17 lipca 2009

XI. Libacje.

Chihiro
    Yoshiko była juz od przeszło tygodnia w organizacji. Dzień w dzień libacje, co noc wrzaski na korytarzu, które próbowałam poskromić. W końcu z odsieczą przyszedł Lider. Było to w sobotę o drugiej nad ranem. Próbowałam uciszyć Hidana i Kakuzu, którzy sprzeczali się o to który jest silniejszy. W koło nich zebrał się wianuszek gapiów, których za cholerę nie dało się rozgonić, do tego jeszcze Yoshiko dolewała oliwy do ognia, robiąc zakłady. Wpadłam w sam środek zbiorowiska krzycząc żeby wszyscy rozeszli się do pokojów. O dziwo Uchihy i Sasoriego nie trzeba było za bardzo naciskać, bo zmyli się od razu. Chwila poświęcona Kisame, a zgarnął ze sobą również Zetsu i Tobiego [Nie wiem dlaczego dali mu sake...]. Kakuzu oraz Hidan, ani myśleli zostawić ich spór bez ostatecznego starcia.
    - Hidan daj spokój. – Prosiłam, ale on machnął tylko ręką. Nagle moje ręce zostały unieruchomione przez czyjeś ramiona. Obróciłam lekko głowę, a obejmował mnie nikt inny jak Deidara. Położył głowę na moim ramieniu i łaskotał moją szyję swoim oddechem. – Deidara, jesteś pijany, puść mnie.
    - A nawet gdyby to co? – Rzekł i przywarł ustami do mojej szyi. Przycisnął mnie mocnej do siebie, tym samym ograniczając moje ruchy niemalże do zera. Przyssał się do mojej szyi, co jakiś czas oblizując to miejsce delikatnie językiem.
    - Trzymaj ją Deidara. – Powiedział Hidan, chwiejąc się na nogach i machając kosą, próbował dosięgnąć nią Kakuzu. Blondyn tylko mruknął w odpowiedzi i dalej wodził językiem po mojej skórze. Prawa strona szyi piekła mnie niezmiernie, jakby jego pocałunki miały w sobie jakiś jad.
    - Do cholery jasnej, puść mnie! – Ryknęłam, próbując go uderzyć łokciem w brzuch, co oczywiście nic nie dało.
    - Będziesz mieć po mnie pamiątkę. – Przejechał ostatni raz językiem po mojej rozpalonej skórze i ruszył do pokoju. Ponownie zajęłam się Hidanem, Kakuzu i Yoshiko, która niemalże ze łzami w oczach, przyglądała się temu co zrobił mi Deidara. Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
    - Won do pokoju chlejusie, albo zrobię ci krzywdę. – Obróciłam się gwałtownie nabierając w pięść dość dużą ilość chakry. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, chlejusem był nikt inny jak Lider, który z ogromnym zdziwieniem uważnie mi się przyglądał. Położył mi dłoń na głowie i zmierzwił włosy, uśmiechając się ciepło.
    - Dziękuję ci Shichi, że jako jedyna dbasz o porządek w organizacji. – Poklepał mnie po plecach i widocznie zobaczył moją szyję, bo rozszerzył oczy i szybko obrócił wzrok. – Pogadamy później.
    - Dobrze. – Odrzekłam pokornie i nieśmiało uśmiechnęłam się do niego, łapiąc się za szyję.
    - Co to ma do kurwy nędzy być?! Kakuzu, Hidan i Yoshiko! Jestem pewny że reszta też tu była! Gadać szybko kto był, albo pierdolnę taką misję, że się osracie, do chuja! – Darł się Lider, a Kakuzu bełkotał coś niezrozumiałego pod nosem. – Mów wyraźnie! – Ryknął Lider, a mężczyzna zaczął wymieniać imiona tych co zmyli się pierwsi jak i ostatni. – Przekazać innym, że jutro czeka was zajebiste sprzątanie organizacji. Niech tylko usłyszę słowo sprzeciwu, a rozjebię! Shukketsu do mnie.
    - Pewnie nas sprzeda Liderowi i powie co robiliśmy. – Rzekła Yoshiko, myśląc zapewne że jej nie usłyszę.
    - Nie waż się tak mówić o moim diamencie, jedynej cennej rzeczy w tym oborniku. – Powiedział Hidan zachlanym głosem, uderzając pięścią w ścianę. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
    W gabinecie Lidera nie śmierdziało alkoholem, prędzej powiedziałabym, że pachnie tu starą biblioteką. Usiadłam na krześle, przygotowana na serię pytań dotyczącą ich nocnego wybryku. Moje zdziwienie było ogromne gdy okazało się, że nie chodzi tu o nich, lecz o mnie.
    - Nie będziesz chodzić na misje. – Popatrzałam na niego zdziwiona, a on czekał aż coś powiem.
    - To co ja będę robić? – Miałam nadzieję, że mój głos nie będzie brzmiał żałośnie, lecz właśnie był to żałosny jęk zdesperowanego człowieka.
    - Dobre pytanie. Udostępnię ci bibliotekę, gdzie będziesz mieć dostęp do wszystkich zakazanych ksiąg. Weź sobie do serca mój gest, bo nikt prócz mnie nie ma tam wstępu. Będziesz szkolić swoje medyczne jutsu, aż w końcu dojdziesz do perfekcji. Jedynym medykiem jest tutaj Sasori i niech by się mu coś stało, to jedynie pozostaje nadzieja w tobie. Wiem, że jesteś równie dobra jak on, ale masz być jeszcze lepsza, rozumiesz? – Pokiwałam głową, a on klasnął w dłonie i zaczął szperać po szufladach. – Zaczynamy twój ‘trening’ od dziś. – Gwałtownie odsunął krzesło i wszedł do swojego pokoju, wołając mnie z jego głębi. Jego pokój był takiej samej wielkości jak wszystkich. Wyróżniał się tym, że nie miał okien, a jego łóżko było jednoosobowe. Kolejne drzwi a za nimi mroczne pomieszczenie, wypełnione książkami. Wydawało się równie ogromne, co sala w której pieczętowałam demony. Przeszliśmy prawie na sam koniec a Lider ściągnął mi z najwyższych półek stos ksiąg. – Proszę bardzo. – Wystawiłam ręce, a gdy położył mi je, nogi się pode mną ugięły i cicho jęknęłam, próbując ich nie upuścić. – O jeny. Daj, pomogę ci z nimi. – Rzekł zrezygnowanym tonem, odbierając mi połowę tomów i niosąc je do mojego pokoju.
    - Liderze, mogę ci coś powiedzieć? – Spytałam, trochę bojąc się jego reakcji. Mruknął, na znak, że mam mówić. – Na początku uważałam, że jesteś straszy gbur i rozpieszczony bachor, ale jak tak dłużej się z tobą pogada, to jesteś całkiem miły facet. – Nie wiem czy się zarumienił, ale potknął się i o mały włos, a wszystkie książki rozpieprzył by w koło.
    - Na tego gbura i rozpieszczonego bachora przymknę oko, ale za miłego faceta…- Zrobił krótką pauzę, westchnął i kontynuował – Dziękuję…
    - Ohh…Widzę, że nie tylko ja nie nadużywam magicznych słów które wpajają od małego. – Zarechotałam się, a rudowłosy prychnął pod nosem. Przeniósł księgi na prawą rękę i otworzył nam drzwi, kładąc tomy na ziemi tuż obok mojego łóżka.
    - Fajnie by było, gdybyś zaczęła już jutro. – Uśmiechnęłam się i padłam na łóżko, chowając się pod kołdrę [Gdyby nie ci idioci, spałabym dalej]. – Kto ci to zrobił? – Spytał, wskazując palcem na moją szyję.
    - Ahh, to? Nieważne. Sama się rozprawię z tą osobą.
    - Radziłbym jak najprędzej, bo zaczyna być fioletowe. – Odparł i wyszedł z pokoju. Wybiegłam z łóżka jak oparzona, aby tylko zobaczyć ‘pamiątkę’ jak nazwał to Deidara. Malinka. On naprawdę nie myśli jak jest pijany. Pewnie dlatego tak piekła mnie skóra, gdy odrywał od niej swoje usta. Plama zaczynała przybierać okropny, fioletowy kolor, choć nadal była zaczerwieniona. Byłam zbyt zmęczona aby iść do niego i wytykać mu, jaki z niego idiota. Zapewne i tak by zapomniał co mu powiedziałam.
    Następnego ranka poszłam do kuchni. Poszłam tam z myślą, że nikogo nie spotkam, a tym bardziej, że zrobię sobie porządne śniadanie, które miałoby zaspokoić mój głód, przynajmniej do godziny piętnastej. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam na podłodze około dwudziestu butelek sake, porozrzucanych ciuchów a na stole siedem pięciolitrowych wód mineralnych, które oblegało całe skacowane towarzystwo. Jęczeli i mówili do siebie szeptem, zazwyczaj przekazując, że nadal pęka im głowa i nie mają się siły ruszyć, żeby odbyć karę, którą wydał im Lider. Oczywiście mój podły charakter wziął górę nad litością i z całej siły zatrzasnęłam drzwi co dało efekt jeszcze głośniejszego lamentowania oraz ubolewania nad swoją osobą.
    - Jesteś wredna i okrutna. – Syknął Hidan, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Miałam na sobie lnianą koszulę, sięgającą do połowy uda, którą dostałam pierwszego dnia. Służyła mi za piżamę w której miałam zamiar spędzić dziś cały dzień. Nie odpowiedziałam mu, tylko zaczęłam zbierać butelki z podłogi i wrzucałam je do zlewu. – Pomożesz nam sprzątać? – Spytał z nadzieją w głosie, na co prychnęłam zdenerwowana.
    - Chyba sobie ze mnie żartujesz. Posprzątam tylko powierzchownie, bo nawet nie można tu zjeść śniadania. – Białowłosy popatrzał na mnie z durnym uśmieszkiem na twarzy i oblizał wargi.
    - Co tam chowasz na szyi? – Zaśmiał się i chciał do mnie wstać, ale oberwał pustą butelką po sake prosto w nos. – Już nie chcę wiedzieć. – Jęknął i opadł na oparcie. Pozbierałam ciuchy i rzuciłam je w kąt. Po chwili zabrałam się za robienie śniadania. Na szczęście lodówka była w miarę pełna. Jednak zrobiło mi się żal tych imbecylów i postanowiłam, że dla nich też przygotuję po kanapce. Dziewięć pajd chleba, dziewięć talerzy, dziewięć kawałków sera, dziewięć kawałków szynki, dziewięć kubków, dziewięć herbat, dziewięć tabletek na kaca, dziewięć razy podejść do stołu i zaledwie pięć razy usłyszane dziękuję. Niewdzięcznicy.
Zabunkrowałam się w pokoju, pochłaniając medyczne księgi. Trwało to mniej więcej tydzień. Odniosłam przeczytane pozycje do Lidera i wzięłam nowe, jeszcze grubsze, jeszcze cięższe i jeszcze mądrzejsze. Teraz chodziłam do kuchni, tylko w nocy, gdy nikogo nie było. Zawsze ktoś mógł prawić mi uwagi, dlaczegóż to nie wychodzę z pokoju, czy może boję się Yoshiko, a może po prostu znudziło mi się towarzystwo samych mężczyzn. Aby nadal być dobrej kondycji, rano tuż po wstaniu, robiłam serię ćwiczeń, a następnie walczyłam z powietrzem, przecinając je kataną. Codziennie powtarzałam sobie, że nie mogę wyjść z formy, nie mogę być gorsza od innych, jedyne co się liczy, to siła, lecz nie tylko fizyczna.
W końcu pewnego dnia, mój spokój został zburzony, przez odwiedziny Deidary. W sumie to nie wiem dlaczego go wpuściłam do pokoju. Zapukał cicho, a gdy spytałam się kto tam, odpowiedział że mężczyzna, co niezmiernie mnie rozbawiło. Przeszło mi gniewanie się na niego, zdążyłam się przyzwyczaić, że ludzie pijani nie rozumieją co się do nich mówi, a tym bardziej nie można ich z tego powodu winić.
    - Wejdź. – Uśmiechnęłam się, przesuwając książki i robiąc mu miejsce koło siebie na łóżku. W czterech susach znalazł się koło mnie, padając twarzą w poduszki.
    - Jesteś na mnie zła? – Spytał, podnosząc głowę i zaglądając do księgi która teraz czytałam.
    - Nie jestem. – Odparłam, zatrzaskując księgę. – Było minęło. Co słychać u Hidana? – Uśmiechnęłam się, a Deidara zmarszczył nos, patrząc na mnie spod byka. – Źle? – Westchnął głośno.
    - Yoshiko nie daje nam żyć. Uczepiła się jak rzep i nie chce puścić. Nie zdziw się jeśli za chwilę to wejdzie i będzie mi prawiła kazania, że tak się jej nie zostawia.
    - Aha! Czyli przyszedłeś do mnie tylko po to aby się schować? – Wykrzyknęłam zdenerwowana, zrzucając go z łóżka.
    - Między innymi. Tylko błagam, nie wołaj jej tutaj. – Powiedział, klękając przede mną i śmiejąc się na przemian z wyciem, złapał moje nogi i ciągnął swój monolog. – Błagam o pani.
    - Deidara wstawaj! – Ryknęłam i złapałam się za usta, a on błyskawicznie wstał i schował się pod kołdrą, ciągnąc mnie za sobą. – Zdurniałeś? – Wgramoliłam się obok niego do łóżka i siedzieliśmy w ciszy chyba dziesięć minut, wstrzymując oddechy i wsłuchując się w idealną ciszę. – Nie przyjdzie tu. – Odpowiedziałam, a w tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem. Blondyn zatkał mi usta dłonią i sam sobie również.
    - Widzę was. – Yoshiko weszła do mojego pokoju i zerwała z nas kołdrę. Z miny Deidary wywnioskowałam, że nie może już dłużej wytrzymać i wybuchł głośnym śmiechem, którego dawno u niego nie słyszałam. Poszłam za jego śladem i oboje niemalże turlaliśmy się, łapiąc brzuchy, które niemiłosiernie bolały. Dziewczyna spojrzała na nas z ukosa i usiadła na brzegu łóżka. Dopiero teraz dostrzegłam, że jest naprawdę śliczna. Długie blond włosy, spływały po jej plecach niczym złote nici, zawijając się w zabawne loczki na samych końcówkach. Malutkie usta, zabawnie wykręcone w grymasie jak u małej dziewczynki i ogromne, czarne oczy, śledzące każdy, nawet najmniejszy ruch. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy, zacisnęła mocno pięści, aż pobielały jej kłykcie. Karminowe usteczka nagle zamieniły się w cieniutką kreseczkę. Wszystko jakby przeszło gdy Deidara usiadł obok mnie, uderzając lekko w moje nagie udo. Yoshiko obróciła gwałtownie głowę, a na jej twarzy zagościł uśmiech. Oparłam się o ścianę, a z obydwóch stron po chwili zostałam oblężona przez moich gości. – Dlaczego nie widuję cię ostatnio w organizacji? – Zaczęła miłym głosem Hideki.
    - Muszę się uczyć. Lider stwierdził że będzie lepiej jeśli nie będę chodzić na misje, tylko siedziała w organizacji i leczyła was w razie jakiś wypadków.
    - A kiedy w końcu będziesz mogła przestać?
    - Nie wiem. Wtedy, kiedy Lider powie, że wystarczy. A teraz wybaczcie, idę z tajną misją, do tajnej osoby. – Odparłam i rzuciłam klucz w stronę Deidary. – Jak wyjdziecie, zamknijcie. Później przyjdę do ciebie po niego. – Wstałam i wyszłam z pokoju, biegnąc korytarzem i śmiejąc się z mojego podstępu. Zahaczyłam o kuchnię i porwałam dwa piwa.
Hidan
    Miałem właśnie oddać ofiarę Jashinowi, gdy do pokoju wpadła zdyszana Chihiro z uśmiechem na twarzy. Zamknęła drzwi i postawiła dwa piwa na stoliku nocnym.
    - No Hidan, słyszałam że nowa nie daje wam żyć. – Usiadła obok mnie, wzięła butelkę i otworzyła kapsel zębami. – Coś się stało? – Spytała, szturchając mnie w bok. Oczywiście że się stało! Chwili spokoju człowiek nie ma, ale jak tacy goście odwiedzają to mam dla nich trochę czasu.
    - Nic, nic. – Odparłem i otworzyłem piwo, opróżniając zawartość w kilkanaście sekund. Patrzała na mnie zdziwiona, mrucząc coś pod nosem.
    - To…Dziesięć sekund…Hidan, nic ci nie jest? – Wydukała i poklepała mnie po plecach. – Chodzi mi o to czy to piwo, ci nie zaszkodzi. Ty to wypiłeś w takim tempie…
    - Nie takie rzeczy się pijało. – Mruknąłem, a ona dalej sączyła piwo. – Po coś przyszła?
    - Nie widziałam cię około tygodnia i ty się pytasz po coś przyszłam? – Ryknęła, zrywając się na równe nogi i wpychając mi w ręce butelkę, obróciła się na pięcie. Cofnęła się, wyrwała mi z dłoni piwo i wypiła je do dna, nie patrząc nawet na moją reakcję. – Dobra, nic nie mów. – Beknęła dwa razy i spojrzała na mnie błędnym wzrokiem, dotykając dłonią mojej szyi.  
    - Nie wierzę. – Uśmiechnąłem się do niej a ona pokiwała głową. – Upiłaś się jednym piwem?
    - Wcale się nie upiłam! – Powiedziała o dziwo spokojnie, krzyżując ręce na piersiach. – Więc teraz, Hidan-sempai, powiedz mi, kto się we mnie zakochał.
Narrator
    - Chcesz wiedzieć? – Spytał, mierząc ją wzrokiem i zatrzymując go dłużej na krągłych piersiach, i zgrabnych nogach. Pokiwała głową twierdząco. – Powiem ci na ucho. – Nachyliła się w jego stronę, wyciągając szyję najdalej jak mogła, bez poruszania tyłka z posłania. Jedną ręką złapał ją za kark, a drugą położył na plecach, przyciągając do siebie, niczym szmacianą lalkę i usadowił ją sobie między nogami. Położyła głowę na jego torsie, zawzięcie wsłuchując się w ciszę, jakby miała przegapić jakiś ważny moment. Nachylił się w jej stronę i wyszeptał.
    - Trzy osoby, ale nie powiem ich imion.
    - Hidan-sempai, mogę już wstać? – Spytała cicho.
    - Możesz. – Odparł, ona uniosła się na rękach. Ich twarze były na tej samej wysokości. Mężczyzna nie czekając chwili dłużej, ponownie przyciągnął do siebie, wiotkie ciało, całując miękkie usta swojej ofiary. Trzymając ją za nadgarstki, miał nad nią znaczną przewagę fizyczną. W dodatku ona powoli odczuwała działanie alkoholu. Odepchnęła go lekko stopą, łapiąc łapczywie powietrze ustami. – Nie uciekniesz mi tak łatwo. – Uśmiechnął się, puszczając jej bezwładne ręce. Oparła się o ścianę, wpatrując się w drzwi wyjściowe. – Weszłaś tutaj na własną odpowiedzialność, a teraz nie wyjdziesz. Nikt ci nie pomoże. – Odparł, nachylając się nad nią. Łaskotał oddechem jej szyję. Dłonie wodziły po plecach, palce doszukiwały się zapięcia od biustonosza. Całował podbródek, co jakiś czas przejeżdżając po nim językiem. Wiedziała, że nie ma z nim szans, nawet nie próbowała się wyrywać. Nie płakała, wiedziała, że jest słaba i mężczyźni z łatwością mogą ją wykorzystać, zwłaszcza, że była już wstawiona. Poddała się. Ciało, dopasowało się do pozycji w jakiej się znalazła. Nagle ktoś zapukał i drzwi rozwarły się na oścież.
___________
No i jak? :P Myślę że nie jest źle, ale nie jestem zachwycona. Onet szwankuje…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz