Chihiro
Siedział na wielkim kamieniu, wpatrując się w korony drzew.
Leżałam na zimnej ziemi, kojarząc ostatnie urywki całego zdarzenia. Przypomniałam sobie, że mają mnie boleć plecy, że mam jęczeć z powodu nadwyrężonego nadgarstka. Ale po prostu mi się nie chciało. Uniosłam
ostrożne głowę,a on wbił wzrok w moją twarz. – Jesteś całkiem niezła. Teraz wracaj do pokoju. – Uchiha z powrotem podniósł wzrok ponad moją głowę.Niechętnie wstałam, otrzepując się z pyłu. Przypomniałam sobie że miałam katanę, przywiązaną do ręki.
– Wiesz gdzie jest moja katana? – Spytałam ściszonym głosem. On tylko uniósł rękę i wskazał na drzewo w które była wbita moja broń. – Dzięki. – Wyszeptałam i wyciągnęłam broń z drzewa. Ciekawe o czym on tak myśli, gdy siedzi i wpatruje się tylko w jeden punkt…
Narrator
Szedłszy przez korytarz, kopał kamień, który przytoczył mu się już w połowie drogi do siedziby. Gdy stanął pod drzwiami gabinetu lidera,zapukał cicho jak to miał w zwyczaju i szurnął butem, odrzucając tym samym kamyk z dala od siebie. Odpowiedziało mu dość głośne mruknięcie,tym samym tym samym nakazując mu,aby wszedł do pomieszczenia. Rudowłosy wskazał mu ręką na misternie zdobione krzesło. Posłusznie usiadł i położył na biurku bordową sakiewkę.
– Widzę, że masz dla mnie ciekawe informacje… – Powiedział Lider, składając ręce i opierając na nich podbródek, rzekł ponownie – Słucham więc, Kakuzu.
– Od samego początku ona mi się nie podobała. Mała podstępna lisica. Ród Teru nigdy nie przygarną żadnej Chihiro. Z tego co się dowiedziałem,Shukketsu wywodzi się z Konohy oraz z Iwy, gdzie mieli przysyłać do Konohy tych najsilniejszych i najbardziej uzdolnionych względem opanowania umysłu bijuu. Lecz w Konoha byli Uchiha, którym nie podobał się to, że Shukketsu, mieli chronić wioskę. Uchiha również umieli zapanować nad demonami, lecz nie potrafili ich pieczętować w ludziach i cofać całej szatańskiej procedury w ciągu godziny. Tak więc Uchiha wymordowali Shukketsu i wysyłali ich martwe ciała do Iwy, początkując tym samym powstanie Yuuki – gakure. Tam zaczęły się problemy z dziedziczeniem miana Kage. Gdy umarł Mashiro, pierwszy Kage, który zostawił trzyletnią córkę a jego dwaj siostrzeńcy walczyli o tytuł. I tak z czasem w Shukketsu zaczęły przeważać kobiety, które chcąc zachować więzy krwi, związywały się z kuzynami lub braćmi.
-Kakuzu, rozumiem, że dla ciebie jest to interesujące, ale proszę cię,oszczędź mi te pierdoły! – Wrzasnął zniecierpliwiony Lider i rozkazał ruchem dłoni, aby mężczyzna kontynuował swą wypowiedź.
– Późniejnigdy więcej nie widziano żadnego Shukketsu w Konoha. Łatwo ich rozpoznać bo miedzy palcami u lewej dłoni mają znamię niczym lejąca siękrew. Niekiedy są one bardzo duże, a czasem tak małe, że ich w ogólnie widać. Podobno ostatnimi czasy jedna z nich, przybyła zamordować kilka rodzin w Konoha, pokazując tym samym, jak są potężni i że są wstanie wybić cały klan Uchiha. Wybrali dobry moment skoro Uchihów jest już tylko dwóch. – Zarechotał się głupkowato, ale gdy spotkał gniewny wzrok Lidera, od razu mu przeszło. – Ale, że nie ma Uchiha, Shukketsu zaatakowała Ród Teru, który od dawna miał ze wszystkimi na pieńku.Wysyłam groźby do Shukketsu, że jeśli nie wydadzą za mąż którejś z dziewcząt z ich kandydatem, spenetrują doszczętnie ziemie Yuuki -gakure, a na to Shukketsu nie mogli pozwolić. Więc wysłali Chihiro, bo była jedną z najmłodszych dziewcząt, a nie była wybitnie utalentowana.Urażona tym, że ją wysyłają na pewną śmierć, zabiła kilku ludzi z klanu, a na pomoc przybyli ludzie z rodu Teru, których później zabiły oddziały ANBU. Dziewczyna udała się do Konohy. Przybyła za późno i natknęła się na Deidarę z którym zaczęła walczyć. A resztę to Lider już zna.
– Czyli, że Shukketsu żyli jeszcze niecałe dwa miesiące temu w Yuuki – gakure?! I ja o tym nic kurwa nie wiedziałem?!
- Żyli w ukryciu, tylko nieliczni z Konohy wiedzieli o nich. A historia o dziwce i silnym shinobi jest wyssana z palca. Gdybym wcześniej wiedział o tej całej Chihiro..
– Kakuzu, gówno mnie to obchodzi.Wypierdalaj mi z tą sakiewką, zawołaj tę dziewczynę, bo nie wiem jak do niej mówić! – Wrzasnął Lider, kopiąc szuflady biurka.
Pein
Przyszła po niecałych 20 minutach, usiadła na krześle, założyła nogę na nogę i wpatrywała się we mnie dzikim wzrokiem. Po krótkim namyśle odparłem:
– Jak masz na imię?
– Chihiro Teru. – Rzekła spokojnie, nie jąkając się, nie mrugając oczami, nie bawiąc się palcami, nie wykrzywiając ust.
– Przyznaj się, bo wiem już wszystko. – Powiedziałem najspokojniej jak umiałem.
- Nie jesteście głupi. Myślałam, że dłużej wam zajmie odkrywanie mojej prawdziwej tożsamości. – Wyszeptała i wyciągnęła w moją stronę lewą rękę. – Sprawdź jeśli nie wierzysz.
– Masz rację, nie wierzę. -Wziąłem ostrożnie jej dłoń i delikatnie oglądałem każdy palce. Między wskazującym a środkowym palcem, była wyraźna czerwona plama,przypominająca krew. – Dobrze, wierzę ci. Teraz zdradź mi swoje imię.
- Shichi Shukketsu. Lat siedemnaście, umie zataić swoje myśli przed ciekawskimi, medic ninja, rodzaj chakry suiton, umie posługiwać się kataną, najlepiej rozumiejąca demony. – Powiedziała to z nutką ironii w głosie i cofnęła rękę.
– Głównie interesuje mnie ostatnia pozycja. – Rzekłem ostrożnie. Teraz nie mogę jej stracić. Jest zbyt cenna, nawet z tego powodu, że jest medic ninja.
– Zostanę tylko dlatego, że nie mam gdzie się podziać. Po pierwsze, będę dalej trenowana przez Uchihę, a po drugie, chce aby znano mnie tutaj jako Chihiro Shukketsu. Jedyna osoba która może się do mnie zwracać jako Shichi, będzie pan, panie Liderze, inaczej odmówię wyławiać demony.
- Dobrze, zgadzam się na takie warunki. – Nagle wystawiła w moją stronę rękę. Uścisnąłem ją ostrożnie, a ona już chciała wychodzić. – Mam jedno pytanie.
– Słucham?
– Czy jeśli wydobywasz demona z człowieka, ginie nosiciel?
– Zależy…Zazwyczaj wyławiałam małe demony i wtedy Jinchuriki przezywał. Ale z ogoniastymi, może być inaczej.
– Wspaniale, możesz iść… – Jakiż to ciężar mnie opuścił. Lecz ona nadal stała. – Co chcesz?
– Czy teraz jestem ninja rangi S?
– Tak… – Odparłem znudzony i zarzuciłem ręce za głowę.
Chihiro
Przyznałam się, nie czuję różnicy. Chyba tylko taką, że będą znać
moje prawdziwe imię i nazwisko…Stoję pod drzwiami pokoju mojego i
Deidary.Chce mi się płakać, ale wiem, że teraz nie mogę, że muszę być
twarda,aby nie dać się tym idiotom. Chcę mieć sojusznika? To na to
zasłużę!Zapracuję na to, przepraszając go. Uchylając drzwi, marzyłam o
tym, aby on teraz siedział w fotelu jak zawsze i przeglądał gazetę, bo
chyba nigdy nie zbiorę już w sobie tyle odwagi, aby kogoś przeciągnąć
na swoją stronę. A jednak tam był. Siedział i czytał. Wbiegłam szybko
do pokoju.Deidara
Padła przede mną na kolana i coś mamrotała pod nosem. Patrzałem na nią ze zdziwieniem, nie wiedząc copowiedzieć. Nie słyszałem co do mnie mówi, ale widziałem, że jest bardzo zestresowana.
– M – mów głośniej… – Nie wiedziałem,że sam tak bardzo przejmę się jej zachowaniem. Mój głos drżał, a ręce nagle zlodowaciały.*
– Ja…ja chciałabym cię…przeprosić…za wszystko… – Szeptała niemal niesłyszalnie, opierając głowę nadłoniach, które stały się sine od uciskania w drewnianą podłogę. Przy każdym złapanym oddechu, jej włosy opadały na ziemię. Gazeta wypadła mi z dłoni, usta mimowolnie otwarły się z wrażenia.
– Nie wiem co powiedzieć… – Powiedziałem prawie normalnym głosem, bo gdyby nie żywa gestykulacja, mówiłbym całkiem spokojnie. – Zaskoczyłaś mnie. Nie wiem co masz na celu, przepraszając mnie, ani nie wiem za co mnie przepraszasz…
– Muszę się kimś bronić, muszę mieć sojusznika.Co drugi z was to idiota. W zamian zrobię co zechcesz. Choć wydaje misie, że przeprosiny są wystarczające.
– Mów do mnie Deidara – senpai. Z chęcią wykorzystam okazję do zabicia Itachiego. – Usiadła prosto i uśmiechnęła się.
________________
*Autorka ma tak gdy się denerwuje xD
Dziękuję za podanie numerów, prosze o wiecej xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz