Chihiro
Stałam pod drzwiami pokoju Uchihy i liczyłam na to, że
ktoś mi je otworzy, a sam Itachi, będzie najmilszym człowiekiem na
świecie. Niedoczekanie. Musiałam sama otworzyć drzwi i zmierzyć się sam
na sam z tym bezdusznym dziwakiem. Zacisnęłam pięść i przymierzałam się
do zapukania, gdy drzwi nagle otworzyły się na oścież, a w nich stał na
wpół ubrany Uchiha. Oboje równo zdziwieni wpatrywaliśmy się w siebie,
jak przysłowiowa sroka w gnat. On czekał na wyjaśnienia z mojej strony, a
ja czekałam na jego pozwolenie. Cisza trwałaby jeszcze dłużej, gdyby
nie zlitował się nade mną [zapewne zrozumiał, że panicznie się go boję] i
nie odezwał się pierwszy.
- Czego tu szukasz? – nie było to
opryskliwe, ani niemiłe, lecz zupełnie spontaniczne i ciekawskie ‘czego
tu szukasz’. I dzięki jego spontaniczności, zaniemówiłam. On wcale nie
jest specjalnie wygadany i tylko się na mnie patrzał cholernie
przenikliwym wzrokiem, którym już kiedyś mnie obdarzył i zapamiętałam go
jako coś nie do końca miłego. Nie powtórzył pytania, tylko cierpliwie
czekał aż mu odpowiem.
- Bo…Bo Lider kazał ci, panu,tobie…Uchiha,
przekazać, że idziemy razem na misję. Do Iwa-gakure, żeby rozbić od
środka pewną organizację, która posiada jinchuuriki. – W sumie to nie
było tak źle. Im dłużej się z nim rozmawia, tym mniejszy ma się strach.
- Wyruszamy jutro rano o piątej. Nie zaśpij i przygotuj broń.
Narrator
Zawsze gdy czeka nas coś bardzo ważnego, czego z
całej siły nie chcemy zawalić, nie możemy spać przez całą noc, lub przez
jej większy kawałek. Przewracamy się z boku na bok, myśląc o następnym
dniu albo modląc się o jak najszybszy sen. Zazwyczaj kończy się to tym,
że idziemy po tabletki nasenne, zażywamy garść pigułek, a na drugi dzień
jesteśmy nieżywi, jeszcze później okazuje się, że w ogóle nie jesteśmy
do niczego przygotowani.
Na szczęście, panna Shukketsu nie ma
takich problemów i zasnęła od razu jak wróciła od Itachiego. Plecak
spakowany miała już od tygodnia, bo przeczuwała, że w końcu Lider
pozwoli jej wyjść z organizacji. Wstała bardzo wcześnie, chcąc jeszcze
rozgrzać się przed tą jakże daleką drogą. Sama nie wiedząc czemu, bardzo
ekscytowała się samym faktem, że przydzielono ją w końcu do dość ważnej
misji. Chciała jeszcze na odchodne zajrzeć do Hidana, który z pewnością
ugościłby ją na dłużej niż dziesięć minut. W końcu jednak zdecydowała
się do niego pójść.
Zapukała do jego pokoju, a drzwi natychmiast
się otworzyły. Zdziwiony, wciągnął ją za rękę do pokoju, zapewne
martwiąc się, czy Deidara znowu nic nie odwalił.
- Co się stało?
– Spytał, sadzając ją na łóżku i nalewając jakiegoś alkoholu do
szklanki, którą po chwili podsunął pod nos Chihiro.
- Idę na misję… – Odparła, odpychając jego dłoń.
- Z Deidarą pewnie. Pedofil… – Ostatnie słowo wyszeptał.
- Nie, z Uchihą, dlatego przyszłam do ciebie, żebyś życzył mi
szczęścia. Będziemy łapać czteroogonisatego! – Powiedziała, uśmiechając
się szeroko i klepiąc go po plecach wstała.
- Żartujesz, prawda?
Zgnębi cię, a jak nie będziesz chciała iść to cię zostawi, ale
wcześniej utnie ci ręce, żeby jakieś drapieżniki cię zabiły. Zostań w
organizacji, dobrze ci radzę. I jeszcze ten ogoniasty…Nie powinnaś się
godzić na tę misję! – Spojrzała na niego wymownie. On w tym momencie
wepchnął jej paczkę papierosów do kieszeni.
- Muszę już iść, bo o
piątej ruszamy. – Pogłaskała go po głowie, jak by to on zasługiwał na
gest otuchy. Zatrzasnęła drzwi i wybiegła z organizacji, tuż na duży
plac treningowy, na którym często wyklinała swojego surowego
nauczyciela. Owym nauczycielem był nikt inny jak Itachi Uchiha, siedzący
w tym momencie na głazie.
- Ruszajmy. – Powiedział, mierząc jej
sylwetkę od góry do dołu, badając tym samym jej skąpy ekwipunek. Przez
większość czasu nie odzywali się do siebie, lecz Chihiro nie mogąc
wytrzymać napiętej ciszy, nuciła piosenki. Mężczyzna nie zwracał na to
uwagi, czasami patrzał jaki dzieli ich dystans. To musiał przyznać, że
trafił swój na swego. Dziewczyna nie męczyła się zbyt szybko i
dotrzymywała mu tempa, nie wysilając się przy tym za bardzo. Gdy słońce
zaczęło zachodzić, w końcu jedno z nich odezwało się.
- Kiedy
jakiś postój? – Rzekła brunetka, wyciągając butelkę z plecaka. Piła
łapczywie, woda ściekała jej po szyi, aż pod ciemny podkoszulek. Patrzał
na nią kątem oka, zastanawiając się nad odpowiedzią, która
usatysfakcjonowała by ich oboje. Najchętniej wcale by się do niej nie
odzywał. – Więc? – Ponaglała go w odpowiedzi.
- Gdy zajdzie słońce, zrobimy dwugodzinny postój.
- Dlaczego tylko dwugodzinny? – Spytała, wykrzywiając twarz w grymasie.
- Nie będę odpowiadał na tak oczywiste pytanie. – Dopiero teraz
przypomniała sobie słowa swojego mentora, wpajane od małego. Ninja to
nocny zabójca. Oczywiste było więc to, że mają poruszać się pod zasłoną
nocy. Do zachodu słońca był już niespełna kwadrans. Uchiha zaczął się
rozglądać za miejscem tymczasowego obozowiska. Nagle przystanął,
wyciągnął przed siebie rękę i wskazał na małe zagłębienie tuż u podnóży
jeziora. Skierowali się tam czym prędzej, rozglądając się przy tym, czy
aby na pewno będą tu bezpieczni.
Nie rozpalali ogniska, nie robili nic co mogłoby zdradzić ich
pozycje wrogowi. Poszła nad wodę, chcąc odświeżyć się przed dalszą
wyprawą, gdy przypomniała sobie, że ma całą paczkę papierosów w
kieszeni. Wyjęła jednego z paczki, odpaliła go i zaciągnęła się jego
dymem. Itachi przyglądał jej się w skupieniu. Nie było po niej widać
zmęczenia przeszło dziesięciogodzinnym biegiem, a przecież pali. Jej
płuca już dawno powinny tego nie wytrzymać. Stała odwrócona do niego
tyłem, na tle pomarańczowo – czerwonej poświaty. Jej brązowe włosy
wyglądały jakby płonęły żywym ogniem, a błękitne oczy odrywały się od
nierzeczywistego obrazu dziewczyny. Średniego wzrostu, ubrana w czarny
płaszcz całkowicie rozpięty, kryła w sobie wiele tajemnic, które miał
ochotę odkryć w tej chwili. Ale jak szybko przyszedł mu ten pomysł do
głowy, tak szybko go z niej wyperswadował. Uruchomił sharingan…
Być
może widział, że ona usilnie się w niego wpatruje. Siedział oparty o
wielkie drzewo, z przymkniętymi oczami, jak jej się wydawało. Mierzyła
go wzrokiem kilkakrotnie, jakby chciała doszukać się w nim jakiejś
bardzo ważnej informacji. Czarne włosy opadały na jego spokojną twarz.
Gdyby nie wiedziała kim jest, uznała by go za martwego. Dłonie
nieruchome, splecione leżały na jego brzuchu. Jego tors unosił się
równomiernie, jak by właśnie spał. Przez cały ten czas nie poruszył się
choćby o milimetr. W cieniu pod drzewem nagle błysnęły jego czerwone
źrenice. Ich oczy spotkały się na chwilę. Uchiha powolnie przymknął
powieki, Shukketsu odwróciła wzrok na taflę jeziora. Zarówno jemu jak i
jej, ciężko było znieść czyjeś spojrzenie. Nagle płaszcz został
odrzucony na bok, koszulka pospiesznie zdjęta, spodnie zsunięte do
kostek, w samej bieliźnie wbiegła do wody. Podniósł wzrok, widząc tylko
jak zanurza się w wodzie. Na jego twarz wpłyną delikatny uśmiech.
Hidan
W kuchni byli wszyscy prócz Chihiro, Itachiego, Lidera i
Konan. Po piętnastu minutach został tylko Deidara. Siedział na krześle i
wpatrywał się w ścianę tym szalonym wzrokiem, którego tak bardzo nie
lubię, który tak ogromnie mnie irytuje i doprowadza do szewskiej pasji.
- Masz jakiś interes w tym, że tu stoisz? – Spytał, odrywając oczy od burej ściany.
- Gdybym nie miał, to chyba bym tu nie stał, prawda?
- Więc streszczaj się. – Opryskliwy, gdy ma zły dzień.
- Była u mnie rano. – Łaskawie podniósł na mnie wzrok, będąc wyraźnie
zaciekawionym poruszonym tematem. – Poszła na misję z Uchihą. Muszą
złapać Yonbi. Nie martw się o nią, z Itachim nic jej się nie stanie. –
Szybko dodałem, bo już odsuwał krzesło i w szaleńczym tempie szedł w
moim kierunku, zaciskając pięści. Poczekałem aż do mnie podejdzie.
Stanął naprzeciw mnie.
- I ty pozwoliłeś jej pójść?! – Wysyczał, a widząc, że jego ręka zaczyna zbliżać się do mojej twarzy, powstrzymałem go.
- Zdurniałeś?! – Wydarłem się, a on otrząsnął się jakby z jakiegoś transu.
- Gomenasai Hidan… – Spojrzał na mnie przelotnie i wyszedł pośpiesznie z kuchni.
Chihiro
Dwa dni drogi, dwa dni męczarni, dwa dni bez
normalnego odpoczynku…Za godzinę dojdziemy tam gdzie powinniśmy dojść,
czyli sama nie wiem gdzie.
- Teraz uważnie mnie słuchaj, bo nie
będę ci mówił tego samego dwa razy. Zaraz dojdziemy do bram Iwy, więc
zdejmij już płaszcz. Przez miasto musisz iść pewnie i nie pokazywać, że
się boisz. Gdyby coś ci się stało, postaram się ciebie obronić, choć nic
nie obiecuję. Ogólnie Akatsuki jest ich wrogami, choć znajdzie się
kilku którzy nas popierają. Teraz idziemy do naszych wrogów, bo tam jest
jinchuuriku. Ja jestem Minoru Ryoko, ty Mayuri Satoshi. Jesteśmy ich
sprzymierzeńcami, a z tego powodu odbędzie się bankiet, bo jesteśmy dość
wpływowi. Twoim zadaniem jest uwieść Isu Teburi, czyli
czteroogoniastego. Jest blondynem i ma opaskę na prawym oku, poznasz go
od razu. Dostaniesz suknię, pod którą schowasz swoją katanę, ale użyjesz
jej tylko w razie potrzeby, lub kiedy ja wyrażę na to zgodę, rozumiesz?
Teraz powiedz kogo masz złapać i jak się nazywamy.
- Ja Mayuri
Satoshi, ty Minoru Ryoko, jinchuuriku Isu Teburi. – Wyrecytowałam imiona
jednym tchem. On nigdy nie powiedział tylu słów i to w dodatku
skierowanych do mnie! Jestem z niego dumna!
Wysoka, drewniana
brama chroniła tereny pięknej posiadłości. Podchodząc do bramy, wyszło
nam na przeciw dwóch zamaskowanych ninja.
- Pan Ryoko i Pani
Satoshi. Zapraszamy, Teburi – sama spodziewał się was. Czeka w swoim
pokoju. – Uchiha kiwnął głową, uśmiechając się przy tym szeroko. Piękne
ogrody które mijaliśmy, zachwycały ilością kolorów. Nim się spostrzegłam
prowadzona byłam przez ogromny korytarz. Podłoga z desek, ściany
wyłożone z shooji*, typowo japońskie wnętrze. Kierowaliśmy się do
ogromnych drzwi kilka metrów przed nami. Nagle gwałtownie rozsunęły się i
wyszedł nam na przeciw przysojny blondyn z przepaską na prawym oku.
Włosy średniej długości okalały jego niemalże anielską twarz, lewe oko
błądziło po naszych twarzach. ubrany w jasne komono z kwiecistym wzorem,
odejmowało jego osobie lat. Czułam się, jakbym stała przed przynajmniej
cesarzem. Uchiha położył rękę na moim ramieniu, mocno ją zaciskając.
Teburi widząc ten gest, spojrzał na mnie i ukłonił się nisko. Już miałam
odwzajemn ić się tym samym, gdy Itachi przywrócił mnie z powrotem do
pionu.
- Ryoko-san, miło cię widzieć ponownie w swoich skromnych
progach. Widzę, że tym razem przyprowadziłeś swoją towarzyszkę. –
Blondyn patrzał co rusz to na mnie, to na Uchihę. Chwycił nagle moją
prawą dłoń w obie ręce i przyłożył ją sobie do serca. – Nazywam się Isu
Teburi, miło mi panią poznać.
- Mayuri Satoshi. Mam nadzieję, że
jeszcze będziemy mieli okazję poznać się lepiej. – Uśmiechnęłam się
pogodnie, a on powoli puścił moją rękę. Obrócił się na pięcie i wszedł w
głąb pomieszczenia.
- Siadajcie. – Wskazał na dość duże poduchy.
Usadowiłam się wygodnie i zaczęłam słuchać rozmowy Itachiego z Isu. –
Jak już wiesz Ryoko-san, jest we mnie zapieczętowany jeden z demonów
ogoniastych. Mam nadzieję, że pani Satoshi wie czym one są i jaki cel ma
Akatsuki?
- Tak, Minoru wszystko mi dokładnie powiedział.
- Wspaniale. Zamierzam zniszczyć Akatsuki i liczę na waszą pomoc, bo
jestem pewien, że niezmiernie mi się przyda. Jesteście pewnie bardzo
zmęczeni podróżą, moja służba zaprowadzi was teraz do pokoi. Na prośbę
Ryoko-san, macie wspólny pokój. W nich znajdziecie stroje na bankiet,
więc nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć wam miłego pobytu. –
Uśmiechnął się, klasnął w dłonie, a po chwili stały przy nas dwie
pokojówki.
Narrator
Klęczała przy lustrze i wpatrywała się w swoje odbicie. Jak
nierealnie teraz wyglądała. Czerwona długa suknia uwydatniała jej biust,
rozporki po bokach, sięgały do połowy uda, wysokie, czerwone szpilki, w
których zaraz miała wyjść na parkiet, mieniły się w jasnym świetle
lampy. Biżuteria była delikatna aby nie zakłócić jej kobiecego piękna.
Stojąca za nią pokojówka, czesała jej długie brązowe włosy, podziwiając
urodę Chihiro.
- Panienko, chyba nie będziemy ich wiązać. – Rzekła, wyrywając brunetkę z zamyślenia.
- Tak, masz rację. Kilkuminutowe spóźnienie będzie w dobrym stylu nie
uważasz? – Uśmiechnęła się do dziewczyny, założyła buty i wyszła z
pokoju. Korytarze ciągnęły się niemiłosiernie długo, lecz muzyka była
coraz wyraźniejsza. Szła jeszcze chwilę, gdy ukazały się jej wielkie
drzwi, prowadzące na bankiet. Pchnęła je lekko, a jej oczom ukazała się
ogromna sala, zastawiona stołami, orkiestra ustawiona w rogu sali, grała
muzykę klasyczną. Pół sali tańczyło, reszta stała i rozmawiała. Wszyscy
nienawidzili Akatsuki. Drzwi otworzyły się z ogromnym hukiem, całe
zgromadzenie zwróciło swoje oczy na Chihiro. Nie zwracała na nich uwagi,
tylko szukała Uchihy. Stał z Isu przy jednym ze stołów. Pomachała do
niego, a on widząc ją, uśmiechnął się, stwarzając chociaż pozory dobrych
przyjaciół. Pozostali goście wodzili po niej wzrokiem, wychwalając
suknię, jej urodę, piękne nogi, duże piersi. Isu uśmiechając się,
patrzał prosto w jej oczy, a ona jakby z łaską, podniosła kąciki ust.
Chwyciła kieliszek szampana i przemierzając salę, sączyła go po trochu.
- Witajcie i wybaczcie moje spóźnienie – Rzekła uśmiechając się tym razem w pełnej okazałości.
- Na prawdę, nic się nie stało. – Machnął ręką Teburi.
- Można prosić do tańca? – Uchiha ukłonił się nisko, wyciągając w jej
stronę dłoń. Bez zastanowienia chwyciła ją, odkładając przy tym
kieliszek. – Mam nadzieję, że umiesz tańczyć? – Wyszeptał jej na ucho,
ciągnąc ją na środek sali.
- Oczywiście. – Prychnęła i
delikatnie położyła rękę na jego ramieniu, on chwycił ją pewnie w talii i
po chwili wirowali w rytm muzyki, jak inne pary.
- Zapewne zaraz
on poprosi cię do tańca, na co oczywiście się zgodzisz. Po tym gdy
wyjdziecie z sali, zastosuję pewną sztuczkę i postaram się pozbyć
wszystkich tutaj zgromadzonych. Masz katanę ze sobą?
- Katana nie zmieściła by się pod suknią, mam tylko wakizashi*. Mam go zabić, czy tylko ogłuszyć?
- Wakizashi wystarczy. Masz go zabić, bo później przyjdziesz mi pomóc.
I pamiętaj, ze on też jej ninja. Nie możesz ignorować jego
umiejętności.
- Rozumiem. Nie mamy tutaj żadnych sprzymierzeńców?
- Nie mamy. Teraz już nic nie mów. – Stanęli. Puściła jego ramię, on
ponowie ukłonił się, dziękując jej za taniec. – Widzę, że jeszcze wiele
kobiet nie tańczyło tego wieczoru. – Uśmiechnął się i zniknął w tłumie.
Ona i Teburi zostali sami.
- Wygląda dziś pani naprawdę zjawiskowo. – Rzekł Isu, popijając szampana.
- Bardzo dziękuję. Nudzą mnie już te oficjalnie formułki, może
przejdziemy na ty? Mayuri. – Wyciągnęła w jego stronę rękę, którą on
uścisnął.
- Isu. Mayuri, może zatańczysz? – Spojrzał na nią wzrokiem, takim jak kiedyś Hidan. Szalonym, napalonym.
- Z chęcią. – Położyła rękę na jego ramieniu, a on przyciągnął ją bliżej siebie.
- Ryoko-san jest dla ciebie kimś bliskim? – Spytał ostrożnie, łaskocząc swoim oddechem jej szyję.
- Jest moim nauczycielem, a zarazem przyjacielem. Jeśli chodzi ci o to
czy jesteśmy razem, to odpowiedź brzmi nie. – Nie czuła się dobrze w
jego ramionach.
- Więc nie będzie miał nic przeciwko, jeśli cię pocałuję? – Musnął ustami jej szyję, a ona cicho jęknęła.
- Myślę, że nie. – Nagle ktoś poklepał go po plecach.
- Odbijany. – Tak dobrze znany jej głos, ostatnimi czasy wręcz znienawidzony. Za Teburim stał nikt inny jak Deidara.
Chihiro
- Odbijany. – Błagam NIE! Dlaczego akurat Deidara? A
może to miraż? Nagle płynęłam w powietrzu, obejmowana troskliwie przez
blondyna.
- Dlaczego tu żeś przylazł? – Wysyczałam przez zęby i szczypiąc go w ramię.
- Miłe przywitanie. Postanowiłem pomóc wam w misji.
- Ty to umiesz wszystko spierdolić! – Byłam już bliska łez, ledwo się powstrzymywałam, aby sie w niego nie wtulić.
- Dziękuję. Gdyby nie ja, ten koleś już by cię całował. Wiem, miałaś
go uwieść. Spokojnie, wystarczy powiedzieć, że źle się czujesz i
chciałabyś pójść w jakieś spokojnie miejsce. My zawsze się na to
nabieramy i zawsze to wykorzystujemy.
- Kto cię tu wysłał? – Spytałam, nieco uspokojona jego słowami.
- Lider. Jak usłyszałem że jesteś na misji z Uchihą, postanowiłem się
dołączyć. Obiecałem ci przecież, że zostanę twoim przyjacielem. –
Uśmiechnął się ciepło. Nagle stanęliśmy i znalazłam się w ramionach Isu.
– Dziękuję za taniec. – Deidara zniknął w tłumie.
- Isu-san, źle
się czuję. Mógłbyś mnie zaprowadzić w jakieś spokojniejsze miejsce? –
Spytałam i bez słowa wyszliśmy z sali. Teraz naprawdę zaczęła się moja
misja…
___________________
*Shooji – Tradycyjne ściany, skadające się z drewnianych ramek z papierem.
*Wakizashi – Którki jednosieczny miecz, często noszony z kataną.
Napisane ;3 Osobiście jestem zadowolona, przynajmniej nie było stypy [chyba xD].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz