłów, że byli pytani, gdzie jest nasza siedziba. Również majaczący obraz tych dwóch kobiet został zachowany. W ich ręce wpadł szpieg Yoshiko. Powiedział, gdzie jest ich miejsce spotkań i tak one ją odnalazły. Znając naszą honorową blondyneczkę, nic nie powiedziała a za swój niewyparzony jęzor, została ukarana. Sam, nie raz już tak postępowałem, więc wcale nie dziwię się zachowaniu tych dwóch…
    - To okrutne, co Lider mówi! – Fuknęła, krzyżując ręce na piersiach. Zbulwersowała się nie na żarty, a po chwili jej twarz się rozpogodziła. – Nie po to mnie wzywałeś, prawda?
    - Prawda. Chodźmy. – Wstałem i zaprowadziłem ją do mojego pokoju. Widać było, że przestraszyła się niesamowicie, myślała pewnie, że chcę ją wykorzystać. Usiadłem na łóżku, a ona rozsiadła się w fotelu, próbując ukryć przerażenie. – Mam dla ciebie misję. Możesz powiedzieć o niej tylko jednej osobie, a mianowicie Itachiemu. Nikt inny nie ma prawa o tym wiedzieć, chcę, żebyś to rozegrała tak, aby wszyscy myśleli, że to przypadek.
    - Mam kogoś zabić, tak? – Zapytała, siadając już normalnie.
    - Dokłanie. Twoim celem będzie Yoshiko. Nie interesuje mnie jak to zrobisz, ma nie żyć. Daję ci na to dwa tygodnie. To pierwsza część misji. Drugą, będzie przeszczepienie jej oczu, komuś z organizacji. Wybierz kogoś, oprócz Uchihy, Tobiego, Sasoriego i siebie. Nie wiem jak twoje ciało zareaguje na dwa kekkei genkai. Sama rozumiesz, że nie mogę cię stracić. – Złapałem powietrze, a ona wpatrywała się we mnie z jakąś…fascynacją? Wolałem nie wiedzieć dlaczego. – Na tę część misji, masz czas nieograniczony przeze mnie, ale wymagam, aby oczy zachowały swoją dawną moc.
    - Rozumiem. Jest Kakuzu? – Zapytała, zrywając się z fotela.
_________
Boże, ale wena! Klękaj narodzie, bo Czisiowa po prostu emanuje weną i rozdaje ją naokoło, oby tylko jej nie straciła za dużo.
Nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Chyba przed wstawieniem tego, sprawdzę kilka razy i z dumą odłożę na półeczkę, pisząc kolejną część. Znowu będę miała kilka rozdziałów w zanadrzu, co niesamowicie mnie cieszy ;3
Pisałam przez cały dzień 3/4 całości, o ludu, jestem hardcorem. Chyba ilość odbije się na jakości, ale jestem z siebie dumna, autentycznie jestem z siebie dumna!
Btw. Wena przyszła po słuchaniu the GazettE – Before i Decay, wy też spróbujcie, może to na serio działa? XD
Pozdrawiam,
wasza
nawenowana
Chihiro.
T
ak miałam was powitać, ale powitam zupełnie inaczej. Wena jest nadal, wzrasta jak cholera, a ja mam pełno nauki do konkursu z historii. Mogłabym go oczywiście nie pisać, ale są za niego punkty, więc czytam historię Koszalina, czytam o konferencjach w Jałcie, Poczdamie i Teheranie, o paktach Ribbentrop-Mołotow, agresji Niemiec i ZSRR na Polskę, i jak zawsze uważam, że to cholernie ciekawe, bo kocham wręcz historię. Pojawię się na dobre, dopiero w maju, bo teraz czeka mnie ciągła nauka i przygotowywanie się do testu z przedmiotów ścisłych. Boże, jakże ja jestem z nich cienka, aż wstyd mówić. No nic, ja tu tylko na chwilę, wstawiam i zmykam. Rozdziałów waszych też sobie nie przeczytam, czuję, że będę miała u was cholerne zaległości. Nie informuję.
Pozdrawiam i 27-29 kwietnia trzymajcie kciuki – piszę testy XD
wasza
Chihiro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz