3 stycznia 2009

III. Klamka została naciśnięta.

 Chihiro

   Deidara położył dłoń na moim brzuchu, a drugą wsunął pod moją głowę i zatkał mi usta. Przyciągnął bliżej siebie, nadal nie pozwalając mi nic mówić. Co on robi? Chce mnie zgwałcić? Zabić?
    – Nic ci nie zrobię… Teraz musisz słuchać mnie bardzo uważnie. Co słyszysz na korytarzu? – Odsłonił mi usta.
    -Kroki… – Szeptałam, tak samo jak on.
   - Dobrze. Nikt w nocy nie chodzi po organizacji. Nigdy. Albo ktoś się włamał, albo ktoś próbuje się czegoś dowiedzieć…Osobiście jestem za tym drugim. Teraz musisz udawać, że śpisz. – Wyszedł z łóżka i mimo ciemności panujących w pokoju, bez problemu sięgnął po katanę, która leżała na półce. Wyciągnął ją z pokrowca i skierował się w stronę drzwi. Leżałam w bezruchu, starając się nawet nie oddychać. A co jeślion sobie nie poradzi? To chore. Na pewno sobie poradzi! Nagle klamka została naciśnięta. Zeszła wolno w dół, cicho uruchamiając cały mechanizm. Blondyn przygotowany do ataku, wyczekiwał tylko naodpowiedni moment. Drzwi uchyliły się nieznacznie, aż w końcu otwarły się na oścież. Oczy jak u węża, świeciły się niebezpiecznie. Cichy chichot rozszedł się po pokoju. Nawet się nie zorientował, że katana Deidary znalazła się przy jego szyi. Syknięcie.
    – Skąd wiedziałeś? – Dziwny głos…Przypominający barwą kobiecy, zgryźliwy głos. Orochimaru….
   - Ktoś, kto jest tak nieostrożny jak ty, od razu zostanie usłyszany przez dobrego ninja. Sen jest przyjacielem lub wrogiem…
    -Więc co zamierzasz zrobić? – Spytał czarnowłosy nie poruszając się choćby o krok.
   - Jeszcze nie wiem. Możliwe, że po prostu ci pogrożę i na tym to się skończy. Ale wiedz, że nie ujdzie ci to płazem. Czego tu szukasz? -Spytał Deidara, przewiercając na wskroś intruza.
    – Ujmę to tak.Szukam głupiej, małolaty, która będzie miała zamiar szukać ze mną mocy.- Zachichotał, oblizując się przy tym.
    – Naprawdę myślisz, że ona jest głupia? Wydaje się mądrzejsza od ciebie. Gdyby naprawdę się postarała, mogłaby ci zaszkodzić.
    – Nie byłbym tego taki pewien.- Od chrapnął, kładąc rękę na ostrzu katany i odsuwając ją od siebie. -Więc chcesz iść ze mną? – Wyciągnął dłoń w moją stronę, a jedyne co widziałam to zwężające się źrenice, tak bardzo, że aż niemożliwie.
    – Wyjdź stąd. – Nie wiem skąd wezbrała się we mnie resztka odwagi…Ale wypowiedziałam te słowa z wielkim stresem.
   - Stanowcza…Przydasz się, nie zważając na twoje kekken genkai,którego nie posiadasz… – Powiedział, uśmiechając się złowrogo.
   - Powiedziałam wyjdź… – Wysyczałam. Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i stanęłam tuż przed Orochimaru. Deidara przyglądał się całemu zajściu dziwnym grymasem na twarzy. – Daj katanę. – Rzekłam wyciągając rękę w stronę osłupiałego blondyna. podał mi rękojeść, uśmiechając się dziwnie, jak by chciał powiedzieć, że nie tylko on dostał ode mnie wpieprz…Złapałam miecz dwoma rękoma i przyłożyłam ostrze do klatki piersiowej wężowatego. – Wyjdź, albo cię zabiję! – Księżyc oświetlał twarz intruza, rozświetlając ją do białości, podkreślając jego złowieszcze spojrzenie. Uśmiechał się wrednie, wyszczerzając białe kły,które mogłyby zatopić się w mojej szyi. na czole przepasana opaska wioski dźwięku jak mniemam, błyszczała oślepiającą poświatą. Czarny płaszcz rozpięty całkowicie ukazywał dość dziwny strój. Gruby,fioletowy sznur przepasany w pasie, jak dla mnie, wyglądał dziwnie. Mój cień padał na drewnianą podłogę, łącząc jego cień jedynie ostrzem.
   - Nie odważyłabyś się mnie zabić! – Powiedział głos znajdujący się dalej. Orochimaru stał tuż za Deidarą. Klon, który stał przede mną,dalej idiotycznie się we mnie wgapiał. Nie czekać ani chwili dłużej,wbiłam katanę w ciało. Durny uśmiech zniknął w kłębie dymu. – Mówiłem,że nie jest zdolna mnie pokonać? – Skierował te słowa bardziej do Deidary niż doi mnie. – Rozumiem, że to była odmowa? Jesteś tak sam ogłupia, jak twój ojciec.  Mam nadzieję że kiedyś mnie odwiedzicie… -Szepnął, odwracając się na pięcie.
    – Nie kłam! – Odparłam z irytacją w głosie. On obrócił się i wysłał nam najbardziej wredny uśmiech świata. jego przymknięte oczy, otworzyły się nagle, a Orochimaru zniknął. Oboje staliśmy na korytarzu, wpatrując się tępo w miejsce w którym jeszcze parę sekund temu stał ten, który rzekomo znał mego ojca.
    – Wiedziałem że w końcu odejdzie… – Skwitował całe zajście Deidara.
    – Skąd?
   - Od dawna coś pieprzył o tym abyśmy poznawali jak najwięcej nowych technik. Męczył tez Itachiego, aby ten oddał mu swój Sharingan. -Zdziwiłam się, że niegdyś mój wzór, ten do którego zawsze chciałam się przyłączyć, nagle okazuje się zdrajcą Akatsuki i pragnie gromadzić wszystkie możliwe techniki. – Koniec tego gadania, wracaj do pokoju, aja idę do kuchni. Zamknij drzwi na klucz, a a jak zapukam dwa razy,otworzysz mi. – Ostatnie zdanie wypowiedział szeptem.

 Deidara
   Czekałem, aż zamknie drzwi. Skierowałem się w stronę kuchni,poprawiając moje nocne odzienie, które składało się z czarnych bokserek. Orochimaru blefował mówiąc o ojcu Chihiro. Nie znał nawet imienia trzeciego Hokage, który był jego sensei. I pech chciał, że w kuchni o 3 nad ranem był tłok w postaci wielmożnego lowelasa – Hidana.
    – Kłótnia małżeńska? – Spytał oparty o blat, również w nocnym odzieniu, o kolorze wściekłej żółci.
    – Zgaś te latarkę! Bo mi wali po oczach! – Odgryzłem mu się, choć on też nie pozostanie mi dłużny.
    – Ty również, zgaś latarkę na tym kasku. – Hidan zatopił się w lekturze, którą zawzięcie czytał.
    – Czyżby to ten najnowszy bestseller dla nastolatków? ‘Dorastanie. Czy to już?’ – Spytałem wiedząc że on zaraz wybuchnie.
   - Deidara, ty to kurwa potrafisz wkurwić, ale to w tobie lubię! -Wrzasnął, odkładając książkę na bok. Ominąłem go i nalałem wody do kubka. – No dobra, gadaj co się stało. – Zagadał znowu, uśmiechając się idiotycznie.
    – Pamiętasz przypuszczenia lidera, co do Orochimaru?
    – Ciężko zapomnieć. – Skwitował.
   - No to właśnie między innymi to się stało. – Białowłosy spojrzał na mnie z nie dowierzaniem. Mrugał oczami jak oszalały, a jego fioletowe źrenice zwężały się. Stał w bezruchu dłuższą chwilę, a jego oddech stał się wolniejszy. Ogromna blizna, która przecinała cały jego tors,przykuła moją uwagę.
    – Ale nic jej się nie stało? – Spytał w końcu.
    – Właściwie jego celem była Chihiro. – Nagle w głowie mi zahuczało. Lider…
____________
Koniec…Niepisze już więcej…Wybaczcie że takie krótkie, lecz poinformuje was dopiero jutro..^^ Beznadziejne, krótkie i bez sensu. Następne notki też takie będą. Brak czasu i to wszystko wyjaśnia. Mimo to na ferie [Taak dziś się zaczęły ^^!!] planuję coś napisać i wstawić ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz