Deidara
I nagle
czas zwolnił niesamowicie, jakby ktoś go przytrzymał. Zacisnąłem dłoń
naframudze drzwi, nawet nie czując bólu, który zaczął rozrastać się
gdzieś wokolicach serca, piekąc i kłując ten jakże niezwykle wrażliwy
narząd. Dlaczegoona na to pozwoliła? Jego lewa ręka była pod jej
koszulą, zapewne wyszukujączapięcia od stanika. Na udzie spoczęła druga
dłoń. Próbowała go odepchnąć, najej mlecznej skórze odznaczały się
czarne paznokcie, wbijające się w ciało mojegowroga, mojego
nowego wroga. Dlaczego osoby które jej się narażają, mają zemną od razu
na pieńku? Idioto, dlaczego nie wyperswadujesz tego uczucia,
którymraczyłeś darzyć tą nieszczęsną kobietę? Pragniesz ją mieć tylko
dla siebie,pragniesz patrzeć w jej oczy godzinami, bez względu na porę
dnia, pragnieszdotknąć jej nagiego ramienia, bez wzbudzania w jej
złości, pragniesz aby onapragnęła i ciebie? Chcesz tego z całego serca,
prawda Deidara? Ty na prawdęją…
-
Mówiłam?! Nie jest ciebie warta…Dziwka. -Szeptała mi nad uchem Yoshiko,
myśląc zapewne, że przytaknę jej słowa i jeszczepogratuluję jej
doskonałej dedukcji.
-
Pamiętaj jedno. Ja nigdy z nią nie byłem, więcnie mów, że nie jest mnie
warta. – Blondynka zamrugała nerwowo oczami, niewiedząc co powiedzieć.
Hidan popatrzał na nas z ukosa, odrywając usta od wargChihiro.
Uśmiechnął się nieznacznie, wyciągając rękę spod koszuli
dziewczyny.Obróciła szybko głowę moją stronę, błądziła wzrokiem po
naszych twarzach,zatrzymując go najdłużej na białowłosym. Widząc nas
przestała owijać w bawełnę.Podniosła wysoko rękę i z zadziwiającą
prędkością uderzyła go w policzek.Zerwała się z łóżka, wzięła paczkę
papierosów, odpaliła jednego, szybkozaciągając się dymem.
-
Szkoda, że musiałam to zrobić przy świadkach,prawda Hidan? – Odparła,
odzyskując nagle swoją pewność siebie. Chłopak nic nieodpowiedział,
tylko oparł się o ścianę, obserwując Yoshiko. Nagle Chihiroupuściła
papierosa na betonową podłogę, zachwiała się na nogach i runęłaby
jakdługa, gdybym jej w porę nie złapał.
-
Kim ona jest? – Wyjąkał białowłosy, wskazującna jej szyję. – Nie
mówicie, że nie widzieliście jak ścisnęła sobie kawałekskóry, a potem
zemdlała. – Fakt, nie zauważyłem tego. Byłem bardziej skupionyna
obserwowaniu spadającego peta, niż patrzeniu co ona robi z drugą dłonią.
-
Zasrani medic ninja…- Burknąłem pod nosem,przerzucając ją sobie przez
ramię, niczym worek z piachem. – Yoshiko, odpal mipapierosa, a resztę
wsadź do kieszeni. – Hidan uśmiechnął się głupkowato,podając blondynce
zapalniczkę.
-
Wiedziałem, że w końcu wrócisz do tego nałogu.- Odrzekł i poklepał
miejsce obok siebie, na które zaraz wskoczyła Hideki.Zaciągnąłem się
dymem, który nieprzyjemnie palił w gardło, rozchodził się pocałych
płucach i wylatywał nosem, drapiąc drogi oddechowe, którym dałemodpocząć
przez przeszło rok. Jedno musiałem przyznać, że te notoryczne
ruchyręki, równe oddechy, uspokajały mnie, wręcz wprawiały w
melancholijny nastrój.Drzwi otworzyłem bez większego problemu. Ostrożnie
położyłem wiotkie ciało dziewczyny,na moim łóżku. Z ogromnym
zdziwieniem, stwierdziłem, że było już grubo po 22 iczas spać.
Oczywiście oznaczało to, że dziś śpię w fotelu.
Chihiro
Napewno
nie byłam w pokoju Hidana, co niezmiernie mnie ucieszyło. Nikły
snopświatła, padający na duży, kremowy fotel, którego pozazdrościłby
nawet Kage,oświetlał śpiącą w nim postać. Tak dobrze znany mi pokój,
nagle wydał się jakbyodległy, z powodu zapachu unoszącego się w nim.
Swąd papierosów, zmącił całą,jak dla mnie, wzruszającą chwilę, poznania
na nowo dawnego lokum. Tysiąckrotniewygodniejsze łóżko, pościelone
popielatą kołdrą, pachniało mężczyzną, który zewzględu na mnie, spał w
fotelu. Nie miałam pojęcia, która godzina, ale na pewnobyło już po
północy. Ostry zapach tytoniu, w zmorzył we mnie głód nikotynowy.Wstałam
ostrożnie z łóżka, modląc się w głębi, aby choć jeden papieros
pozostałdla mnie. Na brzuchu chłopaka leżało czerwone pudełko w którym o
dziwo byłyjeszcze dwa ‘niszczyciele płuc’. Trzęsącymi dłońmi, odpaliłam
go, łapczywiezaciągając się dymem. Otworzyłam okno na oścież. Noc była
niesamowicie ciemna,księżyc przykryty kłębiastymi, ciężkimi chmurami, o
kolorze granatowym.Szarawa, zaokrąglona chmura dymu, rozproszyła się,
porwana przez wiatr. Nieczułam już żadnej przyjemności z miętoszenia
peta w palcach, a tym bardziej zwciągania tylu toksyn do mojego
organizmu. Gęsia skórka zdążyła już pojawić sięna każdym odsłoniętym
kawałku skóry. Pośpiesznie zamknęłam okno, starając sięzrobić to jak
najciszej, aby go nie obudzić. Siedział z głową opuszczoną naprawe
ramię, oddychając przez rozchylone wargi. Nogi rozciągnięte jak
najdalejprzed siebie, dotykały framugi łóżka. Od dawna nie widziałam go
zrozpuszczonymi włosami, które opadały na umięśniony tors. Byłam ciekawa
czy wsamych bokserkach było mu zimno. Okryłam go popielatą kołdrą,
która w sam razokalała go aż pod szyję. Po krótkiej chwili skopał
pościel na ziemię, szukającwygodnego miejsca na ułożenie swojej głowy.
Podeszłam do szafy, z którejwyjęłam czarny podkoszulek i granatowe
spodenki, które były stanowczo za duże,lecz miały sznurki, które mogłam
ściągnąć i obwiązać się nimi w biodrach.Poszłam do łazienki z zamiarem
wzięcia szybkiego prysznicu. Błędne myślikrążyły po głowie, chciałam
zmyć z siebie dotyk Hidana, który nadal czułam naswoim ciele jakby stał
tuż za mną i dalej uparcie szukał zapięcia stanika.Pozbyłam się ubrań i
wskoczyłam pod prysznic, używając dużej ilości płynu dokąpieli, który w
mojej wyobraźni miał ostre działanie bakteriobójcze. Ciepławoda spadała
na plecy, zmywając niewidzialną dłoń, a razem z nią nieprzyjemneuczucie.
Mokre włosy oblepiały całe ciało, niczym pajęczyna utkana przez
samąsiebie. Przełączyłam wodę na zimną, która otrzeźwiła umysł. Nagle
ciałoskostniało, jakby zamroziła je ciecz, lodowate strugi uderzały o
skórę, jakpociski. Włosy zaabsorbowały cały chłód, okalając plecy i
stwarzając barierę doprzedostania się jakiegokolwiek powiewu ciepła.
Szczęka zaczęła niebezpieczniedrgać. Zakręciłam kran, wyszłam naga na
podłogę, podziwiając sine usta wlustrze. Widziałam za sobą górę
puchatych ręczników, ułożonych równo jeden nadrugim. Wzięłam pierwszy
lepszy i narzuciłam na zmarznięte ramiona. Energiczniewytarłam ciało,
ubierając się w za duże ubrania chłopaka. Wychodziłam złazienki z
zamiarem powrotu do pokoju. Leżał na fotelu jak dalej, z kołdrązrzuconą u
stóp. Podeszłam do niego, aby sprawdzić czy żyje. Dotknęłamdelikatnie
jego twarzy, bo wydawała mi się tak bardzo nierzeczywista.
Chciałamspojrzeć w jego błękitne oczy i sprawdzić czy to na prawdę
Deidara któregoznam, bo był zbyt spokojny jak na siebie. Powinien spać w
dziwnej pozycji,rozwalony na całej powierzchni, z pościelą na twarzy.
Wtedy byłabym pewna, żeśpi.
-
Masz zimne dłonie. – Niespodziewanie chwyciłmnie za nadgarstek,
siadając prosto i patrząc na mnie uważnie, tymi chabrowymi,spokojnymi
oczami.
Narrator
-
Dlaczego masz takie sine usta? Myłaś się podzimną wodą? – Zapytał,
puszczając ją i opierając się, chciał powiedzieć cośjeszcze, ale
dziewczyna go wyprzedziła.
- Od kiedy nie śpisz? – Zmrużyła oczy, sięgnęłapo ostatniego papierosa i odpaliła go, siadając naprzeciw chłopaka.
-
Wtedy jak otworzyłaś okno. – Zmarszczyła brwi,spojrzała na niego spod
byka, jak dziecko karcone za zrobienie czegoś złego. -Nie patrz tak na
mnie, nic ci nie zrobiłem. – Odparł groźnym tonem. Fuknęła podnosem,
obracając głowę w stronę drzwi. Zaciągnęła się kilkakrotnie,
popiółspadał na jej dłoń. Strzepnęła go na podłogę szybkim ruchem, nie
patrząc nawetna reakcje Deidary, która wyrażała wyraźna dezaprobatę.
-
Muszę ci cos powiedzieć. – Uśmiechnęła sie doniego, tak, jak bardzo nie
lubił. Uśmiech psotnicy, nie wróżący nic dobrego. -Chcę wyzwać
Sasoriego na pojedynek. – Zrobiła krótką pauzę, chcąc zobaczyć
reakcjęrozmówcy. Oczy miał przymrużone, usta zaciśnięte, palce wbijały
się w obiciekremowego fotela.
- Mów dalej. – Jęknął, unosząc wzrok ku sufitowi.Przeczesał dłonią włosy, kręcąc głową, nie zgadzając się ze zdaniem dziewczyny.
- Dlaczego mnie od razu skreślasz? Nawet niewiesz dlaczego on, a nie Uchiha! – Krzyknęła, tupiąc nogą.
- Więc dlaczego on?! – Ryknął, zrywając się zmiejsca. Złapał ją za ramiona i lekko potrząsnął.
-
Bo jestem pewna, że z nim nie przegram. Może gonie pokonam, ale na
pewno nie będę tak poturbowana jak po walce z Uchihą. Onzłapałby mnie
tylko w genjutsu i po sprawie. Sasori walczyłby truciznami,odpierał moje
ataki. Jest wspaniałym przeciwnikiem, a ja zamierzam podważyćjego
autorytet.
- Nie uda ci się. – Odparł już spokojnie, lecznadal ją trzymając.
- Uda mi się! Za nie cały miesiąc będzie widaćefekty mojego treningu. – Powiedziała, już mniej pewna siebie.
- Więc co na niego szykujesz?
-
Medyczne jutsu. Obliczyłam ostatnio, że mamwystarczająco dużo chakry,
aby walczyć z przeciwnikiem na pełnych obrotachprzez dwie godziny. Więc
zamierzam to wykorzystać. Będę go atakować doupadłego, a gdy mnie zrani,
będę się błyskawicznie leczyć. Zasługą Uchihy jesttez moja szybkość,
więc będę mogła szybciej go pokonać. Potraktuję to też jakotrening. –
Mówiła to wszystko z błyskiem w oku, niczym mała dziewczynka,chwaląca
się swoją popisową zabawką. Zdziwiła go jej ufność wobec siebie.Głośny,
przeciągły jęk zza ściany przerwał chwilę ciszy. – O matko! Co to?
-Pisnęła dziewczyna, gwałtownie wstając. Uważnie słuchała skąd dochodzą
owedźwięki.
-
Nie podsłuchuj ich. – Szepnął Deidara,uśmiechając się do pleców
Chihiro. Wzdrygnęła się, obracając powoli głowę.Pełne, różowe usta,
nagle zamieniły się w karminową wstążeczkę.
-
Ta kurwa, śmiała nazwać mnie dziwką? -Wysyczała, obracając się na
pięcie i szybko ulatniając się z pokoju. Blondynwstał za nią, martwiąc
się, że zrobi coś głupiego. Zderzyła się z jego torsem,wchodząc do
pomieszczenia. – Przecież mogę ją zniszczyć w inny sposób, prawda?
- Lepiej tu zostań. – Odpowiedział jej, wpychającdo pokoju. – Nie można ciebie zostawić samej ani na chwilę. Jak dziecko.
- Wcale nie jak dziecko! Wypraszam sobie! Ty zato jesteś idealny! – Burknęła, przymykając powieki i krzyżując ręce napiersiach.
-
Może nie w stu procentach, ale jestem! – Rzekł,padając ciężko na fotel.
– Za to Uchiha jest w stu dziesięciu. – Zaśmiał się zeswojego
idiotycznego żartu.
-
Na pewno jest normalniejszy niż ty! I można sięz nim lepiej dogadać! A
tak w ogóle to jego towarzystwo bardziej by miodpowiadało! – Krzyknęła,
zasłaniając uszy, aby nie usłyszeć już żadnego więcejargumentu z ust
blondyna. – A tak poza tym, gdzie są moje klucze? – Spytała,wpatrując
się w niego z wyraźnym rozbawieniem.
-
Na szafce. – Wgapiał się w nią uparcie, spodprzymrużonych powiek,
ucinając ją wzrokiem. Jeszcze chwilę temu był pewien, żechce jej
wszystko powiedzieć, a teraz miał ochotę pójść do Uchihy i zabić zato,
że jest od niego normalniejszy, cokolwiek by to znaczyło.
Niezaprzeczalniebył artystą, co przedstawiał swoim zachowaniem. Częste
zmiany nastroju, zawszemożna było go łatwo urazić, a natchnienie
znajdował w paczce po landrynkach,gdy dobrze poszło, nawet w pustym
kubku po herbacie. Nim się zorientował,trzymał ją za przedramię, blisko
siebie, tak aby już mu się nie wymknęła.Nachylił się nad jej uchem,
łaskocząc gładką, bladą skórę, swoim oddechem.Milczał chwilę, czekał
jeszcze, aż dziewczyna przestanie się szarpać. -Zupełnie dla ciebie
zwariowałem. – Przestraszyła się, czuła, że uśmiecha się dojej szyi,
wyczekuje na jej odpowiedź. Więc on też… Mimowolnie wzdrygnęła się,jej
ciało przeszedł dreszcz, wzdłuż kręgosłupa pociekła strużka potu. –
Niedenerwuj się, nic ci nie zrobię. – Odpowiedział spokojnie, wtulając
swoją twarzw jej wilgotne jeszcze włosy. Objął ją pewniej, jakby miał ją
przed czymśochronić. Bał się jedynie tego, że broni ją przed samym
sobą. Położyła zimnądłoń na jego plecach, delikatnie go obejmując, drugą
zaś, powoli głaskała jegogłowę, która spoczywała na ramieniu.
- Zaskoczyłeś mnie. – Szepnęła – Nie wiem co cipowiedzieć. Jesteś dla mnie kimś ważnym, ale nie wiem czy aż tak.
Taksię przestraszyłam, że jesteś z tych co Hidan. – Próbowała zmienić
temat, abydłużej nie przerabiać tej, jak dla niej, trudnej rozmowy.
-
Kiedy mi odpowiesz? Będę czekał, ale nie długo,prędzej zwariuję, niż
przyjmę do siebie, że mnie odrzuciłaś. – Patrzał na niąwzrokiem, w
których nie doszukała się ani krzty smutku, czy też niepewności.Przecież
ona kochała te błękitne jak nieboskłon oczy, które zawsze
wyrażałyuczucia, szybciej niż słowa. Pokochała ich barwę już przy ich
pierwszymspotkaniu, niedługo potem i właściciela, choć nie chciała się
do tego przyznaćprzed samą sobą. Więc dlaczego chciała go trzymać w
niepewności?
-
Jesteś takim idiotą. – Rozpłakała się nad własnągłupotą, połączoną z
bezsilnością. Ona nie powinna była się zakochiwać i ontakże. – Jesteś
zasranym mordercą a nie człowiekiem którego można pokochać! Ija też,
więc dlaczego? Tak nie można… – Wyjęczała, przez łzy, które zalewałyjej
jasna twarzyczkę. Jej słowa raniły bardziej niż kogokolwiek innego.
Czułjak rozrywa go w środku, ledwo mógł wydusić jakiekolwiek słowo.
-
Widoczne jestem bardziej człowiekiem niżmordercą. – Wyszeptał jej do
ucha. Musnął ustami policzek po którym płynęłyrzewne łzy. Miała ochotę
go kopnąć jak za dawnych czasów, ale stwierdziła, zeprzemoc niebyła by
wskazana w tej chwili. Postanowiła wysłuchać go do końca itwardo trzymać
się swoich racji, dotyczących miłości. – A ty mnie kochasz? -Zabrzmiało
to w jego głosie tak naturalnie, spokojnie, wręcz spontanicznie,
żechciała wykrzyczeć wszystko co o nim myślała. Objęła go mocno za szyję
izaczęła głośniej płakać, jakby to miało pomóc jej wyrazić uczucia.
-
Tak. – Odpowiedziała chowając twarz w jegoramionach. Nie chciała, żeby
zobaczył jak na jej twarz wpływa rumieniec.Poczuła się jak
dziesięciolatka wyznająca miłość dużo starszemu facetowi,
któryprzyjmował każdą jej zachciankę z szerokim uśmiechem na twarzy, a
przecieżDeidara był starszy od niej tylko o dwa lata.
-
Więc mamy pierwszą wspólną tajemnicę. – Obojenie mogli wydusić z siebie
żadnego słowa, jakby przekroczyli już swój limit.Gorące łzy przestały
już płynąć po jej twarzy, na wargi wpłynął szerokiuśmiech. Zaśmiała się
głośno, odrzucając przy tym głowę do tyłu. Mrużyła oczyniczym szczęśliwa
kotka, ocierając nosem o jego policzek. On równie szczęśliwy,gładził
jej włosy, obdarowując szyję drobnymi pocałunkami. W tym momenciezgadzał
się ze swoim mistrzem. Sztuka powinna być wieczna.
________
Skończyłam,
z lekkim poślizgiem. No cóż, wielkimi krokami zbliżamy się do epilogu.
Dostałam nagłej weny, więc rozdział XIII będzie szybciej, a Epilog to
już w ogóle jest skończony, ale dodam go dopiero tydzień po publikacji
13. Nie płakać, nie marudzić, jestem na tyle wspaniałomyślna, że zrobię
już 3 opowiadanie, na tym blogu.
Bodajże
27 lipca, minął rok od publikacji pierwszego rozdziału pierwszej serii.
[Przypominam nowicjuszom, że to druga seria przygód Chihiro].
Dziękuję
wam, że niektóre twardziele są już rok, inni pół, a niektórzy być może
są tu pierwszy raz. każdy nowy czytelnik jest inny i na swój sposób
wspaniały. <33
Ogromne dzięki Madarze, gdyby nie ona, zakończyłabym to opowiadanie na VI rozdziale xD.
Dedykacja: Dla pań – Samanthy i Sennej <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz