2 stycznia 2010

V. Piękne wejście!

Deidara
    Jeśli to miał być żart, to nie udał się ani Itachiemu, ani Liderowi…Już, teraz, natychmiast mam wyruszać na misję? Dobrze, że przed chwilą spałem.
    Nawet nie starałem się przy pakowaniu. Do kabury wsadziłem kilka kunai, upchnąłem po kieszeniach glinę i wyszedłem do kuchni, żeby przygotować sobie jakiś prowiant.
    Przed organizacją stał już Uchiha, patrząc na mnie od nie chcenia. Pewnie zaraz o coś się przyczepi.
    - Spóźniłeś się. – Odparł niezmiernie poważnie, a mnie zachciało się najzwyczajniej w świecie śmiać. Wepchnąłem rece do kieszeni, a usta poczęły formować sowę z gliny. – I żadnych zabawek. Idziemy na pieszo. – Teraz to po prostu mnie wkurwił. Ruszył przed siebie, dość szybkim tempem, a ja jak zawsze musiałem wlec się z tyłu. Cudownie!
    Przez pół godziny szedłem na swoich nogach, potem zacząłem ponownie formować sowę. Wyciągnąłem dłoń spod płaszcza, wypuszczając ptaka na wolność i powiększając go ponad stu krotnie. Nie czekając na reakcję Uchihy, wskoczyłem między skrzydła drapieżnika, unosząc się w przestworza.
    Chwila, gdy unosisz się w powietrze, niemalże w pionowej pozycji jest wspaniała. Wiatr bijący w twarz, nie pozwala abyś normalnie oddychał, możesz zamknąć oczy i czekać, aż w końcu znajdziesz się w pozycji poziomej.
    Gdy właśnie się w niej znalazłem, nie mogłem już doszukać się wzrokiem Itachiego. Zasrany idiota, pewnie pognał przed siebie ile miał sił w nogach. I tak jestem zdany na niego, więc co mogę zrobić, jak tylko go szukać?Obniżyłem lot, namierzając go moim sztucznym okiem, do którego prawdę mówiąc już się przyzwyczaiłem.
    Biegł w zastraszającym tempie, pochylony ku ziemi, jego ręce bezwładnie frunęły w powietrzu, zachowywał się jak jakiś kot. Jak puma. Odbijał się od ziemi sadząc ogromne susy, opadając lekko na podłoże. I tak cały czas, tylko, że cholernie szybko. Ręce niczym ogon ustawiały go w odpowiedniej pozycji, wyważając idealnie jego ciężar.
    Byłem już na odpowiedniej pozycji. Skoczyłem mu na plecy, turlając się z nim w uścisku. Oboje próbowaliśmy dosięgnąć drugiego ciosem, oboje chcieliśmy trafić się kunaiami. Dopiero gdy gruchnąłem plecami o pień drzewa, Itachi zdołał uderzyć mnie z niesamowitą siłą w nos. Krew od razu pociekła, trzymaliśmy się tylko za nadgarstki, aby nie dostać kunaiem prosto w szyję.
    Przeturlaliśmy się kilkakrotnie i nagle jakby coś zmieniło się w Itachim. Jeśli widział ktoś tę sytuację z boku, mógłby na prawdę pomyśleć, że znajdujemy się w dwuznacznej sytuacji. Dosłownie wisiał nade mną, dysząc z nerwów, świecąc mi nad głową sharinganem, a po chwili jego oddech był równy, oczy czarne, a uścisk na nadgarstku znacznie słabszy.
    - Uspokoiłeś się już? – Spytał szeptem, patrząc mi w oczy. Zdenerwował mnie tym jeszcze bardziej, doprowadzając do tego, że znowu zacząłem się z nim szarpać. Tym razem on dostał potężną bombę w nos, a ja znowu byłem na dole.     Rzeczywiście, czasami zastanawiam się, jak można ze mną wytrzymać, ale to co zrobił Uchiha, przechodzi wszystkie możliwe granice.
    Nachylił się jeszcze niżej nad moją twarzą, tak, że prawie stykaliśmy się czołami. Złapał mnie za kark, ustawiając mnie jak szmacianą lalkę. Cały czas patrzał mi w oczy, aż w końcu je przymnkął, a w tym samym momencie pocałował mnie prosto w usta. Trwał tak kilka sekund, gdy chyba mu się to znudziło, bo przejechał językiem po moich wargach. Serce zaczęło mi bić szybciej, ręce zrobiły się zimne, usta zaczęły piec.
    Nagle jakby ocknął się z transu, zarumienił się, wstał, obrócił się i krzyknął:
    - Inaczej byś się nie uspokoił. – Zaszokował mnie swoim zachowaniem niesamowicie. Spodziewałbym się tego po każdym, ale nie po nim. Nie wiedziałem co miałem mu odpowiedzieć, a to dopiero początek misji.
Shizuka
    Albo mam zwidy po upojnych nocach z cudownymi mężczyznami z Yuuki-gakure, albo jestem głupia. Spojrzałam na Hakuri, która również z rozdziawioną gębą patrzała na dwójkę młodych ludzi, siedzących przy stole do pokera.
    - Shizuka…- Jęczała niebiesko-włosa nad moim uchem, szarpiąc mnie za rękaw.
    - Widzę. – Wysyczałam przez zęby, idąc w stronę pary. Jestem niemalże pewna, że znam tę kobietę. Jestem tak strasznie blisko odkrycia prawdy!
    Prawie biegłam, myślałam tylko o tym, co zrobić jak już ją dorwę. Wyciągnę z niej wszystko co wie i z jej alfonsa również. Oby tylko nie chciała walczyć
    Już miałam złapać ją za włosy i wyprowadzić przed lokal, kiedy Hakuri złapała mnie za ramię i zaczęła szeptać mi do ucha:
    - To nie ona, Hakuri pamięta twarz tamtej pani.
    - Wspaniale, że teraz mi to mówisz, idiotko! – Mruknęłam, uśmiechając się do zniesmaczonej pary. Co do Hakuri, to jej pamięć jest niezawodna, więc mogę jej wierzyć. No cóż, więc naszym następnym celem będzie odnalezienie organizacji Akatsuki…
Shichi
    Leżałam z zamkniętymi oczami na wielkim łóżku razem z Ryuukim chyba cały czas. Dostawaliśmy jedzenie prosto pod nos i nikogo to nie dziwiło. Ot co, zwykła bogata, zakochana para.
    On znowu spał, a ja znowu myślałam. Kiedy zjawi się ktoś z Akatsuki? I tak miałam już dziś wracać, więc żadne pielgrzymki nie są mi potrzebne. Zaczęłam sprawdzać czy nikogo nie ma w pobliżu. Przeczesywałam ludzkie umysły z taką łatwością, jak robiłam to z umysłami demonów. Nic prostszego…
    - No, no, panie Uchiha, piękne wejście! Nawet nie zorientowaliśmy się, że tu wlazłeś. – Warknęłam, otwierając oczy. Przecież wróciłabym sama. Podniosłam się na łokciach, a satynowa pościel zsunęła się z biustonosza. Szukałam jeszcze kogoś, kto mógłby mu pomóc. – On też tu jest? – Spytałam szeptem, a Itachi podniósł na mnie wzrok.
    - Słyszałem. – Odparł głos, dobiegający z kuchni. Deidara! Jakoś nie szczególnie miałam ochotę go teraz oglądać. Nie chciałam też, żeby widział mnie w takiej sytuacji. I co on do cholery robi w kuchni?!
    - Dlaczego z nim? – Spytałam z przekąsem. Deidara jest ostatnią osobą, którą Uchiha poprosiłby o pomoc, więc Lider miał jakiś konkretny powód, żeby przysyłać tu tych dwóch.
    - Rozkaz. – Odparł krótko Itachi. Zerwał się z fotela, podchodząc do okna. Na parapecie rozłożył zwój, z którego przywołał niewielką skrzynkę. – To dla ciebie. Ubierz się w to i zaraz wyruszamy. – Powiedział nie patrząc na mnie. Czyżby nadal miał w pamięci zdarzenie sprzed kilku dni?
    - Muszę ci jeszcze o czymś powiedzieć. – Wyszeptałam, wychodząc z łóżka.
    - On już wie. – Wymruczał zaspany głos spod kołdry. – Byli tu już o trzeciej nad ranem, kiedy ty spałaś, więc im wszystko powiedziałem. Możesz już iść. – Ryuuki wysunął rozczochraną czuprynę spod kołdry, wbijając we mnie swoje bursztynowe spojrzenie. Na pewno kochałam go bez pamięci. Na pewno.
    - Więc dobrze. Idę. – Rzekłam, chowając się za drzwiami łazienki.
    Myłam się, cały czas próbując znaleźć jakieś informacje w głowach mężczyzn. Uchiha umiejętnie blokował myśli, tak samo jak i Ryuuki. W umysł Deidary, nawet nie miałam zamiaru zaglądać, choć jego myśli jakby nawoływały mnie do poszperania.
    Ubierałam spodnie z ociąganiem, przysłuchując się cały czas, czy nikt nie odzywa się w pokoju. Tak strasznie interesowało mnie to, dlaczego Itachi nie zabił Ryuukiego, czy może znają się już jakiś czas? A może to polecenie Lidera i to on go zna? Naciągałam rękawy bluzki, gdy nagle ktoś poruszył się gwałtownie.
    - Itachi, daj to proszę Nagato, najlepiej do rąk własnych. – Wyszeptał Ryuuki. Nastąpiła chwila ciszy. – Najlepiej gdyby Madara nic o tym nie wiedział. – Wyszeptał jeszcze ciszej niż poprzednio, a ja musiałam przyłożyć ucho do drzwi.
    Kto to jest Madara? Nie przypominam sobie tego imienia. Żeby nie wzbudzać podejrzeń, ubierałam się już znacznie szybciej i poszperałam trochę w szafkach z ręcznikami. Bardziej niż ten cały Madara, trapiła mnie tajemnicza przesyłka do Lidera. Czyżbym została wykorzystana do tego, aby Ryutaro i Lider mogli się między sobą kontaktować? Coś ukuło mnie boleśnie w sercu, odbierając trochę energii. Wcisnęłam na głowę mocniej sakkat, chowając w cieniu swoją twarz.
Narrator
    - Jestem gotowa. – Burknęła Shichi, dmuchając w swoją grzywkę. Nie uśmiechało jej się opuszczać ciepłego lokum, gdzie był ten cudowny mężczyzna, którego tak bardzo kochała, choć coraz bardziej wątpiła w jego miłość. Knucie intryg za jej plecami z Uchihą, nie było rzeczą o której marzyła. Czuła się wykorzystana, a każdy dotyk Ryuukiego uznawała za fałszywy. – Chyba mogę się z nim pożegnać sama, prawda Itachi? – Odparła opryskliwie, akcentując imię chłopaka. Posłusznie wyszli, zostawiając parę samą. Ryuuki wyciągnął w jej stronę ręce, pozwalając jej na wtulenie się w niego.
    - Jak coś ci się stanie, idź do Uchihy. To na prawdę w porządku facet i szczerze nienawidzi tego blondasa. – W pokoju rozległo się ciche łkanie. Dziewczyna wbiła w jego plecy mocniej paznokcie, raniąc skórę mężczyzny.
    - Nie chcę od ciebie odchodzić…- Wyszeptała, chowając twarz w jego ramionach. – Teraz tam nikogo nie mam. Zostałeś mi tylko ty. Kiedy znowu się spotkamy?
    - Przyjdzie czas i Uchiha ci wszystko powie. Na razie nie mogę ci nic zdradzić. Nie bądź na mnie zła. – Pogładził jej plecy, puścił ją i obrócił się w stronę okna. – Idź już lepiej. – Głos mu się trzęsł, przeszukiwał spodnie, próbując znaleźć papierosy.
    - Do zobaczenia. – Odparła, wycierając rękawem załzawione oczy. Zamknęła cicho drzwi, nie patrząc nawet na Deidarę i Itachiego. – Idziemy? – Spytała spokojnie, ruszając prosto do schodów. Poczuła jak ktoś chwyta ją za kołnierz ciągnąc w stronę okna na końcu korytarza. Obróciła się gwałtownie, wyrywając się Deidarze. – Nie dotykaj mnie, do cholery. – Wysyczała przez zęby, idąc ramię w ramię z Uchihą. Szedł obok niej spokojnie, patrząc tylko przed siebie i nie zwracając na nikogo uwagi. Otworzył okno na oścież, skacząc w dół i ruszając pędem przed siebie w stronę organizacji. – Ej, ej, ej! Zaczekaj na mnie Uchiha! – Wrzasnęła Shichi, stając na parapecie i skacząc w dół. Powrót do organizacji zapowiadał się na bardzo długi i męczący.
_________
Nie jest to jakieś dzieło, ani najdłuższy rozdział. Chciałam go wstawić, żeby nie było, że nic nie piszę na Shukketsu.
Tak, założyłam nowy blog ;P www.Osoku.blog.onet.pl.
Chciałabym sobie życzyć, że nie zaniedbam ani jednego bloga. No nic, trzymajcie kciuki! jak na razie mam pełno pomysłów i wena mi dopisuje, więc oby tak dalej.
A wam składam spóźnione życzenia świąteczne i noworoczne! Mam nadzieję, że ten rok, będzie bardzo owocny i da nam dużo radości. Mam też nadzieję, że skończą się wszystkie wojny, Obamie odbiorą nobla i nie podniesie się poziom wód na świecie, bo inaczej zaleje mi chatę ;__;. Jeszcze pomyślcie sobie, co chcielibyście, a ja wam tego z całego serca życzę~!
Pokój z wami cuksy~!
Wasza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz