14 czerwca 2009

VIII. Nie, idziesz na misję.

Narrator
 Leżała jeszcze chwilę w łóżku, starając się oprzytomnieć. To co on zrobił, podziałało na nią, jak kubeł zimnej wody. Nadal miała posmak alkoholu na wargach i choć starała się zapomnieć o tym wszystkim jak najszybciej, nie mogła wymazać tego z pamięci. W końcu zebrała się w sobie i wstała. Potknęła się o pakunek który zostawił jej Deidara, na który siarczyście przeklęła. Wyszła w końcu z pokoju, trzaskając drzwiami tak mocno, że sama się przestraszyła. Zboczyła na chwilę do kuchni w której o dziwo nikogo nie było. Zrobiła kilka kanapek i ruszyła w dalszą drogę, na spotkanie z chłopakiem. Zastanawiała się, co mu powie, jeśli w ogóle dojdzie do ich spotkania. Rozmowa z nim nie była szczytem jej marzeń, a tym bardziej, nie miała ochoty po raz kolejny przywracać sobie w myślach nieszczęsny pocałunek.
 W myślach mijała już kolejne pokoje, wymieniając kto gdzie mieszka. Gdy doszła do pokoju Hidana, co było oczywiście stanowczo za daleko, potknęła się o coś, lub prędzej o kogoś. Kanapki które trzymała w ręku wysypały się na około.
 - Jak łazisz, idiotko?! – Syknął podirytowany Deidara, zrzucając ją ze swoich nóg.
 - Jak leżysz, cymbale?! W ogóle co ty robisz tutaj, zamiast siedzieć w pokoju? – Spytała Chihiro, podnosząc się i siadając naprzeciwko niego tak, że ich stopy się dotykały. Nie odpowiadał jej dłuższą chwilę, zapewne zastanawiając się nad dobrym wykrętem. W ciemnościach było łatwiej im się porozumiewać. Nie widzieli swoich twarzy, mogli kłamać, a żadne z nich nie mogłoby stwierdzić czy jest tak naprawdę.
 - Dlaczego tu przyszłaś? – Był ciekawy tego, czy jest na niego wściekła, czy może jej się podobało, a może zaraz go uderzy. Nie dbał o to co się z nim stanie.
 - Bo mam ochotę cię zabić. – Rzekła ozięble, próbując dojrzeć w ciemnościach jego reakcję. On natomiast niczym się nie przejął, ba! Nawet go to rozśmieszyło.
 - Za co? Możesz mi łaskawie powiedzieć? – Tym razem zaśmiał się na głos, strasząc tym samym dziewczynę, która podciągnęła nogi do siebie. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Tak strasznie się bała.
 - Za to, że udawałeś mojego przyjaciela. Zapewne widziałeś ten bałagan który zrobiłam ci w pokoju. Swojego czasu miałam wyrzuty sumienia, ze to zrobiłam, ale co dziś zaprezentowałeś, przeszło wszystkie możliwe granice. – Chłopak oniemiał ze zdumienia. Jak mogła mu tak wszystko wygarnąć?!
 - Jesteś  bardziej wredna niż Aya i bardziej bezwzględna niż ona! W dodatku…
 - W dodatku co? Dokończ, chcę wiedzieć jaka jestem okropna.
 - Wybacz, byłoby to o jedno słowo za dużo. Choć może wtedy byś zaniemówiła. – Dziewczyna prychnęła zdenerwowana. Nagle drzwi o które była oparta otworzyły się, zabierają jej tym samym oparcie spod pleców. Runęła na podłogę, tuż przed stopami Hidana.
 - No wy jesteście po prostu niemożliwi! Czwarta nad ranem, a wy buszujecie mi pod drzwiami. – Syknął białowłosy, pomagając wstać Chihiro.
 - Ona już się stąd zbiera. – Powiedział Deidara, wstając i kierując się do swojego pokoju.
 - Wcale nie. Nie będziesz za mnie decydował! – Krzyknęła i weszła do pomieszczenia.
 - Więc zabijesz mnie kiedy indziej. Dobrej nocy.
Chihiro
 Szedł wyprostowany, pewny siebie, jakby w ogóle nic się nie stało. Hidan zdziwiony naszym zachowaniem, odpalił sobie papierosa. Ja natomiast usiadłam na łóżku białowłosego i zaczęłam oglądać różne dziwne rzeczy które miał na stoliku nocnym. Jak gdyby nigdy nic, przysiadł się do mnie i przyglądał się temu co robię. Jego lawendowy zapach, zmieszał się z dymem papierosa, co dało nieprzyjemną kompozycję. Zapewne zaraz się spyta co robiliśmy pod drzwiami jego pokoju o 4 nad ranem.
 - O co poszło? – Nie wytrzymał zbyt długo. Postanowiłam mu powiedzieć wszystko.
 - Przyszedł do mnie do pokoju. Przyniósł moje rzeczy. No i pocałował mnie. Tylko, że wcześniej musiał już coś wypić. I poszłam za nim, jak się okazało oboje zaszliśmy za daleko, bo aż pod twoje drzwi.
 - Pocałował cię?! – Krzyknął Hidan, łapiąc mnie jedną ręką za ramię, a drugą trzymając papierosa, strzepywał do popielniczki popiół. – Wybacz… – Cofnął ręce, widząc moje zdziwienie.
 - I powiedział jeszcze coś w stylu że jestem wredniejsza i bardziej bezwzględna niż Aya. I chciał coś jeszcze dodać, ale stwierdził, że nie ma sensu tego mówić. – Białowłosy rozszerzył oczy jeszcze bardziej niż poprzednio i tym razem trzykrotnie zaciągnął się dymem z papierosa. – O co chodzi?
 - Chyba wiesz kim była Aya?
 - No…Tak.
 - Więc mówił ci o niej? – Ostrożnie zadawał pytania, jakby miał przez przypadek się wygadać.
 - Mówił.
 - Więc mogę ci powiedzieć o co mu chodziło. – Bezwładnie opadł na ścianę. Wyciągnął paczkę papierosów, częstując mnie nimi. Wziął kilka głębszych oddechów, tym samym zaznaczając, że zaraz zacznie mówić. – Aya dla każdego była kimś ważnym. Dla mnie, dla Deidary, nawet dla Sasoriego. Miała niesamowity dar przyciągania do siebie kłopotów, jak i facetów. Zjawiła się tu nie wiadomo kiedy i nie wiadomo z czyjej przyczyny, ale najprawdopodobniej podążała za Orochimaru. Wszystkie dziewczyny, które zjawiały się w organizacji, trafiały do Deidary. On dobrze nimi się opiekował, starał się im uświadomić, że tutaj życie wcale nie jest takie super, na jakie wygląda, że kobiety są tu traktowane jak mężczyźni. A gdy Aya to usłyszała, wyśmiała go i spytała czy on sprawdzał jak traktuje się tu kobiety. Już wtedy było wiadomo, że zostanie tu na dłużej. Gdy pierwszy raz żeśmy ją zobaczyli jak przyszła do kuchni, to każdy z nas oniemiał z wrażenia. No bo jak tu nie upuścić kanapki do kubka z kawą, jak wchodzi wysoka blondynka o szmaragdowych oczach, ubrana tak, że wszystko u niej było wyraźnie widać, że wszystko ma na swoim miejscu. I w dodatku ona miała taki uśmiech, że Itachi odwrócił wzrok na ścianę. Czy już wyobrażasz sobie jaka ona była piękna? To był skarb organizacji, który wszyscy pielęgnowali i chronili, żeby tylko nic mu się nie stało. I tym sposobem rozkochała w sobie całą organizację. Wstawała wcześnie rano i robiła śniadania, a gdy była na misji, prawie nikt nic nie jadł, bo takim sposobem oduczyliśmy się gotować. Ona sprzątała, prała i chodziła na misje. Często trenowała sama na polanie, którą widać z każdego okna w każdym pokoju, więc zawsze miała publiczność i popisywała się swoim umiejętnościami. Zaczęła od najtrudniejszego zadania, czyli rozkochać w sobie wszystkich, włączając w to Lidera, Kakuzu i Itachiego. Najpierw Deidara, potem ja. – Gdy mówił o sobie, zaśmiał się cicho i kilkakrotnie zaciągnął się dymem. – Przyszła kolej na Itachiego i Sasoriego. Gdy już miała zajmować się resztą, Lider dowiedział się, że ona nadal należy do oddziału ANBU z Suny i wymyka się z organizacji w celu przekazania informacji, które zgromadziła, będąc w Akatsuki. Deidara ci powiedział, że przecięła sobie żyły odłamkami lustra. To nie prawda. Lider zabił ją osobiście, pomimo wielu głosów sprzeciwu.
 - No dobrze, ale co to wszystko ma do mnie? Przecież z nikim się nie kontaktuje, nie wychodzę, nawet nie robię wam śniadań, a tym bardziej nie sprzątam.
 - Naprawdę jesteś głupia. Nawet taki debil jak Tobi by to zrozumiał, że jesteś podobna do Ayi. Jesteś tak do niej podobna, ze szkoda gadać. A zwłaszcza, że obie jesteście domyślne jak cholera. Deidarze przypominasz ją najbardziej. Macie podobny styl chodzenia. Nawet ona nie sprawiała na początku tylu problemów co ty. Znając Deidarę, pewnie przyjdzie tu rano i będzie cię szukał, żeby wypytać co ci powiedziałem. Ale ty tu zostaniesz i będziesz trzymać gębę na kłódkę. Możesz się położyć i spać. – Spojrzałam na zegarek. Jeśli dobrze pójdzie, to  pośpię do 12.
 - Ale…To w takim wypadku…On…Wy, mnie kochacie? – Zaczęłam gestykulować jak szalona.
 - Na razie nie. W sumie, to nie wiem. – Jego odpowiedź wcale mnie nie uspokoiła, a tym bardziej nie usatysfakcjonowała.
Deidara
 Obudziłem się dość późno, bo około 11, z silnym bólem głowy. Powoli wszystko kojarzyłem. Wszystko…
 - Deidara, jesteś najgłupszy na świecie. – Wyszeptałem i nie zważając na to, jak jestem ubrany, wybiegłem na spotkanie z Hidanem. Zadziwiające, jak w dzień te korytarze mogą być jasne. Jak gdyby nigdy nic wszedłem do pokoju Hidana, gdzie Chihiro grała z nim w pokera, zaśmiewając się w wniebogłosy, a sam Jashinista widząc mnie, szturchnął ją łokciem w kolano, co zapewne oznaczało, że w końcu przybyłem. Nagle śmiech ucichł, karty zostały rzucone w kąt, grobowe miny zawitały na ich twarzach.
 - Puka się! – Uśmiechnęła się brunetka. Zdziwiony, nie wiedziałem co powiedzieć. Spodziewałem się, że on będzie sam, bez niej, a ona była u niego całą noc?! Stałem tak chyba z 10 minut, bo na ich twarzach pojawiały się coraz to większe uśmiechy. Bez pytania usiadłem na łóżku obok nich.
 - Hidan, daj fajkę. – Wychrypiałem, a po chwili byłem oparty o ścianę i śmiałem się jak idiota. Widząc ich przerażone twarze, zachciało śmiać mi się jeszcze bardziej.
 - Czego się śmiejesz cymbale? – Syknął białowłosy.
 - Ale wczoraj odwaliłem, nie? – Wbrew pozorom, było to śmieszne. Hidana nie trzeba było zachęcać do durnego rechotu. Chihiro wstała z łóżka i pomachała nam.
 - Do zobaczenia Hidan – sempai. – Uśmiechnęła się do niego, a on puścił jej oczko.
 - Na razie Chi – chan. – Miejmy nadzieję, że to tylko ich głupia gierka, bo zaraz wyjdę z siebie. Zamknęła drzwi i gdy byłem pewny, że odeszła gdzieś dalej, spytałem.
 - Co jej nagadałeś?
 - Nic, zupełnie nic. Nie sądzisz, że jest podobna do Ayi? – Więc, nie muszę o nic więcej się pytać.
Narrator
 Siedziała grzecznie, czekając na Lidera. Wpatrywała się w drzwi, które wyglądały na bardzo zniszczone i często używane. Ogromny świecznik stał na biurku, czarny wosk ściekał wzdłuż świecy, kapiąc na stertę pożółkłych kartek. Nikły snop światła, rzucał ogromne cienie na burą ścianę. Krzesło stojące naprzeciw niej, było pięknie rzeźbione, choć nieco zdewastowane. Obite materiałem o kolorze skrzepniętej krwi, lekko mieniło się w marnym oświetleniu. Biurko zawalone papierami, wyglądało jakby zaraz miało się złamać pod ich ciężarem. Regał z książkami, które pewnie były już od dawna białymi krukami, zarósł grubą warstwą kurzu, gdzieniegdzie tylko lekko strzepnięty z niektórych lektur. Pomieszczenie było mroczne, w rogach było pełno białoszarych pajęczyn, a na dodatek, nie było tam okien. Powietrze było ciężkie, przesiąknięte stęchlizną. Nagle na jej ramionach spoczęły chłodne dłonie. Powoli sunęły w górę, aż zatrzymały się na szyi i poczęły ją ściskać. Dziewczyna zareagowała natychmiast, wyciągając kunai z kabury i próbując go wbić w brzuch napastnika. Uścisk się rozluźnił, a jej ostrze nie poczuło żadnego oporu. Zza biurkiem siedział już Lider, przyglądając się jej badawczo.
Gdybyś była zaatakowana od tyłu w takiej sytuacji, poradziłabyś sobie? – Podniósł kącik ust, jakby chciał się pogardliwie uśmiechnąć. Nie odpowiedziała, tylko popatrzała z wyrzutem na mężczyznę i obróciła wzrok na poniszczone drzwi. – Pewnie zastanawiasz się co tam jest? To mój pokój.
 - Więc po co zostałam wezwana? Tylko żeby stracić trochę tlenu?
 - Nie, idziesz na misję. Ale wiedź, że musiałem rozbić kilka zespołów, aby cię do kogoś przydzielić. Misja polega na rozbiciu pewnej bandy od środka. Ta banda niezmiernie mi przeszkadza i utrudnia pracę, a do tego ma coś co jest mi bardzo potrzebne. Zapewne wiesz o co mi chodzi. Chodzi mi o czteroogoniastego. Wyruszacie jutro z samego rana, chwilę przed wschodem słońca. Pytania?
 - Z kim wyruszam? I gdzie? I co mam zabrać ze sobą.
 - Do Iwy. Podróż zajmie wam około dwa dni, więc weź wszystko co uznasz za stosowne. Idź teraz do Uchihy i przekaż mu to wszytko. On będzie wiedział gdzie się kierować…Możesz już iść.
______
No więc znowu notka. Mam nadzieję, że nie zbrzydło wam sielankowe życie i pasuje wam w końcu jakaś misja ^^. Specjalnie dla Madary, więcej Uchihy, bo wiem, że go lubisz <33. Myślę, że nie było tak nudno jak mi się wydaje.
Wasza wredna
autorka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz