7 sierpnia 2009

XII. Więc mamy pierwszą wspólną tajemnicę.

Deidara
      I nagle czas zwolnił niesamowicie, jakby ktoś go przytrzymał. Zacisnąłem dłoń naframudze drzwi, nawet nie czując bólu, który zaczął rozrastać się gdzieś wokolicach serca, piekąc i kłując ten jakże niezwykle wrażliwy narząd. Dlaczegoona na to pozwoliła? Jego lewa ręka była pod jej koszulą, zapewne wyszukujączapięcia od stanika. Na udzie spoczęła druga dłoń. Próbowała go odepchnąć, najej mlecznej skórze odznaczały się czarne paznokcie, wbijające się w ciało mojegowroga, mojego nowego wroga. Dlaczego osoby które jej się narażają, mają zemną od razu na pieńku? Idioto, dlaczego nie wyperswadujesz tego uczucia, którymraczyłeś darzyć tą nieszczęsną kobietę? Pragniesz ją mieć tylko dla siebie,pragniesz patrzeć w jej oczy godzinami, bez względu na porę dnia, pragnieszdotknąć jej nagiego ramienia, bez wzbudzania w jej złości, pragniesz aby onapragnęła i ciebie? Chcesz tego z całego serca, prawda Deidara? Ty na prawdęją…
- Mówiłam?! Nie jest ciebie warta…Dziwka. -Szeptała mi nad uchem Yoshiko, myśląc zapewne, że przytaknę jej słowa i jeszczepogratuluję jej doskonałej dedukcji.
- Pamiętaj jedno. Ja nigdy z nią nie byłem, więcnie mów, że nie jest mnie warta. – Blondynka zamrugała nerwowo oczami, niewiedząc co powiedzieć. Hidan popatrzał na nas z ukosa, odrywając usta od wargChihiro. Uśmiechnął się nieznacznie, wyciągając rękę spod koszuli dziewczyny.Obróciła szybko głowę moją stronę, błądziła wzrokiem po naszych twarzach,zatrzymując go najdłużej na białowłosym. Widząc nas przestała owijać w bawełnę.Podniosła wysoko rękę i z zadziwiającą prędkością uderzyła go w policzek.Zerwała się z łóżka, wzięła paczkę papierosów, odpaliła jednego, szybkozaciągając się dymem.
- Szkoda, że musiałam to zrobić przy świadkach,prawda Hidan? – Odparła, odzyskując nagle swoją pewność siebie. Chłopak nic nieodpowiedział, tylko oparł się o ścianę, obserwując Yoshiko. Nagle Chihiroupuściła papierosa na betonową podłogę, zachwiała się na nogach i runęłaby jakdługa, gdybym jej w porę nie złapał.
- Kim ona jest? – Wyjąkał białowłosy, wskazującna jej szyję. – Nie mówicie, że nie widzieliście jak ścisnęła sobie kawałekskóry, a potem zemdlała. – Fakt, nie zauważyłem tego. Byłem bardziej skupionyna obserwowaniu spadającego peta, niż patrzeniu co ona robi z drugą dłonią.
- Zasrani medic ninja…- Burknąłem pod nosem,przerzucając ją sobie przez ramię, niczym worek z piachem. – Yoshiko, odpal mipapierosa, a resztę wsadź do kieszeni. – Hidan uśmiechnął się głupkowato,podając blondynce zapalniczkę.
- Wiedziałem, że w końcu wrócisz do tego nałogu.- Odrzekł i poklepał miejsce obok siebie, na które zaraz wskoczyła Hideki.Zaciągnąłem się dymem, który nieprzyjemnie palił w gardło, rozchodził się pocałych płucach i wylatywał nosem, drapiąc drogi oddechowe, którym dałemodpocząć przez przeszło rok. Jedno musiałem przyznać, że te notoryczne ruchyręki, równe oddechy, uspokajały mnie, wręcz wprawiały w melancholijny nastrój.Drzwi otworzyłem bez większego problemu. Ostrożnie położyłem wiotkie ciało dziewczyny,na moim łóżku. Z ogromnym zdziwieniem, stwierdziłem, że było już grubo po 22 iczas spać. Oczywiście oznaczało to, że dziś śpię w fotelu.

Chihiro
      Napewno nie byłam w pokoju Hidana, co niezmiernie mnie ucieszyło. Nikły snopświatła, padający na duży, kremowy fotel, którego pozazdrościłby nawet Kage,oświetlał śpiącą w nim postać. Tak dobrze znany mi pokój, nagle wydał się jakbyodległy, z powodu zapachu unoszącego się w nim. Swąd papierosów, zmącił całą,jak dla mnie, wzruszającą chwilę, poznania na nowo dawnego lokum. Tysiąckrotniewygodniejsze łóżko, pościelone popielatą kołdrą, pachniało mężczyzną, który zewzględu na mnie, spał w fotelu. Nie miałam pojęcia, która godzina, ale na pewnobyło już po północy. Ostry zapach tytoniu, w zmorzył we mnie głód nikotynowy.Wstałam ostrożnie z łóżka, modląc się w głębi, aby choć jeden papieros pozostałdla mnie. Na brzuchu chłopaka leżało czerwone pudełko w którym o dziwo byłyjeszcze dwa ‘niszczyciele płuc’. Trzęsącymi dłońmi, odpaliłam go, łapczywiezaciągając się dymem. Otworzyłam okno na oścież. Noc była niesamowicie ciemna,księżyc przykryty kłębiastymi, ciężkimi chmurami, o kolorze granatowym.Szarawa, zaokrąglona chmura dymu, rozproszyła się, porwana przez wiatr. Nieczułam już żadnej przyjemności z miętoszenia peta w palcach, a tym bardziej zwciągania tylu toksyn do mojego organizmu. Gęsia skórka zdążyła już pojawić sięna każdym odsłoniętym kawałku skóry. Pośpiesznie zamknęłam okno, starając sięzrobić to jak najciszej, aby go nie obudzić. Siedział z głową opuszczoną naprawe ramię, oddychając przez rozchylone wargi. Nogi rozciągnięte jak najdalejprzed siebie, dotykały framugi łóżka. Od dawna nie widziałam go zrozpuszczonymi włosami, które opadały na umięśniony tors. Byłam ciekawa czy wsamych bokserkach było mu zimno. Okryłam go popielatą kołdrą, która w sam razokalała go aż pod szyję. Po krótkiej chwili skopał pościel na ziemię, szukającwygodnego miejsca na ułożenie swojej głowy. Podeszłam do szafy, z którejwyjęłam czarny podkoszulek i granatowe spodenki, które były stanowczo za duże,lecz miały sznurki, które mogłam ściągnąć i obwiązać się nimi w biodrach.Poszłam do łazienki z zamiarem wzięcia szybkiego prysznicu. Błędne myślikrążyły po głowie, chciałam zmyć z siebie dotyk Hidana, który nadal czułam naswoim ciele jakby stał tuż za mną i dalej uparcie szukał zapięcia stanika.Pozbyłam się ubrań i wskoczyłam pod prysznic, używając dużej ilości płynu dokąpieli, który w mojej wyobraźni miał ostre działanie bakteriobójcze. Ciepławoda spadała na plecy, zmywając niewidzialną dłoń, a razem z nią nieprzyjemneuczucie. Mokre włosy oblepiały całe ciało, niczym pajęczyna utkana przez samąsiebie. Przełączyłam wodę na zimną, która otrzeźwiła umysł. Nagle ciałoskostniało, jakby zamroziła je ciecz, lodowate strugi uderzały o skórę, jakpociski. Włosy zaabsorbowały cały chłód, okalając plecy i stwarzając barierę doprzedostania się jakiegokolwiek powiewu ciepła. Szczęka zaczęła niebezpieczniedrgać. Zakręciłam kran, wyszłam naga na podłogę, podziwiając sine usta wlustrze. Widziałam za sobą górę puchatych ręczników, ułożonych równo jeden nadrugim. Wzięłam pierwszy lepszy i narzuciłam na zmarznięte ramiona. Energiczniewytarłam ciało, ubierając się w za duże ubrania chłopaka. Wychodziłam złazienki z zamiarem powrotu do pokoju. Leżał na fotelu jak dalej, z kołdrązrzuconą u stóp. Podeszłam do niego, aby sprawdzić czy żyje. Dotknęłamdelikatnie jego twarzy, bo wydawała mi się tak bardzo nierzeczywista. Chciałamspojrzeć w jego błękitne oczy i sprawdzić czy to na prawdę Deidara któregoznam, bo był zbyt spokojny jak na siebie. Powinien spać w dziwnej pozycji,rozwalony na całej powierzchni, z pościelą na twarzy. Wtedy byłabym pewna, żeśpi.
- Masz zimne dłonie. – Niespodziewanie chwyciłmnie za nadgarstek, siadając prosto i patrząc na mnie uważnie, tymi chabrowymi,spokojnymi oczami.

Narrator
- Dlaczego masz takie sine usta? Myłaś się podzimną wodą? – Zapytał, puszczając ją i opierając się, chciał powiedzieć cośjeszcze, ale dziewczyna go wyprzedziła.
- Od kiedy nie śpisz? – Zmrużyła oczy, sięgnęłapo ostatniego papierosa i odpaliła go, siadając naprzeciw chłopaka.
- Wtedy jak otworzyłaś okno. – Zmarszczyła brwi,spojrzała na niego spod byka, jak dziecko karcone za zrobienie czegoś złego. -Nie patrz tak na mnie, nic ci nie zrobiłem. – Odparł groźnym tonem. Fuknęła podnosem, obracając głowę w stronę drzwi. Zaciągnęła się kilkakrotnie, popiółspadał na jej dłoń. Strzepnęła go na podłogę szybkim ruchem, nie patrząc nawetna reakcje Deidary, która wyrażała wyraźna dezaprobatę.
- Muszę ci cos powiedzieć. – Uśmiechnęła sie doniego, tak, jak bardzo nie lubił. Uśmiech psotnicy, nie wróżący nic dobrego. -Chcę wyzwać Sasoriego na pojedynek. – Zrobiła krótką pauzę, chcąc zobaczyć reakcjęrozmówcy. Oczy miał przymrużone, usta zaciśnięte, palce wbijały się w obiciekremowego fotela.
- Mów dalej. – Jęknął, unosząc wzrok ku sufitowi.Przeczesał dłonią włosy, kręcąc głową, nie zgadzając się ze zdaniem dziewczyny.
- Dlaczego mnie od razu skreślasz? Nawet niewiesz dlaczego on, a nie Uchiha! – Krzyknęła, tupiąc nogą.
- Więc dlaczego on?! – Ryknął, zrywając się zmiejsca. Złapał ją za ramiona i lekko potrząsnął.
- Bo jestem pewna, że z nim nie przegram. Może gonie pokonam, ale na pewno nie będę tak poturbowana jak po walce z Uchihą. Onzłapałby mnie tylko w genjutsu i po sprawie. Sasori walczyłby truciznami,odpierał moje ataki. Jest wspaniałym przeciwnikiem, a ja zamierzam podważyćjego autorytet.
- Nie uda ci się. – Odparł już spokojnie, lecznadal ją trzymając.
- Uda mi się! Za nie cały miesiąc będzie widaćefekty mojego treningu. – Powiedziała, już mniej pewna siebie.
- Więc co na niego szykujesz?
- Medyczne jutsu. Obliczyłam ostatnio, że mamwystarczająco dużo chakry, aby walczyć z przeciwnikiem na pełnych obrotachprzez dwie godziny. Więc zamierzam to wykorzystać. Będę go atakować doupadłego, a gdy mnie zrani, będę się błyskawicznie leczyć. Zasługą Uchihy jesttez moja szybkość, więc będę mogła szybciej go pokonać. Potraktuję to też jakotrening. – Mówiła to wszystko z błyskiem w oku, niczym mała dziewczynka,chwaląca się swoją popisową zabawką. Zdziwiła go jej ufność wobec siebie.Głośny, przeciągły jęk zza ściany przerwał chwilę ciszy. – O matko! Co to? -Pisnęła dziewczyna, gwałtownie wstając. Uważnie słuchała skąd dochodzą owedźwięki.
- Nie podsłuchuj ich. – Szepnął Deidara,uśmiechając się do pleców Chihiro. Wzdrygnęła się, obracając powoli głowę.Pełne, różowe usta, nagle zamieniły się w karminową wstążeczkę.
- Ta kurwa, śmiała nazwać mnie dziwką? -Wysyczała, obracając się na pięcie i szybko ulatniając się z pokoju. Blondynwstał za nią, martwiąc się, że zrobi coś głupiego. Zderzyła się z jego torsem,wchodząc do pomieszczenia. – Przecież mogę ją zniszczyć w inny sposób, prawda?
- Lepiej tu zostań. – Odpowiedział jej, wpychającdo pokoju. – Nie można ciebie zostawić samej ani na chwilę. Jak dziecko.
- Wcale nie jak dziecko! Wypraszam sobie! Ty zato jesteś idealny! – Burknęła, przymykając powieki i krzyżując ręce napiersiach.
- Może nie w stu procentach, ale jestem! – Rzekł,padając ciężko na fotel. – Za to Uchiha jest w stu dziesięciu. – Zaśmiał się zeswojego idiotycznego żartu.
- Na pewno jest normalniejszy niż ty! I można sięz nim lepiej dogadać! A tak w ogóle to jego towarzystwo bardziej by miodpowiadało! – Krzyknęła, zasłaniając uszy, aby nie usłyszeć już żadnego więcejargumentu z ust blondyna. – A tak poza tym, gdzie są moje klucze? – Spytała,wpatrując się w niego z wyraźnym rozbawieniem.
- Na szafce. – Wgapiał się w nią uparcie, spodprzymrużonych powiek, ucinając ją wzrokiem. Jeszcze chwilę temu był pewien, żechce jej wszystko powiedzieć, a teraz miał ochotę pójść do Uchihy i zabić zato, że jest od niego normalniejszy, cokolwiek by to znaczyło. Niezaprzeczalniebył artystą, co przedstawiał swoim zachowaniem. Częste zmiany nastroju, zawszemożna było go łatwo urazić, a natchnienie znajdował w paczce po landrynkach,gdy dobrze poszło, nawet w pustym kubku po herbacie. Nim się zorientował,trzymał ją za przedramię, blisko siebie, tak aby już mu się nie wymknęła.Nachylił się nad jej uchem, łaskocząc gładką, bladą skórę, swoim oddechem.Milczał chwilę, czekał jeszcze, aż dziewczyna przestanie się szarpać. -Zupełnie dla ciebie zwariowałem. – Przestraszyła się, czuła, że uśmiecha się dojej szyi, wyczekuje na jej odpowiedź. Więc on też… Mimowolnie wzdrygnęła się,jej ciało przeszedł dreszcz, wzdłuż kręgosłupa pociekła strużka potu. – Niedenerwuj się, nic ci nie zrobię. – Odpowiedział spokojnie, wtulając swoją twarzw jej wilgotne jeszcze włosy. Objął ją pewniej, jakby miał ją przed czymśochronić. Bał się jedynie tego, że broni ją przed samym sobą. Położyła zimnądłoń na jego plecach, delikatnie go obejmując, drugą zaś, powoli głaskała jegogłowę, która spoczywała na ramieniu.
- Zaskoczyłeś mnie. – Szepnęła – Nie wiem co cipowiedzieć. Jesteś dla mnie kimś ważnym, ale nie wiem czy aż tak. Taksię przestraszyłam, że jesteś z tych co Hidan. – Próbowała zmienić temat, abydłużej nie przerabiać tej, jak dla niej, trudnej rozmowy.
- Kiedy mi odpowiesz? Będę czekał, ale nie długo,prędzej zwariuję, niż przyjmę do siebie, że mnie odrzuciłaś. – Patrzał na niąwzrokiem, w których nie doszukała się ani krzty smutku, czy też niepewności.Przecież ona kochała te błękitne jak nieboskłon oczy, które zawsze wyrażałyuczucia, szybciej niż słowa. Pokochała ich barwę już przy ich pierwszymspotkaniu, niedługo potem i właściciela, choć nie chciała się do tego przyznaćprzed samą sobą. Więc dlaczego chciała go trzymać w niepewności?
- Jesteś takim idiotą. – Rozpłakała się nad własnągłupotą, połączoną z bezsilnością. Ona nie powinna była się zakochiwać i ontakże. – Jesteś zasranym mordercą a nie człowiekiem którego można pokochać! Ija też, więc dlaczego? Tak nie można… – Wyjęczała, przez łzy, które zalewałyjej jasna twarzyczkę. Jej słowa raniły bardziej niż kogokolwiek innego. Czułjak rozrywa go w środku, ledwo mógł wydusić jakiekolwiek słowo.
- Widoczne jestem bardziej człowiekiem niżmordercą. – Wyszeptał jej do ucha. Musnął ustami policzek po którym płynęłyrzewne łzy. Miała ochotę go kopnąć jak za dawnych czasów, ale stwierdziła, zeprzemoc niebyła by wskazana w tej chwili. Postanowiła wysłuchać go do końca itwardo trzymać się swoich racji, dotyczących miłości. – A ty mnie kochasz? -Zabrzmiało to w jego głosie tak naturalnie, spokojnie, wręcz spontanicznie, żechciała wykrzyczeć wszystko co o nim myślała. Objęła go mocno za szyję izaczęła głośniej płakać, jakby to miało pomóc jej wyrazić uczucia.
- Tak. – Odpowiedziała chowając twarz w jegoramionach. Nie chciała, żeby zobaczył jak na jej twarz wpływa rumieniec.Poczuła się jak dziesięciolatka wyznająca miłość dużo starszemu facetowi, któryprzyjmował każdą jej zachciankę z szerokim uśmiechem na twarzy, a przecieżDeidara był starszy od niej tylko o dwa lata.
- Więc mamy pierwszą wspólną tajemnicę. – Obojenie mogli wydusić z siebie żadnego słowa, jakby przekroczyli już swój limit.Gorące łzy przestały już płynąć po jej twarzy, na wargi wpłynął szerokiuśmiech. Zaśmiała się głośno, odrzucając przy tym głowę do tyłu. Mrużyła oczyniczym szczęśliwa kotka, ocierając nosem o jego policzek. On równie szczęśliwy,gładził jej włosy, obdarowując szyję drobnymi pocałunkami. W tym momenciezgadzał się ze swoim mistrzem. Sztuka powinna być wieczna.
________
Skończyłam, z lekkim poślizgiem. No cóż, wielkimi krokami zbliżamy się do epilogu. Dostałam nagłej weny, więc rozdział XIII będzie szybciej, a Epilog to już w ogóle jest skończony, ale dodam go dopiero tydzień po publikacji 13. Nie płakać, nie marudzić, jestem na tyle wspaniałomyślna, że zrobię już 3 opowiadanie, na tym blogu.
Bodajże 27 lipca, minął rok od publikacji pierwszego rozdziału pierwszej serii. [Przypominam nowicjuszom, że to druga seria przygód Chihiro].
Dziękuję wam, że niektóre twardziele są już rok, inni pół, a niektórzy być może są tu pierwszy raz. każdy nowy czytelnik jest inny i na swój sposób wspaniały. <33
Ogromne dzięki Madarze, gdyby nie ona, zakończyłabym to opowiadanie na VI rozdziale xD.
Dedykacja: Dla pań – Samanthy i Sennej <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz