Rzecz działa się dawno temu, w Konoha – gakure. Najprawdopodobniej tam powstało dziewięć
demonów. Shukaku, Nekomata,Isonade, Sokō, Hōkō, Raijū, Kaku, Hachibi,
Kyūbi. Następnie zostałyobdarzone unikalnymi zdolnościami, które miały
rozwinięte już w pełni.Stary mędrzec dodał każdemu po ogonie. Shukaku
posiadł jeden co równałosię również z najmniejszą ilością chakry, a
Kyuubi miał ich aż dziewięca chakra jego była tak ogromna, że jednym
machnięciem ogonem mógłzmieść całą wioskę. Ishonade, bo tak nazywał się
twórca demonów,rozkazał im rozejść się po całym świecie ninja.
Po
kilkunastu latach pierwszy Hokage wioski liścia zapanował nadkilkoma z
demonów. Zwołał wtedy radę pięciu Kage i wydzielił międzynimi demony,
tak aby nie doszło do konfliktów pomiędzy wioskami.Wszyscy zgodnie
odebrali swoje ‘prezenty’.
Następnie
powstała pewna organizacja, która zaczęła odbierać każdejwiosce demony
do swoich własnych celów. Nazwa organizacji brzmiałanastępująco:
– Akatsuki, tak? – Stałam z katanąnaprzeciw dziwnego chłopaka,
który miał wysoko upięte włosy. Ciemna nocdawała się we znaki, było
znacznie zimniej, a i twarzy napastnika niemogłam dobrze dostrzec.. –
Czego tu szukacie? – Spytałam zupełniebezsensownie. Myślałam, że obronię
się tą marną imitacją katany. Phi,zwykły drewniany badyl, przeciwko w
pełni uzbrojonemu mężczyźnie.
- Powiedzmy, że… – Zrobił przerwę i
wypuścił kilka białych ptaków zdłoni. – Mocy… – Szepnął, ukazując języki
w dłoniach. – Katsu. -Wrzasnął
z szaleńczym uśmiechem na twarzy i w
tym samym momencie ptakiwybuchnęły przy mojej osobie. Ogromny huk,
zdezorientował mnie. Upadłamna ziemię, przymykając oczy i czekając na
swój marny koniec.
– Zabij mnie. – szepnęłam, nie racząc spojrzeć na niego.
-
Jesteś żałosna… – Dalej uśmiechał się, kucając przy mnie z kunai’emprzy
szyi. – Nie uciekniesz, moja droga. Pójdziesz ze mną. – Sterczałnade
mną bez słowa jeszcze chwilę, a kiedy byłam całkowicie pewna, żejest
trochę mniej uważny z całej siły kopnęłam go w klatkę piersiową,wbijając
piętę w splot trzewny. [Dawniej splot słoneczny, radzę zajrzećna
wikipedię] Uderzył w ścianę, chwilowo nie mogąc złapać tchu. –
Terazjestem pewny, że przyszedłem po ciebie… – Powiedział, wstając
iotrzepując się z tynku który opadł ze ściany. – Świetna
znajomośćludzkiego ciała oraz wszystkich jego słabości. Mam nadzieję, że
totylko 1% twoich możliwości…
– Przeceniasz mnie. –
Szepnęłam,łapiąc za kunai, który chłopak upuścił, gdy leciał wprost na
ścianę.Kręciłam nim chwilę na palcu a następnie podbiegłam do
niego,przygwożdżając go do ściany. – I co teraz?
– A jak myślisz?
-Uderzył mnie kolanem w brzuch i przerzucił przez ramię,
wyskakującprzez okno. Krztusiłam się jeszcze chwilę krwią, kiedy chłopak
stanąłprzed dość sporą, drewnianą kukłą.
– Deidara! – Krzyknął
głos ześrodka. Nagle metalowy ogon, który wysunął się spod czarnego
płaszcza,machnął nad głową blondyna. Chłopak na szczęście w porę się
uchylił. -Nienawidzę na ciebie czekać. Podobno miałeś się uporać z tym
klanem wkilka minut, a zeszło ci przeszło przy tym pół godziny i
taszczyszjeszcze zbędny balast. – Wrzeszczał nadal, a blondyn który mnie
trzymałbył wyraźnie przestraszony.
– Danna, ale ona była… – Próbował coś powiedzieć lecz metalowa kończyna ponownie śmignęła mu nad głową.
-
Zamilcz choć na chwilę! – Wysapał ociężale, obracając się i
ruszającdość szybko przed siebie. Czego oni chcą od mojego klanu? I o
czymmówił ten cały Deidara? Że niby jestem tą, którą szukał? Czy ja mam
sięz nim żenić? Myślał, że już nic mu nie zrobię?! Ho ho! Grubo sięmyli…
Skoro nie mogę ruszać za bardzo nogami, pozostają mi ręce.Udałam, że
zaczynam się rozciągać. Wyprostowałam ręce w dół a
następnieprzyciągnęłam je wprost pod jego nos.
– Ty suko! –
Wrzasnął,łapiąc się za nos, przy czym tracąc jakiekolwiek
zainteresowanie mną, aco za tym idzie, mogę uciekać. Zeskoczyłam z jego
ramienia i już miałamdać długą, kiedy coś oplotło się wkoło mojego
tułowia.
– Puść mnie ty.! – Wrzeszczałam równocześnie z blondynem, gdy nagle zrobiło mi się dziwnie słabo.
-
Deidara, jeśli się nie uspokoisz, dziewczyna nie przeżyjenajbliższych 4
godzin. Pośpiesz się albo księżniczka wykituje. -Ostanie słowa jakie
słyszałam brzmiały mniej więcej jak ‘głupia suka’.
Leżałam na łóżku, pośród miękkich poduszek. Kasztanowe włosy
rozsypanepo całej poduszce tworzyły pajęczynę. Przez niedosunięte
zasłony,słońce wdzierało się do pomieszczenia. Gdzie ja właściwie
jestem? Czujęsię doskonale. Pamiętam! Zostałam porwana przez tych z
Akatsuki. Możejestem w ich kryjówce? Coś mi mówi, że wcale nie jest
dobrze. Leżałam,nie ruszając choćby palcem. niesamowity strach który
mnie ogarnął, byłnie do opisania. Cisza a w niej ciche stukanie zegara.
– Jest tu ktoś? – Zdobyłam się na odwagę i krzyknęłam tak głośno, jak na to pozwalał mi strach.
-
Czego się drzesz? – Zza drzwi do pokoju wpadła najpierw burza
blondwłosów, a następnie doskonale wyrzeźbione ciało. – Przecież tu
jestem.- Wysapał zdenerwowany.
– Gomen. – Wyszeptałam i wpatrywałam się w jego zakrytą twarz.
-
Wstawaj! Musimy iść! – Odfuknął, obracając się na pięcie.Wygramoliłam
się niechętnie z łóżka, wyklinając swoje nędzne życie.Nigdzie nie mogłam
znaleźć moich ubrań. Blondyn ponownie wszedł dopomieszczenia, tym razem
jednak już ubrany i ze spiętymi włosami.Skinął tylko dłonią, abym szła
za nim. Iść czy nie? Idę!
Deidara
Cholera mnie bierze jak patrzę na tą dziewczynę. Po co
ją zabrałem?Prawie mnie zabiła. Teraz drepce za mną jak aniołek i
udaje, że nic sięnie stało. Szkoda, że Danna dał jej odtrutkę. Mam
nadzieję, że Lidercoś wymyśli i ją zabije.
– Coś się stało? –
Dziewczyna stałaprzy mnie i gapiła się na mnie tymi wielkimi błękitnymi
oczami. – Masztaką durną minę. – Dodała po chwili, a ja ledwo
powstrzymywałem siężeby jej nie zabić.
– Idziemy. – Wysyczałem i
pociągnąłem ją zarękę. Nie zaparła się, lecz szła dalej, za mną. Chyba
muszę się do niejprzyzwyczaić. Weszliśmy do wielkiej łaźni dla
więźniów. Kilka kabinbez drzwi a w nich prysznice. – Musisz się umyć.
– Tu nie madrzwi? – Spytała zdziwiona, popychając mnie w drzwiach.
Rozglądała siębacznie po całym pomieszczeniu. – Nie będziesz podglądał? –
Upewniłasię, rozpinając lnianą koszulę.
– Niby po co? – Oburzyłem się. Pewnie i tak nie będzie na co patrzeć.
– Myślisz, że nie ma na co patrzeć? – Spytała jakby czytała mi w myślach.
– Dokładnie tak myślę. – Zmarszczyła brwi i podeszła do mnie wolnym krokiem.
– Są tu ręczniki?
– Są. – Przytaknąłem.
-
Daj mi jeden. – Odparła, nadal rozpinając bluzkę. Rzuciłem
jejjeden,który był najbliżej. Miał rdzawy kolor. Rozpuściła włosy,
kładącgumkę na ręczniku, który położyła na posadzce. Weszła do jednej
zkabin, wyrzuciła lnianą koszulę i puściła wodę. Ktoś złapał mnie
zaramię i coraz bardziej ściskał.
– Czemu tu jesteś, Deidara?
-Ten cholerny frajer musiał tu wleźć. Żałuję, że wtedy, kiedy
miałemokazję, nie wysadziłem go w powietrze…Nie odpowiadałem, choć
miałogromną siłę w dłoni, którą przekładał na moje ramie.
– Hej, ty! Jest tu ktoś jeszcze? – Ta brunetka musiała się odezwać. Jeśli sam wyjdę z tego cało, zabiję ją!
-
Deidara, co ty szykujesz? – Powiedział Itachi, puszczając moje
ramie.Wyminął mnie, piorunując gniewnym spojrzeniem. Sztywno kierował
się dokabiny w której była dziewczyna.
– Zgaś wodę i bierz
ręcznik! -Jednynie na co się zdobyłem, to krzyk. Woda przestała lecieć,
ręcznik wjednej sekundzie zniknął. Posłuchała, tym samym ratując mi
skórę.Uchiha już stał naprzeciw niej. Wpatrywał się w nią
krwisto-czerwonymioczami, świdrując tym samym jej umysł na wylot. Pomóc
czy nie? Jeśli gopokonam będą jakieś korzyści dla mnie. A jeśli nie? –
Zostaw ją. – Nieporuszył się choćby o krok, nie mrugnął nawet okiem.
Podszedłem bliżejniego, stając mu za plecami. Dziewczyna zsunęła się po
ścianie,kurczowo ściskając ręcznik w okolicy biustu. Wpatrywała się
swymibłękitnymi oczami wprost w szkarłatne tęczówki Uchihy, którego
całasytuacja przynajmniej bawiła. – Słyszałeś? – Powtórzyłem, tym
razembardziej stanowczo. Nadal brak reakcji z jego strony. W
oczach brunetki zbierały się łzy. Złapałem go za ramię, ściskając je
dośćmocno. – Wiesz, że znam twoje możliwości. Tym razem cię zabiję.
-
Nie odważysz się. – Powiedział głos zza moich pleców. Jak on się
tamznalazł? Nie stoi już przedemną lecz za mną, z kataną przy mojej
szyi.Iluzja którą raczył zapoznać dziewczynę, przestała działać.
Brunetkazłapała kilka głębszych wdechów, przymknęła oczy a spod
powiekwypłynęło kilka przeźroczystych łez. Itachi coraz to
bardziejprzybliżał do mojej szyi katanę. Gdy byłem pewny ,iż dziewczyna
jestjuż na ‘tym świecie’, wywinąłem się spod ostrza Uchihy.
-Uciekaj stąd jak najszybciej i wejdź do pierwszego lepszego
pokoju.Powiedz, że jesteś od Deidary. – Kiwnęła tylko głową i wybiegła
nakorytarz.
– Nie boisz się, że jak trafi do pokoju Hidana może się jej coś stać? – Odparł Itachi, szykując się do kolejnego ataku.
– Nie jest dla mnie nikim ważnym.
– Więc czemu jej pomagasz?
– Bo mam taki kaprys!
Chihiro
Wybiegłam z sali, kierując się korytarzem. Nie słyszałam już
odgłosówwalki bądź czegoś podobnego. Pochodnie tliły się
przytłumionymświatłem. Ledwo widziałam co znajduje się przede mną, a mam
wejść dopierwszego lepszego pomieszczenia. Na szczęście drzwi wyłoniły
się zzapierwszego lepszego zakrętu. Otworzyłam je, wpadając do pokoju,
gdziebyło pełno dymu z papierosów. Na łóżku leżał białowłosy
mężczyzna,zaciągając się dymem z papierosa. Otworzył szerzej oczy, wcale
mu sięnie dziwię. Wbiegła tam roztrzęsiona dziewczyna w samym ręczniku.
-
Ja, ja przepraszam! Naprawdę! Oni, tam się biją i Deidara, takiblondyn
kazał mi wejść do pierwszego lepszego pokoju. No i weszłam i janaprawdę
przepraszam…- Rozpłakałam sie. Nie ma to jak płacz ibezbronna minka.
Białowłosy zgasił papierosa o blat stołu, wolnymkrokiem ruszył w moją
stronę. Czułam jego wzrok na każdej części ciała.Najbardziej na udach i
piersiach. Był wyższy ode mnie o półtorej głowy.Zniżył się do mojego
poziomu i spytał.
– Jak ci na imię? – Uniósł mi podbródek wskazującym palcem.
– Chihiro… – Szepnęłam, pociągając nosem.
-
Już dobrze. – Wtulił mnie w siebie, gładząc mi włosy. Pachniałlawendą,
mimo iż pokój capił petami. – Nic im nie będzie…Obiecuję. -Gdy na mnie
spojrzał, w jego oczach było coś dziwnego, nic normalnego,wręcz
przeciwnie. Coś szaleńczego, coś takiego co sprawiało, że miałamdreszcze
na plecach.
___________________
Jak widać prolog do nowiej historii…Nowy wystrój. Prolog jest dedykowany Terin tylko i wyłącznie jej ^^ :*:*:* Do następnej ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz