Chihiro
Gdy tak beztrosko staliśmy, wtuleni w siebie, ktoś wszedł do pokoju.
-
Hidan, do cholery jasnej, puść tą dziewczynę. – Białowłosy natychmiast
wykonał polecenie. Niski głos należał do rudowłosego mężczyzny, który
był bardzo przystojny, jak i bardzo okolczykowany. Był z nim jeszcze
Deidara i Uchiha… Ilu ich tu jeszcze jest? Jeszcze jeden? Oby tak… I tak
nie mam tu wsparcia z niczyjej strony. Żałosne..
-
Deidara, czemu przyprowadzasz obcych bez mojej zgody? – Rudowłosy
złapał chłopaka za włosy i pociągnął go do tyłu. – Wiesz, że była by
toogromna strata dla Akatsuki stracić kogoś takiego jak ty…
– Wiem. – Wysyczał przez zęby, piorunując mnie wzrokiem.
-
Chihiro, tak? Medic Ninja, zero umiejętności genjutsu, podstawowe
suiton, obsługa wszelką bronią. Potrafisz manipulować ludźmi, tak, że
możesz im wmówić wszystko. Ciekawe… – Rudowłosy, mówił to wszystko z
takim spokojem i opanowaniem. Już po chwili stał za mną. – Tylko co ty
tutaj do cholery robisz? – Wrzasnął potężnie, tak, że niemal stanęło mi
serce. – Wyjdźcie, Deidara, ty zostań. – No świetnie. Ciekawe codalej… –
Podobno prawie go zabiłaś. – Rudowłosy wskazał palcem na Deidarę. Co
powiedzieć? Że tak?
– T-tak… – Szepnęłam, obawiając się reakcji.
– Jak to zrobiłaś?
-Co jak zrobiłam? – Powtórzyłam pytanie zadane przez chłopaka.
– Jak z nim walczyłaś? Co zrobiłaś, że był bliski śmierci? Jakie techniki? Ninjutsu?
– Podstawowe ruchy taijutsu…I trochę sprytu… – Wyszeptałam.
– Deidara, zaprowadzisz ją za godzinę do mojego gabinetu. – Powiedział rudy i wyszedł z pokoju.
– Hai… – Sapnął blondyn i złapał mnie za ramię mocno ściskając. – Wiesz co teraz zrobiłaś?
– Puść mnie! – Wysyczałam przez zęby.
– Zadałem ci pytanie! – Szarpnął mną i jeszcze mocniej ścisną mi rękę.
– Nie wiem! – Krzyknęłam.
-
To ja ci powiem… zrobiłaś ogromny błąd, mówiąc o tym wszystkim
Liderowi. Chciałem ci pomóc, może byśmy cię stracili, ale nie
przeżyłabyś takiego koszmaru jaki będzie za godzinę!
– I uważasz, że pomógłbyś mi, zabijając mnie?
-
Oczywiście! – Powiedział podniesionym głosem. Nie wytrzymałam już
dłużej. uderzyłam go w twarz, odciskając moją dłoń. Spojrzał na mnie
gniewnym wzrokiem ale nic nie powiedział.
– Daj mi ciuchy. – Powiedziałam łagodnym głosem.
Deidara
Jej ręka w zastraszającym tempie zbliżała się do
mojej twarzy. Uderzyła mnie… Za co?! Za to że chciałem jej uratować
dupę? Gdyby umarła byłoby o wiele lepiej! teraz przeżyje piekło,
jakiego nigdy nie zaznała!
– Daj mi ciuchy. – Powiedziała to tak spokojnie…Tak, że aż we mnie się zagotowało!
-
Czy ty masz jakieś rozdwojenie jaźni? Raz mnie bijesz, potem jesteś
słodka jak cukierek, a zaraz sie jeszcze na mnie rzucisz z rządzą seksu w
oczach! – Krzyczałem, wymachując rękoma. popatrzała na mnie spod byka i
kopnęła w kostkę, zaśmiewając się przy tym wniebogłosy.
– To było za to, że jesteś dla mnie nie miły. Wybiłam ci kość skokową.
Jeśli się nie zamkniesz, nigdy nie będziesz chodził. – Co ona sobie
kurwa myśli? Próbowałem do niej podejść, ale ona się cofnęła, a noga
niemiłosiernie bolała.
– Zabiję cię… – Wysyczałem przez zęby.
-
Jeśli mnie zabijesz, nie nastawię ci stopy, a uwierz mi, ciężko wyczuć,
czy kość już wskoczyła na dawne miejsce czy nie. – Jeśli odbiję się z
lewej nogi będę mógł chodzić na rękach. I to nie jest wcale takie
głupie. No Deidara, do dzieła! Odbiłem się i stałem na rękach.
– Myślałaś, że łatwo ze mną wygrać? – Zaśmiałem się.
-
Teraz ci wybiję nadgarstek. – Uśmiechnęła się i próbowała mnie kopnąć.
Złapałem ją za kostkę, a tym samym ona znalazła się na podłodze a ja
stałem nad nią.
– Było mi bardzo miło.
Koniec tej zabawy!Nastawisz mi stopę, a później znajdziemy ci jakieś
szmaty. Nie możesz tak łazić… Popatrzała na mnie dziwnym wzrokiem i
rzekła:
– Jeśli nastawię ci stopę, to dasz mi ciuchy? – Spytała, upewniając się.
-
Jak zrobisz to prawidłowo… – Powiedziałem i usiadłem na łóżku.Zawiązała
sobie mocniej ręcznik, tak aby nie spadł jej przy pracy.Kucnęła i
złapała moją stopę, boleśnie wykręcając ją na prawo i lewo.
-
Powinno być dobrze, sprawdź sam… – Uśmiechnęła się słodko,zakładając
dłonie za siebie. Ostrożnie wstałem. Było lepiej niż wcześniej, ale
śladowy ból nadal pozostał. Wykorzystała to, że byłem naboso…Cwaniara.-
Idziemy teraz do mojego pokoju. – Otworzyłem drzwi na oścież a na
przeciwko mnie stał Itachi i Hidan. Białowłosy wszedł do pokoju a Uchiha
dalej stał. – Jeszcze kiedyś to dokończymy. – Chłopak tylko wysłał mi
złowieszczy uśmiech. Ruszyliśmy w stronę mojego królestwa. Dogoniła
mnie, idąc na palcach. Stąpała cicho, nucąc jakąś piosenkę. Jeszcze jej
do śmiechu? No to Lider ją zniszczy. Znaczy w przenośni. Weszliśmy do
pokoju, a Chihiro już zaczęła marudzić.
– Ja już tu byłam? Byłam tu rano! Dasz mi ubrania?
-
Jeny…Czy ty wiecznie musisz otwierać usta? – Sapnąłem, a ona nagle się
uciszyła. Rzuciłem jej na kolana t – shirt i krótkie spodenki.
– A majtki? I stanik?
– Czy ja wyglądam na kobietę? – Spytałem zażenowany.
– Nie.
– No to już sobie odpowiedziałaś.
– To teraz do Lidera? – Zapytała, obracając się do mnie plecami.
– Najpierw się przebierz.
– Odwróciłem się do niej plecami, tak aby nie krzyczała, że ją podglądam.
-
Jestem już gotowa. – Popukała mnie po barku z uśmiechem na
twarzy.Przyduża koszulka sięgała jej do polowy ud, a spodenki były mocno
ściśnięte sznurkiem na biodrach.
– więc idziemy do Lidera. – Uśmiechnąłem sie do niej a ona prychnęła oburzona pod nosem.
– Śmieszy cię to że mam za duże ubrania?
– Nie.
– Aaa, czyli, że jeśli pójdziemy do lidera, on mnie zabije?
– Mam taką nadzieję. – Ponownie się uśmiechnąłem i otworzyłem drzwi na oścież.
Pein
Cicho zapukali i czekali dzielnie na moją odpowiedź
-
Wejść. – Przeciągnąłem do granic możliwości, tak aby byli jak
najbardziej zdenerwowani całą sytuacją. Drzwi ostrożnie się uchyliły a
zza nich wyglądnęła brązowa czupryna. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie
szeroko i stanęła przede mną w za dużych ciuchach Deidary.Dzielnie
wpatrywała się w moje oczy, ale po chwili odwróciła wzrok wstronę półek
które wisiały za moimi plecami. Jej źrenice poruszały sięw
zastraszającym tempie, lustrując każdy grzbiet książki, każdy tytuł.
-
Czyta pan kryminały? – Widocznie sama je lubiła, bo większość tytułów
wcale nie wskazuje na ową powieść. Pokiwałem potwierdzająco głową, aona
przerzuciła wzrok na mnie. – Domyślam się skąd ma pan tak durne pomysły
aby werbować kobiety do tak niecnych planów. – Nie dość, że ładna to
inteligentna.
– Od zawsze mieszkałaś w Konoha? – Spytałem aby uniknąć kolejnego durnego pytania.
-
Nie, ja nie jestem z żadnej wioski. W rodzie Teru mieszkałam, bo
zostałam tam przygarnięta. Mówiono, że moja matka była zwykłą szmatą i
dawała to tu, to tam i przez przypadek zaszła ze mną w ciążę. Tłumaczę
sobie to tak, że mój ojciec był wspaniałym ninja. Ale chyba tak niebyło.
Teru nazywali mnie cichym ninja, bo nie raz uciekłam z domu w nocy, a
oni nic nie słyszeli. Więc chyba nie jestem wam potrzebna skoro nie
jestem prawowitym członkiem klanu. – Zakończyła to
głębokim westchnięciem i zamknięciem oczu na dłuższą chwilę. Musiała
dziwnie się z tym czuć, bo spuściła głowę. – Wypuść mnie stąd. –
Wyszeptała,podnosząc głowę. Jej niebieskie oczy wpatrywały się prosto w
moje dłonie.
– Wyjdź. Deidara zostań… –
Powiedziałem, a dziewczyna posłusznie opuściła pokój. – Powiedz mi,
dlaczego ją przyprowadziłeś?Co ciebie natchnęło do tak idiotycznego
wyczynu? – Spytałem chłopaka,który oparł się o ścianę.
– Myślałem, że jest z rodu Teru! – Fuknął zdenerwowany.
-
Po cholerę nam jakaś baba z umiejętnościami genjutsu? Mamy
Itachiego.Wytłumaczę ci to na łatwym przykładzie! Batony to genjutsu,
cola to taijutsu, a ciastka to ninjutsu. Jeśli przeważać będą batony, to
będzie ci za słodko, prawda? Jeśli będzie sama cola, będziesz sikał
dalej niż widział. Jaki z tego wniosek? Że co za dużo to niezdrowo. Nie
sprowadzaj nikogo, skoro nie wiesz kogo! Ale odbiegając od tematu… Co
ona powiedziała? Że jest córką jakiejś dziwki i nie zna swojego
ojca?Wiesz co to oznacza? Ona może być zaginionym dzieckiem!
Deidara,zaryzykujemy! Przyjmiemy ją do organizacji. Sprawdzimy czy to
prawda,jeśli nie, nasza strata. Zawołaj ją. – Może to zbyt ryzykowne,
może i działam pod wpływem impulsu, ale jeśli ona jest tym
dzieckiem…Będziemy potęgą. Jeśli ona jest naprawdę z rodu
Shukketsu…Będzie mogła usunąć demona z ciała w zastraszającym
tempie.Cudownie! Weszła do pokoju, niepozorna, niewidoczna. Deidara
popatrzał na nią jakby inaczej, niż na wszystkich. Z politowaniem? Ze
smutkiem,bądź wzruszeniem w oczach…
–
Zostawicie mnie, czy nie? -Spytała zniecierpliwiona, tupiąc nerwowo
stopą. Oddychała głośno, co chyba denerwowało blondyna. Również zaczął
przytupywać stopą. Nagle ni z tego ni z owego głośno ryknął i zatkał jej
usta.
– Zamknij się w końcu! – Wykrzyczał
chłopak, puszczając jej usta, a ona jak na złość,kopnęła go w kostkę.
Wszystko to wyglądało to jak kłótnia przedszkolaków. – Znowu to
zrobiłaś! Liderze, jeśli ona zostanie tutaj,to obiecuję, że ją zabiję! –
Gwałtownie odsunąłem krzesło wstając.Oparłem się dłońmi o biurko,
usiłując spojrzeć się na oboje gniewnie.Deidara po krótkiej chwili
spuścił wzrok, a dziewczyna dalej tempo patrzyła mi się w oczy. Dziwny
spokój emanował z jej twarzy. Stała niewzruszona całą sytuacją.
– Deidara! Zwołaj wszystkich, tak żeby za 15 minut wszyscy byli w sali
narad! A ty młoda damo, nastawisz mu kostkę! – Oboje już chcieli
zaprzeczyć, lecz w porę machnąłem im dłonią przed oczami.
Chihiro
Wielka sala, z drewnianym stołem na środku, który
ciągnął się niemiłosiernie do samego końca pomieszczenia, ogromne
pochodnie tlące się w odległości około dwóch metrów od siebie, doskonale
oświetlały twarze przybyłych. Ściany maźnięte bordową emalią, wydawały
się jeszcze chłodniejsze niż w rzeczywistości. Krzesła obite gustownym
materiałem o kolorze wina dodawały smaku całemu pomieszczeniu. Dopiero
teraz zauważyłam wymyślny obraz za plecami Lidera. Przedstawiał on
zagładę świata. Ma facet ambicje. Były tu strasznie dziwne osoby.
Człowiek – kwiat, Człowiek -rekin, sama nie wiem co o tym wszystkim
myśleć. Lider wstał z miejsca i głośno chrząknął. Deidara pociągnął mnie
za rękę a po chwili staliśmy ramie w ramię z Liderem. Wszystkie twarze
były zwrócone ku mojej osobie. Ja naprawdę zaczynam się bać.
– To jest Chihiro Teru.Nie chcę słyszeć jakiegokolwiek słowa sprzeciwu!
– Syknął Rudowłosy i ponownie usiadł na krześle. – Z łaski swojej
powiedźcie jej jak się nazywacie i skąd jesteście, a potem sprawy
organizacyjne. – Czułam się idiotycznie. Jak pierwszego dnia w akademii.
– Itachi Uchiha.Konoha – Przedstawił się czarnowłosy, patrząc na mnie
przenikliwym wzrokiem. Wywiercał mi ogromną dziurę w umyśle. Nagła
pustka, nawet nie wiedziałam jak się nazywam.
– Kisame Hoshigaki, Kiri.
– Hidan, Yu.
– Kakuzu, Taki.
– Konan. – Jedyna kobieta w Akatsuki, nic nie wspomniała o wiosce, a Lider nic na to nie powiedział.
– Sasori, Dla ciebie Sasori no Danna, Suna. – Głos miał znajomy, ale nie wiem z kąd go pamiętam.
– Zetsu, Kusa. – Czarno – Biały mężczyzna, powiedział to głosem robota. Oto znak, że ta organizacja to zgraja popaprańców!
– Tobi. Tobi jest dobry! – Wrzasnął chłopak z pomarańczową maską na twarzy. Lider trzasnął otwartą dłonią w biurko.
-
Orochimaru, Konoha. – Legendarny sannin, którego kiedyś uwielbiałam
ponad życie? Który był moim przykładem? Niespełnionym marzeniem?Wariatka
ze mnie. Chciałam żeby mnie porwał…
– Deidara Douhito, Iwa. – Nikt już się nie odzywał, a Lider nie raczył na nikogo spojrzeć przez dłuższą chwilę.
-
Znasz już wszystkich. Mnie nie musisz znać, a zwracaj się do mnie
Liderze. Teraz musiałbym cię do kogoś przydzielić… Musze chyba rozbić
kilka drużyn. Twoim partnerem będzie… – Tu zatrzymał się na dłuższą
chwilę i głośną wzdechnął. – Deidara. Ty mój drogi, możesz to odebrać
jako karę. A teraz rozejść się. – On jako karę?
– A to wszystko, że mnie porwałeś! – Syknęłam zdenerwowana.
– A to wszystko, że ciebie porwałem! – Powiedział w tym samym momencie chłopak.
___________
Myślałam, że nigdy nie skończę tego rozdziału. Miało
być jeszcze troszkę, ale chciałam umieścić to dziś dla świętego spokoju
^^ Nie czekajcie na notkę. Nie spodziewajcie się jej szybko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz