Shichi
Nie wiem jak przeżyłam tę wyprawę. To był istny cud.
Deidara w końcu się zdenerwował i zaczął się kłócić z Uchihą, sama nie
wiem o co, bo dokładnie ich nie słuchałam. Wyglądali jak stare
małżeństwo, które potrafi pokłócić się o to, jak leży obrus na stole.
Gdy przeszło do szarpaniny, próbowałam ich rozdzielić, co skończyło się
tym, że im nic nie było, a ja miałam podbite oko przez Itachiego. Jakby
nigdy nic, oboje przeszli obok mnie obojętnie, choć już się nie
odzywali.
Byliśmy już w organizacji i mieliśmy iść do Lidera,
kiedy znowu przypomniała mi się przesyłka do Peina. Gdzie Uchiha ją
trzymał? Była duża czy mała? List, a może przedmiot? Wyjmie ją przy mnie
czy odda mu ją w tajemnicy? Kim był Madara? Musiał być w organizacji,
skoro ‘lepiej żeby Madara tego nie widział’. Nieskończona ilość pytań,
zero odpowiedzi…
- Shukketsu, obudź się, jak do ciebie mówię! –
Darł się Lider, opierając się dłońmi o biurko. Stał, patrząc na mnie
gniewnie. Dopiero teraz zobaczyłam, jak jest straszny. – Co to za
wychodzenie z organizacji?! Czy pozwoliłem?! Spytałaś się?!
-
Nie jestem twoim psem, po za tym, nie chciałeś mnie widzieć przez
tydzień. I oto dziś minął tydzień, więc nie miej pretensji. – Odparłam
spokojnie, a on słysząc te słowa, zdenerwował się jeszcze bardziej.
- Ależ oczywiście, że jesteś moim psem! Tylko dzięki mnie tu jesteś,
tylko ja zauważyłem, że jesteś medic-ninja i do tego najlepiej się
nadajesz, tylko mój jeden gest, aby przegłosować wszystkich, a ty śmiesz
bezczelnie odzywać się do mnie i uciekać?! – Wrzeszczał bez celu. Co z
tego, że na mnie krzyknie? Przecież nie da mi kary! Nie jestem już
dzieckiem, żeby beczeć przy byle okazji. Patrzał na mnie zdenerwowany,
ba! Wściekły! – Nie obchodzi mnie już nic. Bynajmniej na tę chwilę.
Będziesz mieszkać z Tobim. Uważaj to za karę. To wszystko. – Nie wierzę,
że jest do tego zdolny! Co to jest, kurwa? Obóz wakacyjny, gdzie mam
poznać wszystkich uczestników? Pein na starość robi się coraz głupszy.
Westchnęłam głośno, wychodząc z gabinetu. Czeka mnie bardzo męcząca
przyszłość. Jeśli nie umrę teraz, to nie umrę chyba nigdy. Ruszyłam do
pokoju Uchihy, w celu wzięcia trzech bluzek i dwóch par spodni, które
były moim jakże wielkim dobytkiem.
Pein
Wyszła wielce obrażona z gabinetu, jakbym coś jej zrobił.
Przecież to ona zawiniła! Deidara uważnie obserwował każdy mój ruch.
Teraz chcę się dowiedzieć czegoś od Uchihy, może ma dla mnie jakieś
ciekawe informacje.
- Możesz już iść Deidara. Itachi wszystko mi
powie. – Posłusznie wyszedł z pomieszczenia, a brunet jeszcze przez
chwilę nasłuchiwał. Po chwili wyjął z kieszeni mały gryps, podając mi go
bezpośrednio do dłoni. – Boisz się? – Zakpiłem, a on nawet nie
zareagował, tylko zdjął płaszcz, przewieszając go na oparciu krzesła.
- Skądże. Po prostu jestem ostrożny. Ściany mają oczy i uszy. –
Przejechał dłonią po twarzy, wpatrując się w karteczkę. Doskonale
wiedziałem o czym mówił. Chodziło mi z pewnością o Zetsu. Znając Madarę,
przekabacił go już na swoją stronę, ale jak na razie miałem to pod
kontrolą. Nasz szpieg znajdował się bardzo daleko stąd i nawet gdyby
bardzo tego pragnął, nie znalazłby się tu w dziesięć minut.
Rozszyfrowanie drobnej pisaniny, zajęło mi chwilę. a treść brzmiała
następująco: ‘Jesteśmy w niebezpieczeństwie. Ten stary idiota knuje coś
za naszymi plecami i próbuję dowiedzieć się co. Bądź cierpliwy,
poinformuj o tym kogoś zaufanego, najlepiej Uchihę. Niedługo wpadnę z
odwiedzinami, bo Shichi też wplątała Akatsuki w niemałe kłopoty. Trzymaj
się ciepło – Ryuuki. Spal to, lepiej żeby Madara tego nie widział.’
- Po jaką cholerę mam się trzymać ciepło?! Idiota! – Wrzasnąłem,
spalając w dłoni liścik. Strzepnąłem z ręki resztki popiołu, wycierając
ją o spodnie. Złapałem od wewnątrz zębami kolczyk. – Uchiha, jesteśmy w
gównie po pachy i rozważam właśnie opcję tymczasowego rozwiązania
działalności organizacji. Nawet z Shukketsu, zdobycie wszystkich demonów
będzie cholernie trudne.
Shichi
Wychodziłam z pokoju, a na końcu korytarza zobaczyłam
Hidana, który z uśmiechem na twarzy mi pomachał. Odpowiedziałam mu tym
samym, a on głośno zaśmiał się na ten gest. Był już znacznie bliżej, a
ja pod drzwiami pokoju Tobiego.
- Znowu uciekamy? – Zapytał zupełnie normalnie.
- Nie, przeprowadzka. – Odpowiedziałam, próbując być miłą.
- Masz dziś wolny wieczór? – Wypalił, zbijając mnie z tropu. Czyżby
ten osobnik znowu próbował mnie gdzieś zabrać? Musiałam zrobić bardzo
dziwną minę, bo zaczął od razu się bronić. – Nie, to nie to o czym
myślisz! Po prostu pijemy dziś w kuchni, a, że znowu jesteś w załodze,
to pomyślałem, z resztą nie ważne…- Machnął ręką, mijając się z Deidarą.
Obróciłam się, żeby zobaczyć jak Hidan odchodzi w stronę kuchni.
- Um, przyjdę! – Krzyknęłam w głąb korytarza, a białowłosy odkrzyknął,
że przyjął to do wiadomości. Spojrzałam na Deidarę, który popatrzał na
mnie w tym samym momencie. Shukketsu, jesteś okrutna. Pewnie pomyślał
sobie jakieś niestworzone rzeczy.
Zapukałam do pokoju Tobiego, a
drzwi przy szarpnięciu prawie wypadły z zawiasów. Chłopak chyba się
zdziwił, bo nic nie mówił, tylko patrzał na mnie z góry [jakby nie
patrzeć, jest wzrostu normalnego mężczyzny, a to, że ma umysł 7 latka,
wcale nie gra roli].
- Cześć, będziemy od dziś razem mieszkać. –
Uśmiechnęłam się, a on wykrzyknął coś na styl ‘Kyayayayayayaaaaa~!’,
niczym niewyżyta nastolatka oglądając teledysk ze swoim idolem.* Kurwa,
czuję się jak w wariatkowie!
- Shichi będzie mamą, a Tobi będzie
synkiem! – Darł się i skakał po łóżku, niczym małpka. Rzeczywiście
odbieram to jako karę.
- Więc bądź dobrym synkiem i idź
podenerwować innych. – Jak powiedziałam, tak zrobił. Wybiegł z pokoju,
nawet nie zamykając drzwi. Jaka cudowna cisza. Zamknęłam drzwi, z
postanowieniem, że zaraz zrobię sobie miejsce w szafie. Najpierw poszłam
do toalety, żeby zobaczyć, jak tam ma się sprawa. A o dziwo miała się
bardzo dobrze. Wszystko było schludne i poukładane. Nagle jednak piękny
obrazek legł w gruzach, bo usłyszałam wrzeszczenie tego przeklętego
bachora. Wyszłam z toalety i wyjrzałam zza drzwi. Tobi biegł w moją
stronę, wykrzykując moje imię, a za nim pędem, leciał wręcz, Kisame.
- Zabiję gówniarza! – Krzyknął, a ja jako jego tymczasowa matka,
wyszłam z pokoju, każąc mu wejść do pomieszczenia. Niebieski zdziwił
się, patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
- Pein kazał mi się przeprowadzić. Pewnie wiesz, że znowu zniknęłam.
- Wiem, głupio zrobiłaś. Podobno jesteś mamą tego gnojka. – Odparł podpierając się pod boki. Mimowolnie się roześmiałam.
- Tak, jestem. Przepraszam Kisame, ale kazałam mu powkurzać innych niż
mnie. – Uśmiechnęłam się, a on poczochrał mi włosy. Chyba jakoś
przeżyję najbliższą przyszłość, ze świadomością, że są tu jeszcze tacy
jak Kisame.
Narrator
Zaledwie 10 osób w pomieszczeniu, a tłok był
niesamowity. O dziwo brakowało nawet krzeseł, co zmuszało niektórych do
siedzenia na blacie. Pomimo tylu wrogów w jednej sali, atmosfera była
bardzo przyjazna. Kuchnię wypełniał dym papierosów i zapach alkoholu,
tworząc typowo pijacką mieszankę. Ktoś przyniósł ze swojego pokoju
lampkę nocną, która dawała ciepłe, pomarańczowe światło. Potworzyły się
grupki, gdzie wszyscy mieli swoje towarzystwo. Tobi biegał jak szalony,
głośno się śmiejąc, choć tym razem nikomu to nie przeszkadzało. Zetsu i
Sasori znaleźli się w zupełnie przedziwnym miejscu, bynajmniej tak
myśleli, bo przyszli na kolację, a kolejna popijawa z rzędu wcale im się
nie uśmiechała. Deidara, Kakuzu, Hidan i Yoshiko pili za zdrowie
wszystkich, bez wyjątków, drąc się coraz głośniej i wymyślając coraz to
głupsze toasty. Itachi, Shichi i Kisame oblegali blaty, rozmawiając na
tematy czysto naukowe, aczkolwiek nieposkromiony humor Hoshigakiego i
tam dał się we znaki.
Cała zabawa była udana, ale gdy grupka
alkoholowa zaczęła wygłaszać swe mądrości na temat każdego, zaczęło
robić się niezręcznie.
- Chyba pora już na mnie, obędzie się bez
kłopotów. – Odparła Shichi, uśmiechając się do mężczyzn. Kisame któryś
już raz z kolei rozczochrał jej włosy, śmiejąc się przy tym jak dziecko.
- A ty gdzie leziesz?! Teraz czas na ciebie…- Ryknęła Yoshiko,
stawiając jedną stopę na krześle. Chwiała się tak, że ledwo mogła ustać w
miejscu. -…Głupia szmato! – Zarechotała się jak żaba, dostając przy tym
czkawki. Shichi stała przy drzwiach niewzruszona, słuchając pijackiego
czkania w zupełniej ciszy. Wszyscy chcieli usłyszeć jakie zdanie na
temat uciekinierki ma blondynka. – Uciekłaś i śmiesz się tu pokazywać?!
Gdyby nie Lider, nie byłoby cię tutaj i oszczędziłabyś nam wszystkim
swojego widoku, puszczalska idiotko. Wszystkim tak dajesz? Jestem
ciekawa ile brało cię w Yuuki-gakure! Byłaś w pokoju Uchihy, hm, jemu
pewnie też dałaś!
- Zamknij się. – Odparł gniewnie Itachi, a Yoshiko mrugnęła tylko oczami.
- Widzę, ze cholernie interesuje cię to z kim spałam. Więc dobrze!
Jedyną osobą której dałam, jak to epicko nazwałaś, był Deidara. Skoro
trapi cię, ile było frajerów w Yuuki-gakure, to powiem ci, że był tylko
jeden! A jeśli cię to do kurwy nędzy interesuje, wścibska kurwo, to
kurwa nie spałam z Uchihą i kurwa nie będę spać z Tobim, bo nie jestem
niewyżyta seksualnie, jak poniektórzy, a mam tu na myśli ciebie, blond
dziwko! – Wydarła się na nią Shichi, dysząc ciężko. Żywa gestykulacja
której używała gdy była zdenerwowana, wyolbrzymiała jej słowa, które i
tak były wystarczająco ostre. Yoshiko sięgnęła po szklankę, nalewając
wódkę do pełna. Łyknęła trunek na dwa razy, nawet się nie krzywiąc.
Shukketsu popatrzała na Kisame, uśmiechając się niemrawo. – Pójdę już,
nie będę wam psuć zabawy. – Obróciła się na pięcie, wychodząc z kuchni.
Czuła, że się wygłupiła, ale miała też satysfakcję, że ktoś się nią
interesuje. Na korytarzu roznosiły się już krzyki głośnej zabawy, a
raczej spekulacji na jej temat. Teraz myślała tylko o tym, żeby wypytać
Tobiego co wie na temat Madary. A mógł wiedzieć bardzo dużo.
_________
*Normalnie jak ja XD
Częstotliwość wstawiania chyba jest dobra, prawda?
Nie
wiem co myśleć o tym rozdziale. Znowu mam ochotę zawiesić bloga. To już
chyba coroczna operacja. Zaraz się wkurzę i napiszę po sto rozdziałów
na wszystkie blogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz