23 czerwca 2009

IX. Mam tylko wakizashi.

Chihiro
    Stałam pod drzwiami pokoju Uchihy i liczyłam na to, że ktoś mi je otworzy, a sam Itachi, będzie najmilszym człowiekiem na świecie. Niedoczekanie. Musiałam sama otworzyć drzwi i zmierzyć się sam na sam z tym bezdusznym dziwakiem. Zacisnęłam pięść i przymierzałam się do zapukania, gdy drzwi nagle otworzyły się na oścież, a w nich stał na wpół ubrany Uchiha. Oboje równo zdziwieni wpatrywaliśmy się w siebie, jak przysłowiowa sroka w gnat. On czekał na wyjaśnienia z mojej strony, a ja czekałam na jego pozwolenie. Cisza trwałaby jeszcze dłużej, gdyby nie zlitował się nade mną [zapewne zrozumiał, że panicznie się go boję] i nie odezwał się pierwszy.
    - Czego tu szukasz? – nie było to opryskliwe, ani niemiłe, lecz zupełnie spontaniczne i ciekawskie ‘czego tu szukasz’. I dzięki jego spontaniczności, zaniemówiłam. On wcale nie jest specjalnie wygadany i tylko się na mnie patrzał cholernie przenikliwym wzrokiem, którym już kiedyś mnie obdarzył i zapamiętałam go jako coś nie do końca miłego. Nie powtórzył pytania, tylko cierpliwie czekał aż mu odpowiem.
    - Bo…Bo Lider kazał ci, panu,tobie…Uchiha, przekazać, że idziemy razem na misję. Do Iwa-gakure, żeby rozbić od środka pewną organizację, która posiada jinchuuriki. – W sumie to nie było tak źle. Im dłużej się z nim rozmawia, tym mniejszy ma się strach.
    - Wyruszamy jutro rano o piątej. Nie zaśpij i przygotuj broń.
Narrator
    Zawsze gdy czeka nas coś bardzo ważnego, czego z całej siły nie chcemy zawalić, nie możemy spać przez całą noc, lub przez jej większy kawałek. Przewracamy się z boku na bok, myśląc o następnym dniu albo modląc się o jak najszybszy sen. Zazwyczaj kończy się to tym, że idziemy po tabletki nasenne, zażywamy garść pigułek, a na drugi dzień jesteśmy nieżywi, jeszcze później okazuje się, że w ogóle nie jesteśmy do niczego przygotowani.
    Na szczęście, panna Shukketsu nie ma takich problemów i zasnęła od razu jak wróciła od Itachiego. Plecak spakowany miała już od tygodnia, bo przeczuwała, że w końcu Lider pozwoli jej wyjść z organizacji. Wstała bardzo wcześnie, chcąc jeszcze rozgrzać się przed tą jakże daleką drogą. Sama nie wiedząc czemu, bardzo ekscytowała się samym faktem, że przydzielono ją w końcu do dość ważnej misji. Chciała jeszcze na odchodne zajrzeć do Hidana, który z pewnością ugościłby ją na dłużej niż dziesięć minut. W końcu jednak zdecydowała się do niego pójść.
    Zapukała do jego pokoju, a drzwi natychmiast się otworzyły. Zdziwiony, wciągnął ją za rękę do pokoju, zapewne martwiąc się, czy Deidara znowu nic nie odwalił.
    - Co się stało? – Spytał, sadzając ją na łóżku i nalewając jakiegoś alkoholu do szklanki, którą po chwili podsunął pod nos Chihiro.
    - Idę na misję… – Odparła, odpychając jego dłoń.
    - Z Deidarą pewnie. Pedofil… – Ostatnie słowo wyszeptał.
    - Nie, z Uchihą, dlatego przyszłam do ciebie, żebyś życzył mi szczęścia. Będziemy łapać czteroogonisatego! – Powiedziała, uśmiechając się szeroko i klepiąc go po plecach wstała.
    - Żartujesz, prawda? Zgnębi cię, a jak nie będziesz chciała iść to cię zostawi, ale wcześniej  utnie ci ręce, żeby jakieś drapieżniki cię zabiły. Zostań w organizacji, dobrze ci radzę. I jeszcze ten  ogoniasty…Nie powinnaś się godzić na tę misję! – Spojrzała na niego wymownie. On w tym momencie wepchnął jej paczkę papierosów do kieszeni.
    - Muszę już iść, bo o piątej ruszamy. – Pogłaskała go po głowie, jak by to on zasługiwał na gest otuchy. Zatrzasnęła drzwi i wybiegła z organizacji, tuż na duży plac treningowy, na którym często wyklinała swojego surowego nauczyciela. Owym nauczycielem był nikt inny jak Itachi Uchiha, siedzący w tym momencie na głazie.
    - Ruszajmy. – Powiedział, mierząc jej sylwetkę od góry do dołu, badając tym samym jej skąpy ekwipunek. Przez większość czasu nie odzywali się do siebie, lecz Chihiro nie mogąc wytrzymać napiętej ciszy, nuciła piosenki. Mężczyzna nie zwracał na to uwagi, czasami patrzał jaki dzieli ich dystans. To musiał przyznać, że trafił swój na swego. Dziewczyna nie męczyła się zbyt szybko i dotrzymywała mu tempa, nie wysilając się przy tym za bardzo. Gdy słońce zaczęło zachodzić, w końcu jedno z nich odezwało się.
    - Kiedy jakiś postój? – Rzekła brunetka, wyciągając butelkę z plecaka. Piła łapczywie, woda ściekała jej po szyi, aż pod ciemny podkoszulek. Patrzał na nią kątem oka, zastanawiając się nad odpowiedzią, która usatysfakcjonowała by ich oboje. Najchętniej wcale by się do niej nie odzywał. – Więc? – Ponaglała go w odpowiedzi.
    - Gdy zajdzie słońce, zrobimy dwugodzinny postój.
    - Dlaczego tylko dwugodzinny? – Spytała, wykrzywiając twarz w grymasie.
    - Nie będę odpowiadał na tak oczywiste pytanie. – Dopiero teraz przypomniała sobie słowa swojego mentora, wpajane od małego. Ninja to nocny zabójca. Oczywiste było więc to, że mają poruszać się pod zasłoną nocy. Do zachodu słońca był już niespełna kwadrans. Uchiha zaczął się rozglądać za miejscem tymczasowego obozowiska. Nagle przystanął, wyciągnął przed siebie rękę i wskazał na małe zagłębienie tuż u podnóży jeziora. Skierowali się tam czym prędzej, rozglądając się przy tym,  czy aby na pewno będą tu bezpieczni.
    Nie rozpalali ogniska, nie robili nic co mogłoby zdradzić ich pozycje wrogowi. Poszła nad wodę, chcąc odświeżyć się przed dalszą wyprawą, gdy przypomniała sobie, że ma całą paczkę papierosów w kieszeni. Wyjęła jednego z paczki, odpaliła go i zaciągnęła się jego dymem. Itachi przyglądał jej się w skupieniu. Nie było po niej widać zmęczenia przeszło dziesięciogodzinnym biegiem, a przecież pali. Jej płuca już dawno powinny tego nie wytrzymać. Stała odwrócona do niego tyłem, na tle pomarańczowo – czerwonej poświaty. Jej brązowe włosy wyglądały jakby płonęły żywym ogniem, a błękitne oczy odrywały się od nierzeczywistego obrazu dziewczyny. Średniego wzrostu, ubrana w czarny płaszcz całkowicie rozpięty, kryła w sobie wiele tajemnic, które  miał ochotę odkryć w tej chwili. Ale jak szybko przyszedł mu ten pomysł do głowy, tak szybko go z niej wyperswadował. Uruchomił sharingan…
Być może widział, że ona usilnie się w niego wpatruje. Siedział oparty o wielkie drzewo, z przymkniętymi oczami, jak jej się wydawało. Mierzyła go wzrokiem kilkakrotnie, jakby chciała doszukać się w nim jakiejś bardzo ważnej informacji. Czarne włosy opadały na jego spokojną twarz. Gdyby nie wiedziała kim jest, uznała by go za martwego. Dłonie nieruchome, splecione leżały na jego brzuchu. Jego tors unosił się równomiernie, jak by właśnie spał. Przez cały ten czas nie poruszył się choćby o milimetr. W cieniu pod drzewem nagle błysnęły jego czerwone źrenice. Ich oczy spotkały się na chwilę. Uchiha powolnie przymknął powieki, Shukketsu odwróciła wzrok na taflę jeziora. Zarówno jemu jak i jej, ciężko było znieść czyjeś spojrzenie. Nagle płaszcz został odrzucony na bok, koszulka pospiesznie zdjęta, spodnie zsunięte do kostek, w samej bieliźnie wbiegła do wody. Podniósł wzrok, widząc tylko jak zanurza się w wodzie. Na jego twarz wpłyną delikatny uśmiech.
Hidan
    W kuchni byli wszyscy prócz Chihiro, Itachiego, Lidera i Konan. Po piętnastu minutach został tylko Deidara. Siedział na krześle i wpatrywał się w ścianę tym szalonym wzrokiem, którego tak bardzo nie lubię, który tak ogromnie mnie irytuje i doprowadza do szewskiej pasji.
    - Masz jakiś interes w tym, że tu stoisz? – Spytał, odrywając oczy od burej ściany.
    - Gdybym nie miał, to chyba bym tu nie stał, prawda?
    - Więc streszczaj się. – Opryskliwy, gdy ma zły dzień.
    - Była u mnie rano. – Łaskawie podniósł na mnie wzrok, będąc wyraźnie zaciekawionym poruszonym tematem. – Poszła na misję z Uchihą. Muszą złapać Yonbi. Nie martw się o nią, z Itachim nic jej się nie stanie. – Szybko dodałem, bo już odsuwał krzesło i w szaleńczym tempie szedł w moim kierunku, zaciskając pięści. Poczekałem aż do mnie podejdzie. Stanął naprzeciw mnie.
    - I ty pozwoliłeś jej pójść?! – Wysyczał, a widząc, że jego ręka zaczyna zbliżać się do mojej twarzy, powstrzymałem go.
    - Zdurniałeś?! – Wydarłem się, a on otrząsnął się jakby z jakiegoś transu.
    - Gomenasai Hidan… – Spojrzał na mnie przelotnie i wyszedł pośpiesznie z kuchni.
Chihiro
    Dwa dni drogi, dwa dni męczarni, dwa dni bez normalnego odpoczynku…Za  godzinę dojdziemy tam gdzie powinniśmy dojść, czyli sama nie wiem gdzie.
    - Teraz uważnie mnie słuchaj, bo nie będę ci mówił tego samego dwa razy. Zaraz dojdziemy do bram Iwy, więc zdejmij już płaszcz. Przez miasto musisz iść pewnie i nie pokazywać, że się boisz. Gdyby coś ci się stało, postaram się ciebie obronić, choć nic nie obiecuję. Ogólnie Akatsuki jest ich wrogami, choć znajdzie się kilku którzy nas popierają. Teraz idziemy do naszych wrogów, bo tam jest jinchuuriku. Ja jestem Minoru Ryoko, ty Mayuri Satoshi. Jesteśmy ich sprzymierzeńcami, a z tego powodu odbędzie się bankiet, bo jesteśmy dość wpływowi. Twoim zadaniem jest uwieść Isu Teburi, czyli czteroogoniastego. Jest blondynem i ma opaskę na prawym oku, poznasz go od razu. Dostaniesz suknię, pod którą schowasz swoją katanę, ale użyjesz jej tylko w razie potrzeby, lub kiedy ja wyrażę na to zgodę, rozumiesz? Teraz powiedz kogo masz złapać i jak się nazywamy.
    - Ja Mayuri Satoshi, ty Minoru Ryoko, jinchuuriku Isu Teburi. – Wyrecytowałam imiona jednym tchem. On nigdy nie powiedział tylu słów i to w dodatku skierowanych do mnie! Jestem z niego dumna!
    Wysoka, drewniana brama chroniła tereny pięknej posiadłości. Podchodząc do bramy, wyszło nam na przeciw dwóch zamaskowanych ninja.
    - Pan Ryoko i Pani Satoshi. Zapraszamy, Teburi – sama spodziewał się was. Czeka w swoim pokoju. – Uchiha kiwnął głową, uśmiechając się przy tym szeroko. Piękne ogrody które mijaliśmy, zachwycały ilością kolorów. Nim się spostrzegłam prowadzona byłam przez ogromny korytarz. Podłoga z desek, ściany wyłożone z shooji*, typowo japońskie wnętrze. Kierowaliśmy się do ogromnych drzwi kilka metrów przed nami. Nagle gwałtownie rozsunęły się i wyszedł nam na przeciw przysojny blondyn z przepaską na prawym oku. Włosy średniej długości okalały jego niemalże anielską twarz, lewe oko błądziło po naszych twarzach. ubrany w jasne komono z kwiecistym wzorem, odejmowało jego osobie lat. Czułam się, jakbym stała przed przynajmniej cesarzem. Uchiha położył rękę na moim ramieniu, mocno ją zaciskając. Teburi widząc ten gest, spojrzał na mnie i ukłonił się nisko. Już miałam odwzajemn ić się tym samym, gdy Itachi przywrócił mnie z powrotem do pionu.
    - Ryoko-san, miło cię widzieć ponownie w swoich skromnych progach. Widzę, że tym razem przyprowadziłeś swoją towarzyszkę. – Blondyn patrzał co rusz to na mnie, to na Uchihę. Chwycił nagle moją prawą dłoń w obie ręce i przyłożył ją sobie do serca. – Nazywam się Isu Teburi, miło mi panią poznać.
    - Mayuri Satoshi. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli okazję poznać się lepiej. – Uśmiechnęłam się pogodnie, a on powoli puścił moją rękę. Obrócił się na pięcie i wszedł w głąb pomieszczenia.
    - Siadajcie. – Wskazał na dość duże poduchy. Usadowiłam się wygodnie i zaczęłam słuchać rozmowy Itachiego z Isu. – Jak już wiesz Ryoko-san, jest we mnie zapieczętowany jeden z demonów ogoniastych. Mam nadzieję, że pani Satoshi wie czym one są i jaki cel ma Akatsuki?
    - Tak, Minoru wszystko mi dokładnie powiedział.
    - Wspaniale. Zamierzam zniszczyć Akatsuki i liczę na waszą pomoc, bo jestem pewien, że niezmiernie mi się przyda. Jesteście pewnie bardzo zmęczeni podróżą, moja służba zaprowadzi was teraz do pokoi. Na prośbę Ryoko-san, macie wspólny pokój. W nich znajdziecie stroje na bankiet, więc nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wam miłego pobytu. – Uśmiechnął się, klasnął w dłonie, a po chwili stały przy nas dwie pokojówki.
Narrator
    Klęczała przy lustrze i wpatrywała się w swoje odbicie. Jak nierealnie teraz wyglądała. Czerwona długa suknia uwydatniała jej biust, rozporki po bokach, sięgały do połowy uda, wysokie, czerwone szpilki, w których zaraz miała wyjść na parkiet, mieniły się w jasnym świetle lampy. Biżuteria była delikatna aby nie zakłócić jej kobiecego piękna.  Stojąca za nią pokojówka, czesała jej długie brązowe włosy, podziwiając urodę Chihiro.
    - Panienko, chyba nie będziemy ich wiązać. – Rzekła, wyrywając brunetkę z zamyślenia.
    - Tak, masz rację. Kilkuminutowe spóźnienie będzie w dobrym stylu nie uważasz? – Uśmiechnęła się do dziewczyny, założyła buty i wyszła z pokoju. Korytarze ciągnęły się niemiłosiernie długo, lecz muzyka była coraz wyraźniejsza. Szła jeszcze chwilę, gdy ukazały się jej wielkie drzwi, prowadzące na bankiet. Pchnęła je lekko, a jej oczom ukazała się ogromna sala, zastawiona stołami, orkiestra ustawiona w rogu sali, grała muzykę klasyczną. Pół sali tańczyło, reszta stała i rozmawiała. Wszyscy nienawidzili Akatsuki. Drzwi otworzyły się z ogromnym hukiem, całe zgromadzenie zwróciło swoje oczy na Chihiro. Nie zwracała na nich uwagi, tylko szukała Uchihy. Stał z Isu przy jednym ze stołów. Pomachała do niego, a on widząc ją, uśmiechnął się, stwarzając chociaż pozory dobrych przyjaciół. Pozostali goście wodzili po niej wzrokiem, wychwalając suknię, jej urodę, piękne nogi, duże piersi. Isu uśmiechając się, patrzał prosto w jej oczy, a ona jakby z łaską, podniosła kąciki ust. Chwyciła kieliszek szampana i przemierzając salę, sączyła go po trochu.
    - Witajcie i wybaczcie moje spóźnienie – Rzekła uśmiechając się tym razem w pełnej okazałości.
    - Na prawdę, nic się nie stało. – Machnął ręką Teburi.
    - Można prosić do tańca? – Uchiha ukłonił się nisko, wyciągając w jej stronę dłoń. Bez zastanowienia chwyciła ją, odkładając przy tym kieliszek. – Mam nadzieję, że umiesz tańczyć? – Wyszeptał jej na ucho, ciągnąc ją na środek sali.
    - Oczywiście. – Prychnęła i delikatnie położyła rękę na jego ramieniu, on chwycił ją pewnie w talii i po chwili wirowali w rytm muzyki, jak inne pary.
    - Zapewne zaraz on poprosi cię do tańca, na co oczywiście się zgodzisz. Po tym gdy wyjdziecie z sali, zastosuję pewną sztuczkę i postaram się pozbyć wszystkich tutaj zgromadzonych. Masz katanę ze sobą?
    - Katana nie zmieściła by się pod suknią, mam tylko wakizashi*. Mam go zabić, czy tylko ogłuszyć?
    - Wakizashi wystarczy. Masz go zabić, bo później przyjdziesz mi pomóc. I pamiętaj, ze on też jej ninja. Nie możesz ignorować jego umiejętności.
    - Rozumiem. Nie mamy tutaj żadnych sprzymierzeńców?
    - Nie mamy. Teraz już nic nie mów. – Stanęli. Puściła jego ramię, on ponowie ukłonił się, dziękując jej za taniec. – Widzę, że jeszcze wiele kobiet nie tańczyło tego wieczoru. – Uśmiechnął się i zniknął w tłumie. Ona i Teburi zostali sami.
    - Wygląda dziś pani naprawdę zjawiskowo. – Rzekł Isu, popijając szampana.
    - Bardzo dziękuję. Nudzą mnie już te oficjalnie formułki, może przejdziemy na ty? Mayuri. – Wyciągnęła w jego stronę rękę, którą on uścisnął.
    - Isu. Mayuri, może zatańczysz? – Spojrzał na nią wzrokiem, takim jak kiedyś Hidan. Szalonym, napalonym.
    - Z chęcią. – Położyła rękę na jego ramieniu, a on przyciągnął ją bliżej siebie.
    - Ryoko-san jest dla ciebie kimś bliskim? – Spytał ostrożnie, łaskocząc swoim oddechem jej szyję.
    - Jest moim nauczycielem, a zarazem przyjacielem. Jeśli chodzi ci o to czy jesteśmy razem, to odpowiedź brzmi nie. – Nie czuła się dobrze w jego ramionach.
    - Więc nie będzie miał nic przeciwko, jeśli cię pocałuję? – Musnął ustami jej szyję, a ona cicho jęknęła.
    - Myślę, że nie. – Nagle ktoś poklepał go po plecach.
    - Odbijany. – Tak dobrze znany jej głos, ostatnimi czasy wręcz znienawidzony. Za Teburim stał nikt inny jak Deidara.
Chihiro
    - Odbijany. – Błagam NIE! Dlaczego akurat Deidara? A może to miraż? Nagle płynęłam w powietrzu, obejmowana troskliwie przez blondyna.
    - Dlaczego tu żeś przylazł? – Wysyczałam przez zęby i szczypiąc go w ramię.
    - Miłe przywitanie. Postanowiłem pomóc wam w misji.
    - Ty to umiesz wszystko spierdolić! – Byłam już bliska łez, ledwo się powstrzymywałam, aby sie w niego nie wtulić.
    - Dziękuję. Gdyby nie ja, ten koleś już by cię całował. Wiem, miałaś go uwieść. Spokojnie, wystarczy powiedzieć, że źle się czujesz i chciałabyś pójść w jakieś spokojnie miejsce. My zawsze się na to nabieramy i zawsze to wykorzystujemy.
    - Kto cię tu wysłał? – Spytałam, nieco uspokojona jego słowami.
    - Lider. Jak usłyszałem że jesteś na misji z Uchihą, postanowiłem się dołączyć. Obiecałem ci przecież, że zostanę twoim przyjacielem. – Uśmiechnął się ciepło. Nagle stanęliśmy i znalazłam się w ramionach Isu. – Dziękuję za taniec. – Deidara zniknął w tłumie.
    - Isu-san, źle się czuję. Mógłbyś mnie zaprowadzić w jakieś spokojniejsze miejsce? – Spytałam i bez słowa wyszliśmy z sali. Teraz naprawdę zaczęła się moja misja…
___________________
*Shooji – Tradycyjne ściany, skadające się z drewnianych ramek z papierem.
*Wakizashi – Którki jednosieczny miecz, często noszony z kataną.
Napisane ;3 Osobiście jestem zadowolona, przynajmniej nie było stypy [chyba xD].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz